a nie jest

Właśnie ruszam z bazarkiem. Dopiero teraz bo ściągnęłam sobie skądś jakiś wirus i komputer mi znowu padł. Skasowało mi wszystko, zdjęcia, opisy, nad którymi siedziałam tyle czasu.
Mnie to zawsze coś, ale cóż, takie zalety pracy na starym sprzęcie.
Na szczęście wracam do świata żywych internetowo.
Musimy trochę wzbogacić naszą skarbonkę.
Koperta na zwierzaki nadal pusta, a tu weci bez przerwy chcą nas widywać.
Emi ostatnio była z brzuszkiem, dostała leki , potem kontrola.
Walduch wreszcie doczekał się swojej wizyty kosztem tego, że nie poszłam z Kapitanem. Kapitan miał mieć w sierpniu powtórzone badania, bo tarczyca wyskoczyła jakaś lekko podwyższona i behawiorystka kazała zrobić.
Nie poszliśmy bo Walduch znowu się posypał na zębach. Tym razem to już koniec tej historii.
Przez ostatni rok chodziliśmy do innego gabinetu ( tego który nam zrobił niekompletne badania) i wreszcie się zeźliłam i poszłam do innego. Lepszego, ale też droższego.
Okazało się, że mycie Walduchowi zębów to wcale nie był świetny pomysł , a tym bardziej nie zaleczanie antybiotykami stanów zapalnych i trzymanie tego dalej.
Wróciłam na stare " śmieci" tam gdzie zawsze chodziłam ze zwierzętami i gdzie chodzi Emi i Inka i dostałam obuchem w łeb.
Weci wszystko mi wyłożyli kawa na ławę i uświadomili że myjąc psu zęby w takim stanie podniosłam mu tylko dziąsła i tylko pogorszyłam.
Waldek na ten moment ma zęby do usunięcia, ma kilka kieszonek z ropą pod zębami. Weci okrzyknęli to za mega pilne. Jesteśmy umówieni już na zabieg, przed tym na echo serca.
Będzie nas to kosztować w granicach 1500zł-1800zł, bo musimy uważać kardiologicznie, plus do tego narkoza wziewna, bo Waldek dwukrtonie stracił przytomność przy znieczulaniu.
Powiem szczerze , że jestem przerażona. Nie kupiłam puszek dla kotów, bo oszczędzam. Zjadamy resztki zapasów.
Do tego wychodzą problemy z moją córką, z trudem zdała 3 klasę, podejrzewają u niej spektrum autyzmu więc bujamy się po poradniach i orientujemy się że diagnoza dzieci pod kątem pedagogiczno-psychologicznym leży. Wszystko odpłatnie.
Do tego Emi ciągle coś ma i zachowuje się dziwnie, albo miauczy non stop, albo leży i nie je. I tak wkoło.
Inka na szczęście na razie spokojnie i to w sumie jedyne zwierzę, z którym mam względny spokój.
Trudny będzie ten czas, ale no cóż, musimy jakoś przetrwać.