Gdy Etienne i Cleo trafiły do mnie, napisałam, że są to koteczki wyrzucone jako kilkumiesięczne kociaki i bezdomne, koczujące na niezamieszkałej posesji, a jedna z nich w ciąży.Pierwsze pytanie brzmiało nie jak się koteczki czują, a kiedy sterylka.
Aby wszystko było jasne, jestem za sterylizacją, nawet aborcyjną, choć z bólem serca, rozumiem też konieczność usypiania ślepych miotów.
Wszystkie moje koty były lub będą wykastrowane/wysterylizowane.
Wszystkie tymczasy, które opuszczały mój dom w wieku, w którym można było to zrobić, były wysterylizowane.Kilka bezdomnych kotów na moim osiedlu zostało przeze mnie złapanych i na mój koszt wykastrowanych/wysterylizowanych. Teraz nie ma bezdomnych kociąt na moim osiedlu.
Na koci-Lapci prawie nie wchodzę, ale weszłam.Jest tam wątek w którym piętnuje się modę "cieszenia z cudu narodzin".Tak, mój wątek też jest taki.
Przeczytałam ileś tam stron, ale nie odpowiedziałam, bo wiem, że to nie ma sensu.Taki wątek nic dobrego nie wnosi, oprócz spuszczenia pary, z kilku gorących głów.
Poznałam tam ciemną stronę twarzy osób, które do tej pory popierałam, a także ciemną stronę forum.Wróćmy jednak do koteczki.
Po konsultacji z wetem, badaniach, USG, okazało się, że kotka lada dzień urodzi, a sterylka jest zbyt ryzykowna dla niej.
Mam zaufanie do mojej wetki i jej posłuchałam.Pewnie należało póżniej uśpić cały miot, lub przynajmniej tak jak mówił mój znajomy, który nie cierpi kotów, zostawić jednego, a reszta aa, śpij koteczku, śpij.
Nie potrafiłam wybrać.Czy zostawić namniejszego, czy tego dużego, czarnego, czy białego, bo może szybciej znajdzie dom.Nie potrafiłam, bo wiedziałam, że całe życie będę sobie to wyrzucać.
Zostały, a skoro zostały, czy miałam prawo cieszyć się z tego cudu narodzin?
Chciałam, bo wiedziałam, że to pierwszy i pewno ostatni miot urodzony w moim domu.Ale okazuje się, że nie mam prawa cieszyć się z tego, bo psuję wizerunek forum.Forum nakazuje ciachać wszystko, nie licząc się z kosztami, to nic że jakaś kotka ucierpi, przynajmniej nie ucierpi opinia Miau.Są osoby, które uważają, że mają prawo nakazać mojemu sumieniu, to co ma czuć i postępować w myśl zasad, które one uaważają za słuszne.
Dlaczego uważają, że mają do tego prawo, czy zależy to od stażu na forum, czy od mocy "przerobowej " ciachniętych kotów. Myślę, że te osoby zatraciły gdzieś swoje ja, utożsamiają się z Miau.Forum to ja.
Nie założę moim kociakom wątku na Kociarni, nie dam ogłoszeń na adopcjach, nie zasługują na to, jako te "urodzone w domu".
Pewnie trzeba było pozwolić urodzić kotce na działce, ale wtedy małe nie przeżyłyby pewnie nawet pierwszej nocy, był śnieg, nróz, a one nie miały schronienia.
Nie będę psuć wizerunku Forum Miau-wielkiej gilotyny.