Wiem że znów zawaliłam totalnie galerie. Ale wzięło mnie jakoś żeby powrócić to tego wątku bo gdzieś niedawno kociaki miały urodziny, w zasadzie tylko Twix je obchodził...
W naszym składzie są nie małe zmiany. W Listopadzie odszedł Snickers, jego odejście to dla mnie ciężka sprawa...odszedł tak z dnia na dzień. Choroba pokonała go za szybko. Akurat w ten sam dzień co odszedł byliśmy umówieni na obejrzenia małego kociaka - Zuzi. Spodobała się nam na tyle że zabraliśmy ją do domku.
Potem kolejna katastrofa, w Styczniu wykryto u Funi nowotwór pierwsze dni były katastrofą, natomiast 6.01 zaczęło być lepiej, były szanse...ale cóż rano 7.01 odeszła Funia najlepsza psina pod słońcem, niby minęło już trochę czasu a ja nadal nie przywykłam że jej nie ma. Potem Luty, 18 odszedł Brytan(nie wiem czy wam wspominałam ale to pies bardziej rodziców niż mój ale i tak go kochałam) dzień po nim odeszła Zuzia...w zasadzie to została zabita przez samochód. Nie było mnie wtedy w domu i stało się, nie wiem kto puścił małą na dwór i do dziś nie mogę sobie wybaczyć tego że nie zostałam z nią w domu. Dobra, teraz już same miłe wieści. Otóż w Maju moja ciotka zadzwoniła do mojej mamy że znajomi mają do oddania kotkę, jest cudowna, niby w typie maine coona, i całkiem młoda bo 8 miesięcy wymieniała te jej zalety i coraz bardziej z samego opisu wszyscy się w niej zakochali. Potem dostaliśmy zdjęcia jak księżniczka wygrzewa się na parapecie i wiedzieliśmy że to na pewno ta ! Kotkę miała przywieść do nas moja ciotka, czekałam na nią cały tydzień strasznie niecierpliwa. W tym czasie kompletowałam mini wyprawkę dla Kici, szykowałam Twixa na koleżankę. Gdy ją przywiozła dowiedziałam się że nazywa się Maja, na swoje imię reaguje jak piesek. Nie trzeba kici kici by przyszła wystarczy zwykłe "Maja" a ona już jest obok. Tri colorka skradła moje serduszko, do weterynarza pojechaliśmy jakiś tydzień po tym jak pojawiła się u nas w domu, wszystko niby było w normie. Ale koniec tej historii za chwilkę ! Pod koniec czerwca mama przeszukując gazetę znalazła ogłoszenie o szczeniakach niby bernardyna, do oddania za darmo. Zadzwoniła bo wiedziała że cała rodzina chce psa i dowiadywała się. Szczeniaków zostało 2, z 10. Pojawiły się na świecie przez jej wyjazd, jej córka nie zwracała uwagi na to że psy mogą się kryć i nawet nie rozpoznała kiedy suka miała pierwszą cieczkę. Dopiero gdy jej córka zadzwoniła do niej z informacją że suczka ma szczeniaki wróciła. Było już za późno na jakąś reakcje. Byłam bardzo podejrzliwa więc sprawdziłam co jedzą psiaki, w jakiej są kondycji itd. wszystko było w normie. Mieliśmy jechać po niego/nią tego samego dnia, gdy znaleźliśmy odpowiedni dom powitały nas dwa duże bernardyny i malutki kundelek. Poczekaliśmy w ogrodzie aż pani pokaże nam maluchy. Wybiegły do nas dwa "odpadki" jeden był praktycznie cały brązowy tylko miał czarną maskę i białą pręgę na pysiu, natomiast druga była całkowicie biała tylko miała brązową łatkę na oczku. Ich rodzeństwo ponoć było idealnie umaszczone, tak jak powinien bernardyn wyglądać. Wybraliśmy ostatecznie pierwszego chłopca, dostał imię Arni i to też jest nowy domownik :3
To teraz kolejne rewelacje, na początku Lipca z Majką zaczęły dziać się dziwne rzeczy, ogromnie przytyła, widocznie szukała sobie miejsca. Pierwsze podejrzenie to ciąża, i dużo się nie myliliśmy bo już kilka dni po pojawiły się 4 kociaki...
A teraz jeszcze cytat z bloga:
"Był Piątek, 17 Lipiec wyszłam z Arnim który wtedy powoli zaczynał wracać do normy. Majka siedziała jak zwykle pod drzwiami, siadłam sobie obok niej ale jak zwykle ślepa nie wiedziałam o co jej chodzi...Dopiero jak moja mama przyszła to wyłapała że to już. Na świecie pojawiał się właśnie pierwszy kotek- nikt go nie słyszał bo nie oddychał... Prędko pobiegłam po ręczniki papierowe i gruszkę dla dzieci i zaczęłam odtykać mu nosek i usta. Kotek całe szczęście po tych "zabiegach" wydał z siebie ciche miałknięcie i jeszcze niezbyt zadowolony z nowego świata wtulił się w mamusię. Ja w tym czasie znalazłam jakiś stary koc na którym Majka mogła wydać na świat swoje potomstwo, odniosłam wycieraczkę z pod drzwi do wyprania i zaniosłam kicię na jej wymarzoną porodówkę...czyli dobudówkę domu. Kolejny kotek specjalnie nie spieszył się na świat więc spokojnie usiadłam do komputera, napisałam do znajomej prawie weterynarz i rozmawiałyśmy.
W końcu poszłam do Majki i ujrzałam kolejne kociątko. Maja już wtedy była strasznie wymęczona(nie dziwi mnie to bo ona nawet roku nie ma...) i brudna. Umyłam tylne części jej ciała, dałam jedzenie, wodę i cóż...jakoś tam zasnęłam. Ale muszę stwierdzić że to wina kotków które na świat się nie spieszyły !:D

Rano wstałam o 5 i poszłam zobaczyć jak się mają sprawy, przy kotce leżały trzy, grubiutki, puszyste kociaki. Siedział z nimi i sprawdzałam czy wszystko z nimi okej, przegląd przeszły na duuuży plus !
Nagle usłyszał cichutki pisk gdzieś za sobą... tak, to był kolejny kociak ! Najmniejszy, duużo mniejszy, trochę łysawy i co najgorsze całkowicie chłodny. Szybko wygrzałam go i podłożyłam Majce, pilnowałam by kotka nie odrzuciła go i młody przeżył. Mimo nie za dużych rozmiarów o jedzonko walczy tak samo silnie jak rodzeństwo. Nadal jestem w lekkim szoku że ktoś pozbywa się kotki ze względu takiego że przez głupotę właścicieli zachodzi w ciąże...dokąd ten świat zmierza ?
Najmłodszy przez pierwsze chwilę miał ogromnego pecha, drugiego dnia Majka zmieniła zdanie i postanowiła swoje dzieci wychowywać...w pralce. Zabrała trójkę maluchów ze sobą i wsadziła je do pralki, a tego najmniejszego gdzieś zapodziała. Szukamy, szukamy no i nie ma.
Dopiero pod wieczór(czyli jakieś 8 godzin po) siostra odnalazła go w rękawie jakiegoś sweterka na właśnie tej dobudówce gdzie Majka rodziła. Młody był cały i zdrowy, a jednak znów otarł się o śmierć...zaraz, zaraz koty mają przecież 7 żyć !

Twix chyba nadal tkwi w błędzie - myśli że to jego dzieciaki i z dumą opiekuje się i matką i dzieciakami !:p Przez pierwszą dobę gdy zobaczył małe szczury u boku Majki siedział na parapecie i był w szoku...w końcu nawet nie zdążył się do Majki dobrać a już został ojcem...medżik xD
Gdy Majka wychodzi( i tak właśnie teraz już drugi raz zostawia kotki same na całą noc...) Twix bierze dzieci do siebie i starannie je wylizuje( co z resztą udało się uwiecznić), nom sama słodycz !
Ale chyba warto przedstawić maluchy po kolei(niekoniecznie urodzeniowej, bo mimo tego wszystkiego to przy porodzie pomieszałam wszystko i rano okazało się że połowa moich stwierdzeń to błąd...no kurde, czemu ja zdjęć nie robiłam ...
Pierwsze przedstawiam panienkę która sama się upomina :

Z wyglądu to Majeczka, co najśmieszniejsze zauważyłam że Majka ma łatkę na karku rudą, a jej córeczka w tym samym miejscu ma identyko łatkę tylko że czarną

Po za tym wszystko się zgadza, nawet kudełki. Z charakteru to jak na razie najbardziej hałaśliwe kocie, gdy miauczy za mamusią można ogłuchnąć. W sumie nie ma się co dziwić że szybciutko znalazła nowych właścicieli(oczywiście przyszłych)
Kolejny jest ten " Mój"

Cóż młody skradł moje serce baardzo szybko ! Powiedziałam że zostaje i tyle ! To ciemny rudzielec z przewagą białego. Ma wspaniałe futerko do miziania, i już widać że w uszach będzie miał pokaźne pędzle. Z charakterku jak na razie to taki mały łobuz, spryciarz.
Ze swoją tri-colorową siostrą dogaduje się chyba najlepiej, zaczynają już wspólnie uciekać z kocyka i czołgając się mi po całym pokoju !
Teraz chyba największa, panienka :3

Najpewniej to właśnie ona była tą pierwszą w miocie. To typowy kluseczek, jedzonko jej tylko w główce

To kicia z nieco krótszymi kudełkami, przewagą rudości i uroczym tłustym ciałkiem.
Co do charakterku to taki trochę z niej leniuszek, ale kochana :3
I najmniejsi na końcu !:c

Kocurro chyba jak widać najmniejszy. Można by powiedzieć ze to szczur. Mimo tego jest niezwykle ruchliwy, nabrał sił i uwielbia latać teraz po całym legowisku ;p
Skradł moje serducho tak samo mocno jak ten "mój", ale o tylu kotach nie ma nawet mowy.

Kotki w tą niedziele rano otworzyły oczka, od wtorku zaczęły stawiać pierwsze nieśmiałe kroczki. Kurde przecież niedawno dopiero się rodziły a teraz to kawał kocurków z nich

Mimo że w życiu nie planowałam maluchów to i tak jestem nimi totalnie zauroczona."
Tak więc proszę o to najgłupszy powód z jakiego oddaje się kociaki.
To duże siwo-białe na zdjęciach to Twix jak by ktoś zapomniał :3

Ten psiak ujmujący spojrzeniem to Arni(zwany również Arnold)

Ta mała dama to Kulka, a to obok Arni :p

Ta kicia to Majka. Zdjęcie trochę stare, teraz jest duużo większa :p