Irlandzka Myszka pisze:W czwartek Kicuś miał kroplówkę podskórną w domu. Żeby go nie stresować vet przyjechał do nas ale niestety Kicuś wpadł w depresję. Resztę czwartku i cały piątek był obrażony, odmawiał jedzenia i nawet nie dawał się dotykać. W piątek po południu dałam mu Mizatropinę na apetyt. Trochę się po niej ożywił, zaczął pyskować ale jeść nie chce dalej. Poskubie i tyle. Jakby był gruby to bym może przebolała, ale zawsze z wyglądu bardziej przypominał charta niż kota, a teraz zupełnie wychudł. Nie chce jeść jedzenia dla nerkowców, nie chce znać Renalzinu, daję mu wszystko co może go skusić byle tylko zjadł cokolwiek, ale i to przynosi marny skutek. Nie chcę go karmić na siłę bo to dla niego straszny stres.
Nie mam pojęcia co robić, nie chcę się poddać ale te wszystkie zabiegi, które koło niego robię - kroplówki, tabletki - dostarczają mu tyle stresu, że i tak go zabijam. Doprowadziłam do tego, że mnie nienawidzi.
1. Kroplówki to absolutna podstawa teraz. W czwartek dostał kroplówkę podskórną. A powinien, na mój gust, dostawać codziennie i najlepiej dożylne. Im bardziej kot sie odwadnia, tym bardziej rośnie mocznik. Mocznik zatruwa organizm. Sprawia, że w przewodzie pokarmowym pojawiają się nadżerki. Dlatego kot nie je. Ma mdłości i wymioty - choć nie zawsze.
Jeśli nie obniżysz poziomu mocznika, kot nie będzie jadł.
Nie ma innego wyjścia - kroplówki i leki. Po kilku dniach intensywnych kroplówek kolejne badania krwi, że by sprawdzić czy kot w ogóle zareagował. Cóż innego mogę jeszcze napisać?
Jesli chcesz, żeby kot przeżył, musisz tak działać.