ostoja pisze:I jak przebiegła rejestracja ? ....przyznac sie bez bicia

Rejestracja - nawet bezboleśnie

.
Udało mi się trafić na właściwy budynek. Zaczepiłam Bogu ducha winnego cudzoziemca, gdzie jest związek, a on:"

, nie rozumiem" i na tym skończyła się jego polszczyzna

. Ale trafiłam do odpowiedniej klatki, sama. Na domofonie było napisane "koty", więc zadzwoniłam i mnie wpuszczono. Weszłam do pokoju, a tam imprezka vel spotkanie towarzyskie - wesolutko

. Tłum w tym pokoiku, część stoi, część siedzi. Ja w szoku, bo spodziewałam się biureczka i jednej, dwóch pań, a tu... A ponieważ na moje nieszczęście nieśmiała jestem

, więc grzecznie "dzień dobry" i czekam w progu, aż mnie ktoś zauważy. Zauważyli, nawet dość szybko, a później było już z górki - 20 minut i kot zarejestrowany, zgłoszony na wystawę, a ja - bankrut

.
A czy rudy na na tle królewskiej purpury nie zginie? Ostoja, w jakiej dzielnicy mieszkasz? Bo może bym pożyczyła zasłonki i zmolestowała matkę, żeby mi uszyła na ich wzór zielone, co o tym myślisz? Z drugiej strony, jeżeli skończy się na jednorazowym występie, to nie wiem, czy to ma sens

. Chyba że pirania złagodnieje

.