
No właśnie kotek, ukochany kotek urządził nam rano Belfast z lat '70. Mądry to kotek i empatyczny, akurat oglądamy serial o IRA, Belfaście, wojnie ("Nic nie mów", przy okazji gorąco polecam, świetny). Nodi chciał najwidoczniej, żebyśmy się wtopili w te klimaty

Rano obudził nas huk, w pierwszej chwili nie wiedzieliśmy co to. Granat, który z opóźnieniem nadleciał z Belfastu? Wojna się zaczęła? A może włamanie?
A nie, to kotek Nodi.
Wielce stosowne zdjęcie zbrodnia, prawie za kratkami (już po akcji wypuszczenia kotów na pokoje i po sprzątaniu, hardcorowym)

Kombinował, kombinował aż wskoczył na półeczkę z wazonem z różami. Wazon spadł na telewizor, uszkodził blat kredensu i rozprysnął się w drobny mak siejąc szczątkami po całości pokoju. Na środku tego Belfastu siedział Nodi z absolutnie głupią miną, normalnie z opadającą ze zdumienia szczęką. Szczęśliwie nic mu się nie stało, poddany szczegółowemu przeglądowi. Szczęśliwie potłukł się tylko kryształ (no trochę nieszczęśliwie dla Justyna bo to pamiątka była), a nie dzban z tzw habańskiej ceramiki, teraz chyba nie do odkupienia.
Sprzątanie tego burdelu, to był hardcore
Tu fragment krajobrazu po bitwie

Po wszystkim (wszystko trwało kilka godzin), zaczęliśmy podłączać odłączone. Modem trup. Telewizor działa krzycząc "brak sygnału", ruszamy kablami, nadal działa, ale coś się zmieniło


W tym czasie modem ożył. Ale telewizor nadal w paski

Czekamy na telefon od fachowca
