No i omal nie straciłam kolejnego kota

tym razem Wandzi... Maly Świrek trafił do mnie po wyleczonym kocim katarze, po kilku dniach katar powrócił i znów był leczony... po kilku dniach katar znow powrocił i wet kazała dawać preparat na wzmocnienie bo nie może dać antybiotyku już itp... To trwało miesiąc mały smarał, kichał oczka ropiały, L-Lizyne nie pomagało. Około tydzień temu Wandzia przyszła z dziwnym okiem, wpierw myślałam, że mały ją drapnął. Pojechałam do weta okazało się, że oko całe ale jest stan zapalny, powiększone grudki dostała krople do oczu gentamecyne. Po prawie tygodniu nie było efektu pojechałam znów do weta ze Świrkiem i Wandzią bo zaczeło mnie to wkurzać już. Zasugerowałam, że ona może się zaraziła od niego kocim katarem, chlamydia albo coś... Wet.. nie potrafiła postawić diagnozy i powiedziała, że poczyta, skonsultuje się i oddzwoni. Nie odezwała się dwa dni, kocica przestala jeść ja zaczełam wpadać w panikę, dzwonie do niej a ona, że trzeba by zrobić wymaz z oka albo badanie krwi ale ona teraz nie może i abym do jej koleżanki pojechała albo wieczorem przyjechała. Kocica leży, gorąca... powiem krotko wk......łam się i zaczęłam szukać innego weta po 15 minutach byłam z kotami w innej lecznicy. Kocica miala 42,5 temperature

dostała 2 zastrzyki i 2 porcje pod skórę czegoś na zbicie gorączki. Nowa Wet była w szoku w jakim stanie kota zobaczyła. Oba dostały antybiotyk do mięśniowo na 5 dni. Po jednej dawce kocica oko otworzyła i po 2 h zjadła filecik z piersi kurczaka z wodą. Dziś jedziemy na 2 zastrzyk. Maly też wygląda lepiej. Piszę to ku przestrodze, nie polegajcie na jednym lekarzu.... jak coś Was martwi trzeba jechać do innego. Tak niewiele brakowało i gorączka by ją zabiła
