Witam. dzisiaj nad ranem odeszła moja około 12-sto letnia kotka..

wstała z legowiska, miauknęła, upadła i nie mogła już wstać..tak jakby sparaliżowało jej tylne łapki..płakała przez około 15 minut i odeszła..jeszcze wieczorem była taka jak zawsze-jadła, piła, tuliła się.. korzystała z kuwety..nie wiem co jej mogło się stać..to była noc, nie mogłam jej zabrac do weta(zamknięte)..zresztą patrząc na tempo agonii nie było nawet po co. Tylko nie wiem co jej mogło się stać? Sekcji u mnie w mieście nie robią, kota już pochowana.. a ja myślę czy czegoś nie przegapiłam?? nie zaniedbałam?? jedyna zmiana w jej zachowaniu to to, że z od zawsze lękliwej(przygarnełam ją jako znajdę, w wieku ok 2 lat) kotki w ciągu ostatnich kilku dni zrobiła się tygrysica, która niczego się nie boi..nawet spała w pokoju, w którym bawiła się dwójka pięcioletnich chłopców.. nie chowała się na dźwięk dzwonka do drzwi, pieszczot domagała się od wszystkich domowników. Nie ogłuchła

bo na dżwięk sypanej karmy przybiegała bez wołania..
smutno mi...