Witajcie!
Bardzo miło mi dołączyć do Waszego grona, choć mniej miły powód mnie tu sprowadza. Bardzo serdecznie proszę Was o poradę i o wyrozumiałość - nie jestem kocim specjalistą, niektóre nazwy, parametry to dla mnie nadal czarna magia.
W zeszłym roku przygarnęłam kotkę, ktora wcześniej, przynajmniej przez jakiś czas była bezdomna, choć myślę, że niezbyt długo, bo była okazała, piękna, zadbana. Przebywała w domu tymczasowym, tymczasowy opiekun ją zaszczepił, odrobaczył, wysterylizował. I jest od tamtego momentu moim trójkolorowym szczęściem i jedyną towarzyszką życia. Nie znam jej dokładnego wieku z oczywistych powodów, ale na moje i weterynarza oko ma około 5 lat.
Kicia mimo, że nie była wielkim łasuchem była okazałych rozmiarów a niedawno zauważylam, że zeszczuplała. Zabrałam Ją do weterynarza, zrobiono szczegółowe badania krwi. I co się okazało? Kreatynina 2,8. Pozostałe wyniki w porządku, mocznik na górnej granicy, ale w normie. Padła diagnoza wczesnej niewydolności nerek, od razu wzdrożono dietę Renal, kapsułki RenalVet i kroplówki z płynem Ringera. Jesteśmy teraz po drugiej kroplówce, mamy przyjeżdżać co 2-3 dni przez jakieś 2 tygodnie, a potem ponowić badania.
Do czego zmierzam. Nie mam doświadczenia w leczeniu kotka nerkowego, to mój pierwszy zwierzaczek od czasów dzieciństwa, nie mam więc też doświadczenia z weterynarzami. Przestraszyłam się bardzo. Zdziwiło mnie, że nie zbadali jej moczu ani nie zrobili usg, tylko na podstawie tych wyników krwi wdrożyli takie w moich oczach - przerażające leczenie. Czytam masowo o tej chorobie teraz i popadam już chyba w paranoję, kotkę obserwuję jak głupia i już teraz wszystko mnie niepokoi. Nie wiem, czy weterynarz postawił słuszną diagnozę i podjał odpowiednie leczenie, nie wiem czemu nie zbadano jej moczu. Gdy czytam opinie na temat weterynarzy w moim mieście jest jeszcze gorzej. Jedni jednych zachwalają, inni krytykują.
Poza schudnięciem nie zauważylam u kotki żadnych innych niepokojących objawów. Jest trochę mniej aktywna niz np. jeszcze latem. Trochę więcej śpi i się wygrzewa, trochę rzadziej dostaje tego kociego szaleju.
Jak wspominałam nigdy nie była łasuchem, ale je normalnie, tą dieteczną karmę też zaakceptowała. Pije wodę, choć niewiele. Załatwia się, nie zauwazyłam, żeby robiła to częściej lub rzadziej niż zwykle. Nie wymiotuje.
Natomiast źle znosi wizyty u weterynarza, dziś broniła się zaciekle przez wkłuciem a mi łzy się cisną do oczu jak to widzę.
Czy wg Was podjęte leczenie jest słuszne? Czy może zaszkodzić kotu, jeśli diagnoza nie jest prawidłowa? Czy powinnam zmienić lekarza, czy się po prostu uspokoić, wybrac wszystkie kroplówki i czekać na dalszy ciąg wydarzeń?
Z góry dziękuję za wszystkie porady, krytykę też z pokorą przyjmę.
Pozdrowienia!