Oj, nie miałam wczoraj czasu na kilka zdań, to znaczy może miałam, ale ten upał...
Senanta, zapraszam oczywiście z kwiatami lub bez, piszmy, czytajmy i podziwiajmy!
Lilie przecudowne, imponują i różnokolorowścią i wysokością, podejrzewam, że przechodnie też się zatrzymują przy ogrodzeniu i podziwiają. I pachną pewnie, śliczne

.
Pozostałe kwiaty i krzewy też piękne, mnie się dodatkowo podoba lekkie artystyczne rozrzucenie ich to tu, to tam, nie jest równo i sztywno. Jest moc kompozycji otwartej!
U mnie żadnych kwiatów nie ma i nie będzie, nie chcę się zajmować pielęgnacją, to jednak obowiązek, nie chcę już obowiązków. A i tak co posadzę, to ślimaki zjedzą.
Ostatnio sąsiad się uparł, żebym koniecznie posadziła sobie kilka krzaczków pomidorów koktajlowych, ma nadprodukcję, zięć ogrodnik i ciągle obdarowuje go różnymi sadzonkami w ilości hurtowej.
Broniłam się rękami i nogami, przytaczałam przeróżne argumenty na nie, ale wszystko na nic.
-No weź, chociaż pięć krzaczków, wsadzisz dzisiaj szybko, gdziekolwiek, będą pomidorki, takie własne!
Ostatecznie przyniósł mi osobiście.
Łopata i kopanie, odchwaszczanie, przesadzanie z doniczek, podlewanie, no dobra, niech rosną...
Następnego dnia rano okazało się, że cztery zjadły od razu ślimaki, ostał się jeden
Nie wiem, czy te cztery ślimakom zaszkodziły, czy co, ale piątego już nie jedzą.
A ja muszę podlewać i doglądać, co czynię, ale niechętnie.
Chłodniej, da się żyć.
Mietek goni Kuzyna.
Nulka kilka dni temu rano przyszła i wydawała przedziwny odgłos, takie głuche mmmm, mmmm. Nigdy nie słyszałam podobnej mowy, wyglądało, a raczej brzmiało, jak prośba kota mocno cierpiącego, wołającego o pomoc. Dodatkowo schowała się za rozłożoną wersalkę i tam głucho wyła rozpaczliwie. Ja już miałam zawał, że wróciła połamana, że coś jej się stało, zaraz trzeba do weta, ale z Nulką to nie jest możliwe, najstraszniejsze obrazy mi się przesuwały, a Nula schowana. Biorę wielką latarę i świecę za tą wersalkę, a Nulka tam....niestety z ptaszkiem w pyszczku, a mordka tak zaciśnięta, że tylko mmmm, mmmm...mogła mówić
Biedny ptaszek, wiem. Ale cóż, polujemy, łowna jestem...
Podziękowałam oczywiście. I na szczęście nie szukałam kontenera
