Wczoraj byłam u nich 4 razy, dziś pewnie też tak wyjdzie. Jutro nie mogę w środku dnia, więc tylko 3 razy pewnie (zaglądamy z Krzyśkiem ostatni raz przed pójściem spać, czy wszystko w porządku przed nocą), ale w piątek znów w południe pójdę. Wczoraj byłam raniutko, tuż po piątej, dziś trochę później, bo przed 7. Chyba jednak wrócę do tego wcześniejszego systemu, i tak nie mogę spać za bardzo. Wesoło mam, bo biegam z odkurzaczem - to dom z kwiatkami doniczkowymi

Wiele razy opiekowałam się Muliną mojej siostry, ostatnio pod koniec roku, teraz ostatnio nie, bo siostra się na mnie pogniewała, może jej przejdzie... Kiedyś starutką kotką sąsiadki (tej, do której trafiła maleńka Pela, o której ostatnio pisałam). Ale takimi dwoma łobuziakami zajmuję się pierwszy raz. Młode toto (w kwietniu/maju skończyli dopiero 2 lata), więc łobuzuje
Taka stacjonarna opieka najlepsza, nawet na część czasu, zastanawiałam się nawet któregoś razu, kiedy pisałaś, że wyjeżdżaliście na dłużej, co z kotami, to w końcu mała gromadka

Kiedy mieszkała ze mną trójka, jeszcze Krzyśka nie znałam, mogłam liczyć podczas moich 2 czy 3 dłuższych wyjazdów na wizytę mojej mamy tylko raz dziennie. To stanowczo za mało

Ja jestem weganką, teraz w lecie minie 12 lat. Krzysiek jest lojalny, więc nie gotuję dwóch obiadów. Kiedy raz na tzw. ruski rok idziemy coś zjeść, też jest to coś w mojej opcji. Choć w tej Zadorze skusił się na tradycyjnego naleśnika ze szpinakiem i rokpolem. Bo opcja wegańska - tylko na słodko, a to w sumie miał być przy okazji obiad.
Na wielki Lublin, miasto studenckie, nie ma w tym momencie żadnej knajpy stricte wegańskiej. Przez kilka lat funkcjonowały dwie, Umeå zamknęła się w maju 2 lata temu, Pomylone Gary w lipcu w zeszłym roku

Została Soczysta Strawa - wegetariańsko-wegańska, z której parę razy korzystaliśmy, kiedy naprawdę nie miałam kiedy ugotować i Zielony Talerzyk, który jeszcze za moich czasów studenckich był prekursorem jedzenia wegańskiego w mieście, a kilkanaście lat temu do kuchni roślinnej i nabiałowo-roślinnej wprowadził opcję mięsną. Podobno wszystko, co u nich, pochodzi od lokalnych dostawców, jest świeże i ekologiczne. Może i tak. Byliśmy u nich na obiedzie dla garstki osób po ślubie, obiedzie wegańskim, co zostało skrytykowane, choć ci, co jedli, bardzo sobie chwalili - maj, więc szparagi, wszystko świeże. Ale niektórym się nie dogodzi. Jest jeszcze jakaś w miarę nowa knajpa z kuchnią indyjską na Starym Mieście, tam pewnie znalazłabym coś dla siebie.
Najlepiej zdać się na siebie, choć czasem się nie chce i czasem korzystam z tzw. gotowców, na szczęście w sklepach wybór jest duży.
A wyjazdy? Nie wyjeżdżamy... W zeszłym roku, w maju, byliśmy na takiej wycieczce połączonej z załatwieniem sprawy w Siedlcach. Kiedy ja sprawę załatwiałam, Krzysiek szukał miejsca na obiad. To była sobota, gdybyśmy tam byli w dzień powszedni, lokalik wegański by się znalazł. A skończyło się na pizzy w Da Grasso, teoretycznie była wegańska. Smaczna
