
Prawie siedem miesięcy temu zaadoptowałam małą czarną panterę, Lunę. To wyjątkowo energiczny kot i mimo tego, że jest małą psotką to kocham ją bezgranicznie. Mieszkam w Olsztynie, ale średnio raz lub dwa razy w miesiącu odwiedzam rodzinę na Podlasiu. To jakieś 3 godziny drogi samochodem lub 4 autobusem. Od maleńkości Luna podróżuje ze mną. Nie lubi być sama w domu, a nawet sama w pokoju, nawet kiedy ma swoje momenty w których chce zachować dystans, to i tak zawsze muszę być w zasięgu jej wzroku. Nawet gdy jest pogrążona w glebokim śnie, gdy tylko wyjdę z pokoju, choćby do toalety to za chwilę już siedzi na wannie i mnie obserwuje albo ociera się o nogi. Więc nie zostawiam jej nigdy na weekend
Zawsze biorę ja ze sobą. Nie miałabym serca jej zostawić samej. Zawsze te podróże znosiła bardzo dobrze. Poczatkowo podróżowałam autobusem i było wszystko okej,od jakiegoś czasu mam auto więc wydawało się ze komfort podróży powinien się podnieść. Pierwsze kilka razy co prawda pomiałkiwała, ale potem się uspokajała i najczęściej zasypiała na moim karku albo na ramieniu. Jednak w sobotę jadąc do domu coś mnie zaniepokoiło. Wiozlam na tylnym siedzeniu kuwetę i luna skorzystała z niej 2 razy robiąc kupę. W bardzo krótkim czasie dwa razy to dla niej nie jest normalne, no ale zatrzymałam sie na najbliższym parkingu i sprzatnelam kuwetę. Pojechałam dalej. W pewnym momencie drogi zauważyłam że Luna jest jakoś nadzwyczaj cicho. Dlatego spojrzałam do tyłu przez lusterko i zobaczyłam że ma pianę wokół pyszczka. Sama tylko wiem jak się bardzo przestraszyłam! Zatrzymałam się po raz kolejny na jakimś parkingu. Wzięłam ją na ręce i wydawało mi się jakby była w jakimś lekkim szoku. Zazwyczaj Luna nie lubi być noszona na rękach a wtedy się nie wyrywała. Wyczyściłam jej buzię, zobaczyłam że w kuwecie są też wymioty. Pomyslalam że może się zgrzała, dostała udaru? Więc dałam jej się napić. Niestety Luna nie pije na ogół zbyt wiele bo codzidnnje jje mokrą karmę dlatego nie wypija nigdy bardzo dużych ilości wody, pomyślałam więc że wezmę trochę wody na dłoń i pogłaszcze ja taką zwilżoną dłonią aby ją trochę schłodzić i z nadzieją że jak będzie chciała się umyć językiem to troszkę tej wody wypije mimochodem. Nie wiem czy to był dobry pomysł ale po prostu to mi podpowiedział umysł w tamtym momencie. Wzięłam ją na ręce i poszłam w cień. Podchodziłam z nią trochę w tym cieniu i ona naprawdę jakby odżyła. Dlatego myślałam że po prostu się pewnie zgrzała. Od tamtej pory wszystko było w jak najlepszym porządku . Lunie nic nie jest, je, pije, ma jak zwykle mnóstwo energii. Reszta podróży przeszła bez problemu i jest wszystko okej. Piszę jednak do was, bo chciałabym dowiedzieć się co się stało ? Nie znam przyczyny a chciałabym ją wyeliminować. Bo najadłam się niemałego strachu. Myślałam że może nie odpowiada jej klimatyzacja w samochodzie ? Może lepiej uchylać okna troszkę? Czytałam jakiś wątek o pianie z ust kota tutaj, pisaliście o chemikaliach. Poprzednio w podróży Luna znalazła saszetkę ze swoją karmą w mojej torebce i wyjęła ją i przegryzła, tak że jedzonko urodziło trochę siedzenie i wtedy czyściłam to takimi mokrymi chusteczkami do czyszczenia samochodu w środku. Ale to miejsce było dokładnie pod kuweta, a poza tym czyściłam to co najmniej kilka dni przed tym incydentem z pianą. Proszę dajcie znać co to może być? Jakieś pomysły ? Pozdrawiam,
Monika