» Pt paź 02, 2015 12:03
Dla odmiany coś ku pamięci
Wspomnienie o mojej Kici. Koty miałam od dzieciństwa, ale takiej inteligentnej istoty nigdy. Dachowiec, ale jaki... maść syjama, pewnie po ojcu, bo matka czarna, a babka coś jakby szylkret. Oczy niebieskie, nocą czerwone... robiły wrażenie. Masa ciała 3,5kg, ale jakie serce. Wychowała się z parą psów: bernenką i dobermanką (uwielbiała masować je przed zaśnięciem-boki można było zrywać obserwując z jakim namaszczeniem dokonywała zabiegu). Po 8 latach sama wychowywała kolejną parę szczeniaków tych ras. To było naprawdę przezabawne, kiedy tak wyprowadzała do ogrodu 2 młodziaki, tak po 20-25 kg każdy i strzegła ich przed obcymi psami, które zbliżały się czasem do ogrodzenia posesji. Wyskakiwała wówczas na dwóch łapach przed ogrodzenie i rzucała się na delikwenta, bez względu na to, czy był to jamnik, czy coś 10 razy większego od niej. Działało zawsze skutecznie, bo psy głupiały na widok atakującego je kota i wolały nie mieć z czymś takim do czynienia. Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że pies i kot się nie lubią. One super się międzygatunkowo dogadują i rozumieją, co do podstawowych zasad, które rządzą światem zwierząt. Kicia rozumiała zapytanie: "co chcesz?" i zawsze pokazywała w odpowiedzi: wejście na schody, gdy chciała spać w sypialni, rzut "rozpaczliwcem" na lodówkę, gdy stawała się nagle głodna lub spojrzenie na klamkę drzwi wyjściowych, gdy chciała wyjść do ogrodu. Kiedy była mała jej ulubioną zabawą była łazienkowa gra w hokeja kulką od dezodorantu oraz jazda po kafelkach z głową w kapciu. Cudowny był z niej zwierzak. Przeżyła z nami 12 lat, ale na zawsze została w naszych sercach.