Dzień dobry, choć dość groteskowo to brzmi.
viewtopic.php?f=1&t=172767 <- to ten pacjent jakby ktoś kojarzył @Mala1?
Kocur ok 16 letni.
Przyznaję się bez bicia że przespałem temat zębów. Raz miał robioną sanację i usunięcie zaropiałego kła, potem przyszła najpopularniejsza grypa na świecie i tak przesiedziałem z kotem w domu dwa lata ogarniając tylko zdalnie recepty na insulinę.
Wzmożone pragnienie zwalałem na cukrzycę i utratę kontroli nad glikemią (to się już zdarzało z różnych przyczyn).
W końcu udało się zobaczyć z weterynarz pod koniec marca, zleciła profil geriatryczny, wyszedł mocznik na 162, kreatynina 3.8.
Wetka chciała jeszcze wykluczyć serce więc odbyliśmy wizytę u kardiologa który wykazał że z sercem wszystko w porządku.
Z takimi wynikami zdecydowaliśmy o usunięciu problematycznych zębów pod narkozą a korzystając z okazji ogarnąć USG jamy brzusznej (pacjent niewspółpracujący).
Oczywiście kroplówki ringier lactate, nefrokril, dodatkowo tauryna i probiotyk.
W dzień zabiegu (10 maj 2023) mocznik 183, kreatynina 4.65
Kotu sam gotuję od lat karmę taką pod cukrzycę niby - rosół z wołowiny i drobiu, tabletki drożdżowe żeby dostarczyć wit z gr B, plus ryż jako "wypełniacz". Gar dzielę na pojemniki które mrożę i tak poświęcając jedną sobotę mam karmy na 1.5-2 miesięcy.
Od czasu jak sam zacząłem się nieco świadomiej żywić zwiększyłem ilość mięsa i tłuszczu kosztem ryżu. Efektem jest dość gęsty gulasz który jadł bez problemu i ze smakiem. Ale ostatnio się popsuło coś. Jeszcze przed zabiegiem apetyt się zmniejszył, najpierw niedojadał, potem w zasadzie micha stała nieruszana. Bez problemu mogłem zostawić kota na badania na czczo.
To też się zdarzało, czasami pojemnik z karmą stał za długo w lodówce i po prostu psuł się, czasami nawet ze świeżej porcji niechętnie jadł, pomagało blendowanie na taki pasztecik który mógł wylizać. teraz żaden sprawdzony numer nie działa.
Jeszcze z takich "fast foodów" miałem mleko/ smietankę 36%. Tego zwykle potrafił się opić dosłownie do porzygu. Teraz chętnie zaczyna, ale szybko kończy. Oczywiście normalnie po jedzeniu z laktozą następowały luźne stolce, ale raz na jakiś czas tak żeby przełamać rutynę nie zaszkodzi.
Do tego doszły zaparcia - niewiele jedząc nie wypróżniał się przez 4 dni (normalnie tak co drugi dzień zostawiał prezent w kuwecie). Częstotliwość oddawania moczu też spadła, spadło też pragnienie. Wetka zaleciła lactulozę, która po dwóch dniach przyniosła efekt.
Dziś kolejny bobek, chyba po tygodniu posuchy i 2x4ml lactulozy. Czarny i twardy jak kamień.
Śmietanka bez wyraźnych "efektów ubocznych" w kuwecie.
Na próbę kupiłem marketowego mokrego Gourmeta i... dawno nie widziałem go tak zmotywowanego do jedzienia. Michę wylizał do czysta.
Behawioralnie - pomijając brak apetytu - jest bardzo kiziasty, bardziej niż zwykle. Wystarczy go dotknąć i już rąbie jak traktor :201461 Tak jakby ulżenie w bólu zębów otworzyło go na pieszczochy.
Kiedy pracuję jest przy mnie, w zasadzie przesypia całe dnie, w nocy przychodzi do sypialni i śpi w nogach łóżka (czego też nie robił wcześniej).
Nie wiem co z nim zrobić. Z jednej strony wiem że marketowe smieci o zawartości mięsa poniżej 10% to syf, z drugiej na niejedzeniu stracił pół kilo w dwa tygodnie. Leków też nie przyjmuje po dobroci, wszystko dopyszczkowo strzykawą w roztworze wody/ laktulozy, co wiem że nie pozostaje bez wpływu na naszą relację i jego stres.
Kroplówki znosi dzielnie do pewnego etapu. Nie chcę z nim walczyć o każdą dawkę leku, codziennie. To nie insulina że na podstawione krzesło wskakuje, grzecznie czeka, strzał w kark i wracamy do zabawy/ spania.
Wiecie, nie wiem po prostu kiedy jest dobry moment żeby powiedzieć "żegnaj" i spelnić wzorowo swój ostatni opiekuński obowiązek.
Żeby jeszcze było po nim widać że coś mu dolega, jakby się izolował, nie dbał o siebie (a tu też ciekawostka - od usunięcia zębów zniknął mu łupież z sierści i ta też stala się jakby lepszej jakości), ale nic z tych rzeczy się nie dzieje. Tylko nie chce jeść (tego co jadł zwykle) + te cholerne zaparcia i walka o każdą dawkę leków. Z drugiej strony gładka struktura nerek, bez wyraźnej kory z tego co tak czytam nie rokuje na długie a przedewszystkim komfortowe życie.
Nie, nie pytam forum "czy uśpić kota", raczej próbuję zebrać myśli i wydarzenia ostatnich tygodni w spójną całość i może przeczytać odpowiedź od kogoś kto miał podobne doświadczenia. ten post i tak jest za długi, dziękuję jeśli ktoś dotrwał do tego miejsca.