Czy mogłam ją uratować? ;(

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Wto lis 09, 2021 20:22 Czy mogłam ją uratować? ;(

Witam... Proszę mi powiedzieć, czy był dla niej jeszcze ratunek... Co mogłam jeszcze zrobić..pozwolilam jej odejść, a może był dla niej jeszcze ratunek?
W lipcu przy sterylizacji okazało się że jedna nerka jest wielka jak balon, nerke usunięto, oddano do badania histopatologixznego. Wyniki były w normie (mocznik, kreatynina, ogólna morfologia). W październiku wróciliśmy do weta, bo Maleńka zaczela posikiwać po kątach, przyjmowała często pozycje bólowa. Diagnoza - zapalenie pęcherza. W moczu wykryto e. Coli, antybiotyk. Morfologia była słaba, ale mocznik i kreatynina nie były tragiczne. Nie robiono kici usg. Apetyt słabł.
Po paru dniach powtórzono morfologie, spadał hematokryt. W związku z brakiem jednej nerki i postępującą anemia włączono erytropoetyne w zastrzyku. Kotka nadal siusiała na miekkie podłoże. Apetyt słabł dalej, włączyłam dosmaczacze w postaci oleju z łososia, smalccu z gęsi. Powtórzono morfologie, hematokryt krytycznie niski, podwyższona kreatynina i mocznik. Dostała nerfrokril i kroplówkę w pompie by ją nawodnić. Pragnienie miała ogromne ale wciąż była odwodniona. Wykonano usg, jedyna jej nerka w obrazie wyglądała jak ta usunięta podczas sterylizacji.
Kreatynina rosła, apetytu brak, siły brak. Kotka chuda, słaba, odwodniona.. W sobotę wieczorem już chyba i ledwie widziała, poznała mnie dopiero po dotyku.
W niedziele podjęta decyzja o eutanazji.. Ale czuję że czegoś nie dopilnowałam, coś zrobiłam źle, czegoś nie zrobiłam... W poniedziałek miano jej pobrać krew i zrobic dopiero jonogram. Nie doczekała. Tam samo jak nie doczekała wizyty u nefrologia...
Tak bardzo mi jej brak.. Miała dopiero dwa, może trzy lata... Ledwie 4 miesiące miała normalny dom..

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Wto lis 09, 2021 21:35 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Jej wyniki, opis badania nerki..
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Wto lis 09, 2021 22:09 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Każda z nas tak się czuje po odejściu kochanego kota, zawsze mamy uczucie co mogłyśmy zrobić a nie zrobiłyśmy. Fakt twoja koteczka była bardzo młoda i za wcześnie odeszła.
Moj Hugo miał 13 lat i dla mnie też za wcześnie.
Zrobiłaś wszystko co mogłaś tylko los okazał się okrutny. Mocno przytulam :201428 :201428

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25552
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 11, 2021 22:49 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Zrobiłaś, ile mogłaś i to jest najważniejsze. Z własnego doświadczenia mogę tylko powiedzieć, że takie rozważania niestety nie pomagają. Śmierć Kwanta rozpamiętywałam przez pół roku i to był to dla mnie jeden z najmroczniejszych okresów w życiu. Tylko że ja miałam tego pecha, że 2 tygodnie po śmierci kota przyszły wyniki histopatologii, które wykazały, że kot miał bakteryjne zapalenie wątroby (superbakteria), a nie nowotwór, na który go leczyliśmy. To nie był żaden błąd weterynarza, po prostu objawy były zupełnie nietypowe i standardowe postępowanie nie dawało rezultatu.
Czasami decyzje podejmujemy, nie mając pełnego obrazu sytuacji, ale nie podjęcie żadnej decyzji byłoby jeszcze gorsze, bo zwierzę by po prostu cierpiało.

paranoiczna_paranoja

 
Posty: 106
Od: Pon paź 28, 2019 14:47

Post » Pt lis 12, 2021 9:28 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Wynik histopatologii pierwszej nerki miałam. Z drugą wg. Obrazu usg zaczęło dziać się to samo. Biopsji itp nic nie pobierano, Kotka była tak słaba, że podanie narkozy było ryzykiem..
Jej nerka nie produkowała erytropoetyny, dostawała w zastrzyku.. Nie było poprawy. Lekami podbijającymi żelazo i witaminy wymiotowała, Wet stwierdziła że skoro zwraca chwilę po pryzjeciu leku to podawanie jej to męczenie jej...
Z morfologii na morfologie hematokryt spadał, Malutka była coraz slabsza..
W ostatnich dniach doszło do zaostrzenia stanu nerki, zaczął zbierać się płyn. Podwyszone wskaźniki zapalne w morfologii..
A zaczęło się od zwykłej e. Coli w pęcherzu.... Krea i mocznik wtedy nie wskazywały nic na to co się wydarzy... Słabsze miała tylko wyniki czerwonokrwinkowe
.

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Pt lis 12, 2021 9:32 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Wynik histopatologii pierwszej nerki miałam. Z drugą wg. Obrazu usg zaczęło dziać się to samo. Biopsji itp nic nie pobierano, Kotka była tak słaba, że podanie narkozy było ryzykiem..
Jej nerka nie produkowała erytropoetyny, dostawała w zastrzyku.. Nie było poprawy. Lekami podbijającymi żelazo i witaminy wymiotowała, Wet stwierdziła że skoro zwraca chwilę po pryzjeciu leku to podawanie jej to męczenie jej...
Z morfologii na morfologie hematokryt spadał, Malutka była coraz slabsza..
W ostatnich dniach doszło do zaostrzenia stanu nerki, zaczął zbierać się płyn. Podwyszone wskaźniki zapalne w morfologii..
A zaczęło się od zwykłej e. Coli w pęcherzu.... Krea i mocznik wtedy nie wskazywały nic na to co się wydarzy... Słabsze miała tylko wyniki czerwonokrwinkowe
.

Nie obwiniam weterynarzy co ją badali i leczyli.. Sama Pan doktor co ją prowadzila mówiła że na tym etapie nie ma dość wiedzy by ją leczyć podając nam namiary do dr Neski.
Ale mogłam ja wcześniej zabrać ją do specjalisty. Przecież widziałam że nie było nic lepiej. Ostatnie 2-3 dni ledwo trzymała się na łapkach.. Wtedy już było za późno na cokolwiek... ;(

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Sob lis 13, 2021 0:09 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Bardzo Ci współczuję straty Twojej koteczki w tak mlodym wieku i dramatycznych okolicznosciach:(
Wynik histopatologii jest mało czytelny ale piszą tam o rokowaniach bardzo ostrożnych. Chciałabym Ci coś madrego napisać, ale nie jestem lekarzem. Myślę, że koteczka miała pecha, ze takie paskudne choróbsko się jej przyczepiło. Znasz jej przeszłość, piszą w tym wyniku (o ile dobrze przeczytalam) o urazie jako możliwej przyczynie zapalenia tej usuniętej nerki?
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3143
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Sob lis 13, 2021 0:58 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Wiele nie wiem. Domyślam się że miała kiedyś dom, bo ogółem w domu się dość dobrze odnalazła, choć do ludzi była raczej nie ufna, ale nie dzika...zaufała tylko mi.. Reszte domownikow akceptowała, ale traktowała z dystansem..
Najprawdopodobniej była wyrzucona.. Jak zaszła w ciążę, albo wykryto chorobę....
wet moiwl że takie schorzenie to raczej genetyka. Raz się okocilax odebrano jej dzieci, ją biedną zostawiono (tyle wiem od ludzi gdzie bytowała), drugi raz jak urodziła interweniowałam z fundacją. Ślepy miot uśpiono, ona poczekała na sterylizację... Wtedy okazało się jaki jest stan tej jednej nerki.... Mimo wszystko chciałam dać jej dom.
Znałam ją wcześniej bo dokarmiałam koty w tej okolicy. Z początku myślałam że to maksymalnie
pół roczne kocie dziecko... Taka była maleńka ;(

Jakby to był uraz to raczej po czasie nie zachorowała by druga nerka? W domu na nią chuchalam, dmuchałam by jej się krzywda nie stała... Druga kotka się z nią bawiła ale nie była w stosunku do niej agresywna.

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Sob lis 13, 2021 1:02 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

:201481
Sle Ci wyrazy wspolczucia. Niestety czasem tak sie zdarza, ze chocby nie wiem co sie robilo, nie wygra sie z chorobskiem albo nagle inna choroba sie ujawni, czasem wszystko sie zaczyna sypac:-( Najwazniejsze jest dobro zwierzaka, a to znaczy NIE zeby byl jak najdluzej z nami tylko aby nie cierpial, nie czul bolu, mial najwyzszy mozliwy komfort zycia. Niektore zwierzaki odmawiaja wspolpracy przy leczeniu, zabiegi/podawanie lekow/jazdy do weterynarza sa dla nich zbyt stresujace i wtedy tez trzeba to uszanowac i nie meczyc w ostatnich chwilach zycia uporczywym leczeniem, ktore zycia i tak nie uratuje. Przykro mi bardzo, ze Twoja kicia musiala tak wczesnie odejsc. Postaraj sie nie dreczyc, poniewaz zrobilas co moglas. To bardzo bolesne ale Jej czas z Toba niestety dobiegl kresu.
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4246
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

Post » Sob lis 13, 2021 10:57 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Ona we wszystkim współpracowała... Jakby wierzyła ze uda mi się jej pomóc..
Czytam tu i widzę że z nie takich przypadków koty wychodzily... A ja skróciłam jej cierpienie i zabrałam jej szanse na przeżycie..
Wróciłam w sobotę w nocy z pracy i ona tak leżała patrząc w sufit tak nieprzytomnie.. Zareagowała dopiero na dotyk. Jak wychodziłam wcześniej do pracy była jeszcze przyomna...
W niedzielę na badaniu była jak laleczka.. Nieobecna, nawet postawiona na lapki nie wiedziała co się dzieje.. Jedynie oddychała i biło serduszko..

Ale jakbym od razu zabrała ją do dr Neski?
Nie wiedziałam że zwykle zapalenie pęcherza przerodzi się w takie coś...
Wykluczono jedynie fip, mimo że w opisie histopatologii jest wspomniane. W jednej i drugiej lecznicy gdzie ją konsultowałam powiedzieli ze to genetyka. Jak u niektórych rasowych kotów... Nie wiadomo nic o jej przodkach..

Na samym początku leczenia, jeszcze przed dawką erytropoetyny zasugerowano że jeśli to nie pomoże to rozważano by ewentualną transfuzje krwi..
Czemu mimo erytropoetyny krwinek jej ubywało? Wiem że jadła tyle co nic, ale w początkowej fazie choroby jeszcze jadła.. Dostawała wysoko mięsne puszki, w późniejszym czasie zeszłam z jakości by jadła cokolwiek (uwielbiała maxi natural kurczakowe z Biedry) - lepiej by jadła cokolwiek niż nie jadła nic... Nerkowych karm nie chciała tknąć.
Dostała nefrokrill na wyłapywanie fosforu.. Apetyt malał, że później ledwie polizała jakakolwiek karmę... Albo się odwracała.. Miskę podstawialam jej dosłownie pod nosek, śniadanie do łóżka ;(

U mnie nie jadła suchej karmy nigdy.
Ale zanim ją wzięłam jadła co mogła. Suche, mleko, pełne much resztki mięsa. Wiem bo dogladalam bezdomniaki gdzie bytowala i wiem co tam było.. Nie tylko ja karmiłam...
Ale czy rok czy pół roku żywienia mogljej aż tak zaszkodzić? Są ludzie co powiedzą ze "mój kot całe życie na suchym, mleku i resztkach ze stoku a ma już 10lat...)
Wiem że takie żywienie jest sszkodliwe ale aż takie szkody w aż tak krótkim czasie?
Koteczkę Wet ustalil na rok-dwa, nie starszą... Mógł się pomylić w tej kwestii? Ale chyba nie aż tak żeby wziął staruszkę za ledwie nastolatkę?

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Sob lis 13, 2021 21:31 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Czuje się winna że nie walczyłam dłużej.. Że się poddałam.. Czasu nie cofnę.. A może by żyła nadal, może by z tego wyszła.. Tak nie wiem i nigdy się nie dowiem.
Była słaba, nie miała sił.. Ale same nerki podobno nie bolą?
Jakby była większa możliwe byłyby dializy..
Może jakbym karmiła ją barfem pod jej chorobę? Może by miała lepsze wyniki.. Surowe uwielbiała..

A "bliscy" potrafią tylko dobić, że co wyjesz, to tylko kot..
Nie to nie tylko kot..
Mnie jednej zaufala.. A ja ją zabiłam, poddając się...

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Sob lis 13, 2021 21:45 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Walczyć warto tak długo, jak zwierzak ma siły walczyć. To Ty ją znałaś i to tylko Ty mogłaś podjąć decyzję, kiedy miała już dość.

Z tego, co piszesz, kotce pogorszyło się szybko. W stanach ostrych BARF by nic nie pomógł, bo BARF nie leczy. Jest to super sposób żywienia kotów nerkowych, ale chorych przewlekle, u których walczy się o spowolnienie choroby.

Dializa to też dość dyskusyjna kwestia. Na pewno dołożyłaby kotu stresu. Do tego jest to zabieg, który warto wykonywać, jeśli jest duża szansa, że pacjent po kilku zabiegach już dalej dializ potrzebować nie będzie. Inaczej to tylko męczarnia niezapewniająca minimalnego komfortu życia.

Myślę, że wszyscy tutaj doskonale wiedzą, że to nie był "tylko" kot...

paranoiczna_paranoja

 
Posty: 106
Od: Pon paź 28, 2019 14:47

Post » Sob lis 13, 2021 22:06 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Pani doktor co ją prowadziła szukała informacji nt dializ i ogółem ona i tak była za mała na dializę (2,5 kilo, podobno dializę wykonuje się u większych kotów..)
Przeszczep wiem, że to odbywa się kosztem skrócenia życia innemu kotu, także na to co by nie było bym się nie zdecydowała... Po usunięciu pierwszej nerki, druga wydawała się ok.. Wyniki też były zadowalające... Skąd więc taki nagly zwrot?
Koty chorują ze stresu, ale miała dostęp do wszelkich zasobów, nawet po socjalizacji dogadała się super z drugą kotką..nie było rywalizacji, ani o jedzenie, kuwetę czy o moją uwagę.. Nie miała nic a nic powodu do stresu.. :(

szaky7331

 
Posty: 12
Od: Wto lis 09, 2021 20:16

Post » Sob lis 13, 2021 22:39 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

A dlaczego ludzie jednego dnia są zdrowi, a drugiego padają trupem, idąc ulicą?

Nigdy nie jesteśmy w stanie nad wszystkim zapanować. Może kotka gdzieś złapała lekooporną bakterię, która dawała takie objawy? Takie rzeczy ujawniają się przy najmniejszym spadku odporności niestety :( Może to faktycznie była genetyka? Może jakiś potworny zbieg okoliczności? Nigdy nie będziemy do końca wiedzieć.

paranoiczna_paranoja

 
Posty: 106
Od: Pon paź 28, 2019 14:47

Post » Nie lis 14, 2021 0:10 Re: Czy mogłam ją uratować? ;(

Kochana szaky7331, czytam to co napisalas i znam to bardzo dobrze. Mam podobne mysli tylko zarzucam sobie, ze za dlugo meczylam beznadziejnym leczeniem moje chore kotki. Tez zarzucam sobie zle decyzje oraz to, czego nie zrobilam albo co zrobilam zle. To bardzo trudne i bolesne.
Czytajac to co piszesz o swojej kici, jak ja leczylas - bylas dla niej aniolem! Bardzo mi przykro, ze sie nie udalo:-((( Najwazniejsze, ze Malutka byla kochana i miala w Tobie wsparcie do konca. To takie niesprawiedliwe, ze tak krotko bylo Wam dane byc razem.
Masz prawo czuc ten wielki bol, ktory czujesz. Strata zwierzaka jest tak samo bolesna dla wrazliwego czlowieka jak strata kazdego innego czlonka rodziny. Zaloba to proces i z czasem bedzie Ci troszke lzej. Wiem, ze bardzo cierpisz. Przykro mi, ze rodzina tego nie rozumie ale nie daj sobie wmowic, ze to tylko kot i nie pozwol, by trywializowano Twoje uczucia. Najlepiej rozmawiac wowczas z ludzmi, ktorzy to rozumieja tak jak tu na forum.
edit: i jeszcze chcialam napisac, ze popieram to, co napisala paranoiczna_paranoja. Nam sie wydaje, ze wszystko zalezy od nas, ze mamy kontrole nad wszystkim ale tak nie zawsze jest. Wiele rzeczy jest poza nami i chocby nie wiem co, nie da sie po prostu...
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4246
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kocilla de Mru i 55 gości