Nie pozostawiał złudzeń, lekko nie będzie

Na cały świat obrażony Marlon srożył się przez 3 godziny drogi do Krakowa. Po wyjściu z transportera obrzucił mnie wulgaryzmami niczym ostatni menel, pluł, charczał i furczał. Tudzież próbował ugryźć mnie w łydkę

Co ciekawe, winą za swój rzekomy dyskomfort obarczał wyłącznie mnie, reszcie pozwalał przechodzić obok siebie bez zbędnych "wyrazów".
- Ok, Marlon. Wolisz hotel dla zwierzaków? Miesiąc w klatce? SERIO?
Obrzucił mnie wyniosłym spojrzeniem:

I gniewał się dalej. Cały po podróży skołtuniony i skłócony z życiem i grzebieniem.
A potem pojawił się żałosny, boleściwy Muszkieterek. - No zobacz, jaki ja teraz jestem płaski


I, niestety brudny. W ramach spleenu powycierał wszystkie komórki i wylazł z nich w żałobnym welonie z pajęczyny
Oj, chłopaki. Lepiej nie będzie - westchnęłam.
Gdybym podróż przedsięwzięła z zamkniętymi oczami, od razu wiedziałabym, że jestem w Wiedniu. To od tego momentu zaczyna się wycie Banshee. Biedny Pusiaczek miał Marlonka naprawdę dość.
Ale pod koniec dnia okazało się, że dostała nam się naprawdę świetna kwatera - dwupoziomowa i wyposażona we wszystko, włącznie z... kocimi leżankami i miskami

Prawie żałuję, że jutro jedziemy dalej.
Koty najpierw rozbiegły się po piętrach: - Nie chcę cię już więcej widzieć! - napyskowały do siebie, po czym przemyślały relacje i z niewielkim dystansem trzymają się w jednym pomieszczeniu
Powinnam przemyśleć jednak podróże w dwóch transporterach, może nie będą się tak wkurzać.