Cuda nastąpiły, może nie tak szybko jakbym sobie życzyła. ale jednak...

Tabiśka w końcu zeszła z regału, i chyba mały w tym udział tej obróżki uspokajającej, zamieszkała na komodzie

mniejsza powierzchnia życiowa, ale bliżej mnie i stada. Potem poszła pod łóżko, oczywiście trafiła tam też kuweta i miski z jedzeniem. Po kilkunastu tygodniach ośmieliła się wdrapać na na łóżko i nawet ulokować się na poduszce.
I naprawdę nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy drżeć o nędzne resztki mojej urody, bo każde moje poruszenie było komentowane warczeniem a czasami nawet pacnięciem uzbrojoną łapką. z czasem łapka przestała być zbrojona... Nadal warczała na koty usiłujące dzielić z nią i ze mną powierzchnię łóżka, reszta strada okupowała więc okolice nóg.
Mijały kolejne tygodnie, z/spod łóżka kotka zaczęła wychodzić zdobywając szafkę z telewizorem i sam telewizor (stary

) ...
Aż wreszcie. po roku pobytu ośmieliła się podbić przestrzeń kuchenną. Wskakuje już na blat, z resztą stada melduje się po przysmaczki, inwentaryzuje naczynia w zlewie, idzie do kuwety w łazience (wreszcie zlikwidowałam kocią toaletę spod łóżka, mogę spać w "przyjaznej" atmosferze), zagląda na balkon, siada na wycieraczce i ogląda przestrzeń korytarza w bloku ...
Mam nadzieję, że nie zajdzie nic, co by ją przestraszyło i skłoniło znowu do życia w ograniczonym wymiarze.
Mam jednak zmartwienie, złapała jakoś koci katar, dostaje Unidox, już drugi dzień, ale wymiotuje po nim, takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Nie wiem, ile się leku wchłania i czy się wchłania rzeczywiście. Na razie kicha jak z armaty, krew z nosa na szczęście jej nie cieknie już.
Tercja też ma kłopoty zdrowotne, po czyszczeniu zębów utrzymuje się stan zapalny dziąseł, tylko tej części głęboko położonej, w okolicy naszych ósemek. Dostaje steryd

, dzięki temu trochę je ...
Reszta stada nie dostarcza wyzwań finansowych i emocjonalnych, na moje szczęście. Okupują balkon, domagają się pieszczot i przestrzeni na łóżku i cieszą oczy. Dowody w postaci zdjęć wkrótce.