pisze poniewaz wczoraj odeszla moja ukochana koteczka brytyjska. Naprawde bardzo bardzo ja kochalam i ciezko jest mi sie pogodzic z jej odejsciem ale chcialabym ustrzec innych od tego co przeszlam zeby nikt nie musial przechodzic tego co ja. Wracajac do mojej historii. Na poczatku stycznia kupilam z hodowli kotke brytyjska, przesliczna, kochana nie miala rodowodu ale rodzina zajmowala sie hodowla kotow brytyjskich i szkockich. Juz po tygodniu kiedy ja wzielam zaczela miec rozwolnienie. Natychmiast poszlam do weta (to wazne bo kotek moze sie odwodnic) dostala zastrzyk ktory to zachamowal a lekarz stwierdzil ze jest jeszsze malutka i zle nosi nowy pokarm. Kupilam wiec mleko royal Canin kitten do ktorego dosypywalam taki specjalny czarny proszek od weta. Wszytko sie unormowalo i bylam szczesliwa. Potem do karmy wprowadzilam saszetki royal kitten, ku mojemu zdziwieniu rozwolnienia nie bylo ale po krotkim czasie dostala lekka goraczke i zaczela kichac. Zabralam ja znowu do weta myslalam ze sie przeziébila. Lekarz powiedzial ze to pewnie koci katar sie zaczyna wiec chodzilam z nia codziennie na zastrzyki i surowicce wzmaciajaca. Po 2 tyg. bylo. juz lepiej kot wygladal na zupelnie zdrowego, tem. normalna, jadla i bawila sie. Bylam szczesliwa. w lutym musialam jeszcze raz przyjsc do weta na odrobaczywienie. Dzien po odrobaczywieniu zaczelo sie znowu. Kot dostal rozwolnienie i zielony katar z noska potem byl juz przezrozysty. Pomyslalam ze to przez to odrobaczywienie ale i tak zabralam ja do weta i znowu dostala antybiotyk. Prosilam zeby zrobil jej badania ale stwierdzil ze to nic nie da i tak nic nie wyjdzie z krwi bo kotek jest za maly (3 mies). Miala goraczka przez jakis czas potem jej ustapila i znowu zaczela normalnie sie zalatwiac. Myslalam ze juz wszytsko za mna. Po kilku dniach znowu dostala goraczke 4o stopni na drugi dzien 41 antybiotyk juz nie pomagal. Bylam zrospaczona wiec zawiozlam ja do kliniki na ostry dyzur. Tam odrazu zrobili jej wszystkie badania. Okazalo sie ze jest pozytywna na FIP (miala 1:100 czyli ze wirus jest ale moze jeszcze sie nie zmutowal) oprocz tego miala Lamblie wiec do konca mialam nadzieje ze to przez pasozyty ma takie objawy. Po 2 dniach dostala wode w brzuszku. W klinice zrobili jej wymaz z brzuszka i potwierdzli ze jest to na 100 % FIP ktory jest nie uleczalny i kotek nie ma szans



