Uspokajaczom jestem przeciwna. Natomiast... pierwsza powiem, że to, jak kot znosi wystawy, okazuje się dopiero na wystawie.
Jak pierwszy raz brałam Filipa, to nie wiedziałam, co będzie i obiecałam sobie, że jak będzie źle, to drugiego dnia nie pójdziemy. I co? I Filip jeździ na wystawy. A jest to kot, który u mnie w domu ucieka na widok gości, jest płochliwy.
Tyle, że Filip jest specyficzny. Nie zdażyło się, żeby jakiś inny kot go zdenerwował, pozycja wystawowa go uspokaja

, a w klatce po prostu śpi.
Krecik natomiast, kot bezstresowy, kot, który uważa, że goście służą do tego, żeby głaskać kota

, na wystawie po pierwsze nie może wytrzymać w klatce, bo mu się nudzi i trzeba go non-stop zabawiać. Po drugie, o ile na stoliku u sędziego zachowuje się fajnie, o tyle w porównaniu 10 sekund nie jestem w stanie go utrzymać.
I Krecik na wystawy nie jeździ.
A jestem pewna, że ktoś, kto poznałby oba koty u mnie w domu podczas wizyty, pod względem przydatności wystawowej oceniłby je dokładnie odwrotnie
