Witajcie,
chciałam prosić o radę w sprawie prowadzenia cukrzycy mojego obecnie 10,5 letniego Jaśka. Muszę wszystko opisać, to trochę zajmie...
Półtora roku temu, tuż po 9tych urodzinach, Jasiek zachorował na idiopatyczne zapalenie trzustki. Doszło do stanu ostrego i "zapalenia kota", które udało się opanować dopiero po kilkunastu tygodniach. Przewlekłe zapalenie trzustki jednak trwa do dzisiaj - lipaza trzustkowa 8 ug/l (norma 0,01-3.5). Dodatkowo, już na początku, rozwinęła się cukrzyca i białkomocz, bez choroby nerek, którą udałoby się weterynarzom zdiagnozować.
Od razu wyjaśnię, że od ustabilizowania choroby Jasiek nie ma żadnych objawów gastrycznych - wymiotów, biegunek etc. Zrobilam specjalistyczne badanie krwi na jesieni, które pokazało że działanie zewnątrzwydzielnicze trzustki nie jest zaafektowane. Kupy są prawidłowe i na czas. Sikanie i picie w normie, stabilne. Od początku choroby niestety jest i trwa wilczy apetyt. Po poczytaniu internetu liczylam że przejdzie po ustabilizowaniu cukrzycy, tak się jednak nie stało. Przechodzę do tematu właściwego - cukrzycy.
Pomiary glukozy od początku choroby oscylował wokół 300, a fruktozamina była w normie. Weterynarz próbował opanować sytuację dietą, tzn. pokarmem z niskim NfE. Ze względu na nerki najlepsze byłyby dla niego markowe karmy dietetyczne nic nie zawierające - tzn. mało cukru, mało białka, lekko strawne, ale Jasiek zdecydowanie odmawia jedzenia tych glutów. Dostaje gotowanego kurczaka, karmy z cukrem < 10% (Animonda vom Feinsten etc. ), i czasem przemrożoną wołowinę. W tej chwili waży 6,9 kg.
Ponieważ korekcja diety na początku nie pomogła na glukozę, wracało ostre zapalenie , a fruktozamina lekko wyszła za normę wprowadziliśmy insulinę - Lantus Solo Star. Dostaje ją do dzisiaj co 12 godzin.
Przyznaję, że nie mierzę Jaśkowi cukru codziennie przed podaniem insuliny. Na początku robiliśmy często krzywe cukrowe i dodatkowe kontrolne poj. pomiary. Potem krzywa co 2, 3 tygodnie po zmianie dawki. Cel był taki, żeby znaleźć dobrą dawkę i tylko kontrolnie robić pomiary . Niesety przed ukończeniem tego tuningu trwającego miesiącami przeprowadziliśmy się. Tu gdzie jestem teraz ludzie nie leczą kotów cukrzycowych, weterynarze nie mają doświadczeń, a cukrzyca u Jaśka nie jest prosta.
Oto krzywa cukrowa z grudnia 2020 i fruktozamina w tym czasie przy dawce 8/6j (dzień/noc):
na czczo - 264, 4h - 162, 8h - 156, 12h - 154; fruktozamina 332 umol/l (norma 190-365). Idealnie myślałam, mam tą dawkę.
Niestety w styczniu coś się zaczęło psuć, wszystkie pomiary wyskoczyły powyżej 250, a w lutym powyżej 300 - na czczo - 336, 4h - 311, 8h - 322, 12h - 332. Zwiększyłam dawkę stopniowo do 10 /8 j. ale to nie pomaga. Czytałam, że jeżeli trzeba więcej niż 1.5j/kg kota żeby zbić cukier poniżej 300mg, to świadczy już o insulinooporności, o której w przypadku kotów bardzo rzadko się mówi. Dotarłam do tej granicy. Lekarka tutaj zasugerowała kontakt z dietetykiem kocim... nie potrafi poradzić co z insuliną. Drugi weterynarz, którego próbowałam podpytać też nie potrafi prowadzić insuliny. Też wspomniał o diecie, ale żeby jakieś konkrety to nie.
Jeszcze trochę o Jaśku - Jasiek całe życie był dobrze zbudowany, nawet przed kastracją. Jest dużym kotem, z grubym koścem, jednak przy wadze 7kg widać otyłość. Wbrew temu jak wyglądał, całe życie bardzo mało jadł. Dopiero od czasu choroby jest ciągle głodny. Co 2, 3 godziny przychodzi i płacze, zada 300-400g karmy dziennie.
Czasem myślę, że może On zajada ból brzuszka, który mu dokucza
, bo tak naprawdę chce ciągle jeść coś smacznego, muszę szukać urozmaiceń. Przychodzi też się do mnie przytulać częściej niż kiedyś... Nie będzie to silny ból jak na początku choroby, potrafię to odróżnić, ale może stały dyskomfort. Jednym z pierwszych symptomów choroby było, że przestał spać na miękkim i zwijać się w kłębek. Śpi teraz zawsze na podłodze, na twardym, na boku. Żyje obecnie tym samym trybem co od miesięcy - dużo śpi, trochę pochodzi po ogrodzie, czasem pobiegnie, podrapie drzewa. Na jesini polował na myszy. (Moje koty mieszkają w domu, ale wychodzą i poruszają się po ogrodzonym terenie ok. 500m2). Sierść jest coraz gorsza. Ponad rok temu miał wygolony brzuszek do USG i ta sierść nie odrosła. Czegoś takiego weterynarze też nie widzieli.
Czy jest tutaj kto potrafi podpowiedzieć:
1. Czy można jeszcze dodać insuliny? A jak nie może nie-weterynarz tutaj takiej rady udzielić to czy jest weterynarz który udzieli porady telefonicznie? Ja zapłacę, tylko niech ktoś zechce radzić ... Dłuższe podróże odpadają, megastres.
2. Czy powinnam jednak ograniczać jedzenie, odważać i wydzielać? Jeśli tak to ile?! Żaden weterynarz nigdy nie potrafił mi tego powiedzieć, pytam, wzruszają ramionami...
3. Wie ktoś o istnieniu kociego dietetyka ktorego mogę prosić o radę?
Uf... było tej pisaniny. Bardzo proszę w imieniu swoim i Jaśka o odpowiedź na powyższe jeżeli ktoś może, albo o inne wskazówki. Ja na tą chwilę planuję kontrolne USG i sprawdzenie fruktozaminy. Może potem zadzwonię do starych weterynarzy z Warszawy, może się zlitują. Tak normalnie nie oddzwaniają jeżeli nie widzą pacjenta dłużej niż 2 miesiące.