Milka dzisiejszą noc i jutrzejszy poranek spędza u weterynarza...
W niedzielę zaczęła jej lecieć krew z dróg rodnych. Ja od razu panika ale cóż, czekamy aż mama wróci do domu.
,,Coś" z niej wyszło, coś przypominające jakieś kiszki.
Znów coś idzie- mały kociak a raczej płód. Kicia była zaciążona- diagnoza: poronienie.
Telefon do weterynarza, wyjaśnienie sytuacji.
Trzeba zadzwonić o 17, umówić się na wieczór.
Ja akurat w kościele więc siostra dzwoni.
Kotka przestała krwawić, wet stwierdził, że w takim razie nie ma co jechać, jak się coś zacznie znów dziać to wtedy.
Było ok.
Wczoraj znów zaczęła krwawić więc pakujemy kota i migiem do lecznicy.
Weterynarz obmacał, zmierzył temperaturę.
Gazy w macicy= reszta kociaków już jej się zaczęła tam rozkładać (prawdopodobnie).
Dostała antybiotyki, witaminy i przykazanie, że najlepszym rozwiązaniem będzie sterylka nawet i następnego dnia.
Rozmowa w domu z mamą, dziś kolejna wizyta, zgoda na zabieg podpisana.
Kota mamy zabrać jutro między 12 a 20.
Kciuki prosimy...


