To ja również się podłączę na moment, choć już bez mojej kici.
Nasza kota w chwili rozpoznania PNN miała około 20 lat ... Wypadające ze starości kły, jedną nerkę, zaburzenia neurologiczne... Ale była szczęśliwym i radosnym kotem. Pewnie, że nie ganiała jak kociak za zabawkami, ale była z nami całą sobą - witając po powrocie z pracy, pakując się do łóżka. Walczyliśmy przez 6 miesięcy, kiedy prawie w ogóle nie jadła sama i przez cały czas była przeze mnie karmiona strzykawką. W tym okresie było sporo trudnych i przerażających momentów (np. atak drgawek), ale było też mnóstwo pięknych, które są z nami teraz, gdy ona jest w ósmym kocim niebie (polecam piękne wiersze Franciszka Klimka
)
Kiedy nadszedł moment, w którym trzeba było podjąć tą okropnie trudną decyzję wiedzieliśmy, nie było wątpliwości. Póki te wątpliwości są, trzeba walczyć. PNN w stadium skrajnym naprawdę nie pozostawia wyboru - wiadomo, co trzeba zrobić. Póki kot mruczy, próbuje się bawić, przychodzi się przytulić - znaczy chce żyć. Wydaje mi się jednak, że u starego kota dynamika procesu jest większa - u nas od stanu dobrego (tzn. kot chodzący, mruczący, ba nawet podróżujący) do stanu, w którym była półprzytomna minęły 2,5 doby.
Powodzenia, trzymajcie się dzielnie!