Już gorąco. Dalej gorąco, nie lubię upałów

.
Wolę już jak jest zimno, zawsze można się wtedy dodatkowo ubrać, ze skóry się raczej nie rozbiorę.
Ok., do narzekania jest osobny wątek, jak się zacznie od rana, to dzień się ciężki robi więc zmieniamy opcję i kochamy słońce. Jak pięknie świeci

! Cieszą się koty i cieszą się dzieci.
Nulcia wyszła chyba gdzieś nad ranem, ale przedtem zjadła zostawioną kolację.
Wczoraj rano wpadła Monika zabrać moją wiszącą w kuchni hoję celem przesadzenia, bo mi usychała jak te nieszczęsne storczyki, które wysłałam do sanatorium u Izki. Jak się okazało, pomimo podlewania miała prawo usychać, bo ziemi w tej doniczce nie było w ogóle, tylko poplątane suche korzenie, które podlewałam

. Hoja wróciła wieczorem, przesadzona, w nowej ziemi, odplątana, powycinana, odchudzona, ale żyć będzie. Dynda teraz na Pytonie. Monika mówi, że latem swoje wszystkie kwiaty wyprowadza na turnus do ogrodu, zabiera jesienią. Hoje też.
Niestety nie mam ręki do kwiatów, z niedźwiedziami i manulami idzie mi lepiej.
Senanta, będę się rozglądać, jest nadzieja, widziałam takie coś dwie uliczki dalej. Poczekam aż przyjdzie i wtedy odłowię

. Koło mnie dużo ciekawych umaszczeń luzem, taka dzielnica

.
Gdybyś bardzo chciała, to da się tego niedźwiedzia przefarbować, ale to ostateczność. Może się szybko wyprać i co wtedy? Głupio jakoś...
Cieplutkiego dnia życzymy i kochamy tropiki, bo jeszcze nam zabraknie za parę miesięcy.
