Czy moja kotka jest dobrze leczona?
Napisane: Pon gru 11, 2017 22:49
Witam wszystkich bardzo serdecznie i proszę o jakieś wskazówki, poradę, bo nie wiem, czy nie szkodzimy naszej koteczce.
Nasza koteczka (ma 10 lat) ponad 2 tygodnie temu przeszła operację (z powodu stwierdzonej niedrożności przewodu pokarmowego - zdjęcie rtg wykazało, że ma zagazowany żołądek, może jakiś płyn w jelitach, zalegający kał, nie było widać ciała obcego, ale powiedziano nam, ze tak nie wygląda przewód pokarmowy u zdrowego kota). Padła natychmiastowa decyzja o operacji, bo kicia wymiotowała od kilku dni (pierwszy raz to był chyba poniedziałek). A teraz historia tych wymiotów:
We wtorek znowu zwymiotowała, wiec zaczęłam podejrzewać, ze połknęła coś (zdarzało się to wcześniej, ale zawsze wyrzucała połknięty fragment tasiemki, czy sznurka "górą" lub "dołem"). Wymioty nie były częste, kicia wyglądała dobrze, więc chciałam dać jej trochę czasu. W środę faktycznie zwymiotowała pióro od zabawki i nitkę (nie mamy pojęcia skąd ją wzięła). Myśleliśmy, że będzie już ok.
W czwartek znowu wymioty (rano), ale kicia je, pije i siusia, ale od poniedziałku nie ma kupy.
W piątek - wymioty, ale kicia w fantastycznej formie: bawi się, je, myje, biega. No ale nie ma kupy. Idziemy zatem do weterynarza - niby kot wygląda nieźle, wet twierdzi, ze może zwymiotowała już wszystkie ciała obce, ale ma podrażniony żołądek, więc dała kotu kroplówkę, zastrzyk z lekiem przeciwwymiotnym, antybiotyk na dwa dni (do powtórzenia jeszcze 2 razy) i lek przeciwzapalny, ale nie powiedziała jaki. A okazało się, że było to steryd i to działający 2 tygodnie (w drugim gabinecie powiedziano nam, ze takiego sterydu nie daje się kotu, który ma 10 lat, nie miał zbadanej krwi i nie wiadomo, w jakim stanie są jego nerki).
Kicia po powrocie do domu domagała się jedzenia, była w świetnej formie. Chciała jeść swoje chrupki (RC Indoor), ale dostałyśmy zakaz od weta (miałyśmy czekać 2-3 godziny, aż leki zaczną działać).
Po tym czasie kicia zaczęła lekko słabnąc, stała się apatyczna, nie chciała jeść chrupek. Rano (była to sobota) zjadła trochę chrupek, ale już dziwnie leżała na krześle (była dziwnie rozmiękczona). Zawołałam ją do saszetki z ryba (zawsze lubiła), ale ona zjadła tylko trochę, odeszła kawałek, usiadła i zaczęła się lekko kiwać (na siedząco). Od razu poszła do kuwety, zrobiła siku i zaczęła robić wreszcie kupkę, ale szlo jej to dosyć wysiłkowo. Wyszło parę suchych kawałków, kicia nie dokończyła się załatwiać, wyszła szybko z kuwety, poszła w swoje miejsce, gdzie zawsze wymiotuje - zwymiotowała karmą, odeszła parę kroków i położyła się na boku z szeroko otwartym pyszczkiem i szerokimi źrenicami - zaczęła dyszeć. Myślałam, ze ona już umiera
Położyłyśmy ją na łóżku pod kocem i zaczęłyśmy się zbierać do weta. Kicia była słaba, ale widać było, ze trochę jej już lepiej. Gdy zaglądałyśmy pod koc, reagowała na nasz widok mruknięciem.
Wet (ten sam gabinet, co w piątek, ale inny lekarz) nie widział nic strasznie niepokojącego. Kazał się kici przespacerować po podłodze (dala radę, bo stres i adrenalina zrobiły swoje - kicia jest ogromnym wrażliwcem, potem w szpitalu powiedziano nam, że stresuje się dużo bardziej od innych zwierząt i nawet jak jest słaba to walczy przy zabiegach ). Kicia znowu miała dostać 2 zastrzyki i do domu Odmówiliśmy i pojechaliśmy do kliniki.
Tam stan kota został oceniony jako ciężki - powiedzieli, ze jest skrajnie odwodniona. Nie mogła normalnie utrzymać głowy, leżała i miała nieobecny wzrok (jakby była splątana). Jej stan pogarszał się zaskakująco szybko.
Pobrali krew, zrobili rtg (o wynikach pisałam wyżej) i zabrali na laparotomię. Powiedziano nam, ze stan jest ciężki i kicia może nie przeżyć operacji. Po wybudzeniu (długo się wybudzała) była w jeszcze gorszym stanie - przeciekała przez palce, jakby nie miała władzy nad ciałem.
Kicie ostatecznie postawili na nogi i dali nam ją do domu (to tak w wielkim skrócie, bo oczywiście mam historię leczenia, ale nie wiem, co jest naprawdę ważne). Mogę tu zamieścić dzień po dniu, ale nie wiem, czy ktokolwiek przez to przebrnie.
Ostatecznie stwierdzono, że kicia ma najprawdopodobniej pnn (wyszło to przy okazji niedrożności). Diagnoza wg weta nie jest jeszcze ostateczna.
Ostatnie wyniki mocznika i kreatyniny:
mocznik 13,6 (82,01) - 5,00-11,3 (30,2 - 68,1)
kreatynina 322, 9 (3,65) - 1,00 - 168,0 (0,011-1,90)
Fosfor był w dwóch poprzednich badaniach w normie laboratoryjnej, ale teraz niestety już jest wyższy (ktoś ma pomysł czemu nagle wzrósł?) i wynosi 1,97 (6,11) - 0,800-1,90 (2,48-5,89). Czytałam gdzieś, ze to wynik kroplówek (chyba tej z aminokwasami). Dostawała tez pastę z potasem i tam w skaldzie też był chyba fosfor.
Pierwsze wyniki były takie:
mocznik 209 - 25 - 70 (norma)
kreatynina 5,8 - 0,6 - 1,8 (norma)
fosfor 4,2 - 3,0 - 6,8 (norma)
Kicia obecnie ma dostawać w domu 250 ml natrium chloratum (wcześniej był ringer, ale potas jest juz przy gornej granicy, przed operacja miała jego niedobór) i dwie kapsułki nefrokrilla. Badanie za niecałe dwa tygodnie.
Miała usg nerek, badanie moczu, 3 razy morfologię z jonogramem. Napiszcie, co jest szczególnie ważne, to wpisze wyniki badan.
Kicia nie chce jesć renala, schudla, najlepiej jej wchodzi surowy kurczak Widać, że jest zestresowana, nie mruczy. Co ciekawe nie chce jeść swoich starych chrupek, ktore je juz od długich lat i domagała się ich nawet tuż po operacji. Zawsze po chrupkach pila wodę,a teraz skoro nie czuje pragnienia (po kroplowkach), to może nie je chrupek, bo zawsze jadla je w towarzystwie wody? Widac, ze chce się napić, ale mało pije z miseczki (co jest podobne normalne po kroplowce).
Czy 250 ml na dzień, to nie jest za dużo płynu w kroplowce? Jak ją zachęcić do jedzenia? (psychotrop podziałał 3 godziny).
Czy steryd mógł jej bardzo zaszkodzić (pogorszenie nastąpiło po podaniu sterydu)? Działał potem aż 2 tygodnie Kiedyś po zastrzykach w tym samym gabinecie tez tak dyszala, ale na siedząco. Czy to nagle załamanie zdrowia mogło nastąpić po samym sterydzie?
Co zrobić, żeby psychicznie odżyła?
Proszę o wszelkie rady i wskazowki.
Nasza koteczka (ma 10 lat) ponad 2 tygodnie temu przeszła operację (z powodu stwierdzonej niedrożności przewodu pokarmowego - zdjęcie rtg wykazało, że ma zagazowany żołądek, może jakiś płyn w jelitach, zalegający kał, nie było widać ciała obcego, ale powiedziano nam, ze tak nie wygląda przewód pokarmowy u zdrowego kota). Padła natychmiastowa decyzja o operacji, bo kicia wymiotowała od kilku dni (pierwszy raz to był chyba poniedziałek). A teraz historia tych wymiotów:
We wtorek znowu zwymiotowała, wiec zaczęłam podejrzewać, ze połknęła coś (zdarzało się to wcześniej, ale zawsze wyrzucała połknięty fragment tasiemki, czy sznurka "górą" lub "dołem"). Wymioty nie były częste, kicia wyglądała dobrze, więc chciałam dać jej trochę czasu. W środę faktycznie zwymiotowała pióro od zabawki i nitkę (nie mamy pojęcia skąd ją wzięła). Myśleliśmy, że będzie już ok.
W czwartek znowu wymioty (rano), ale kicia je, pije i siusia, ale od poniedziałku nie ma kupy.
W piątek - wymioty, ale kicia w fantastycznej formie: bawi się, je, myje, biega. No ale nie ma kupy. Idziemy zatem do weterynarza - niby kot wygląda nieźle, wet twierdzi, ze może zwymiotowała już wszystkie ciała obce, ale ma podrażniony żołądek, więc dała kotu kroplówkę, zastrzyk z lekiem przeciwwymiotnym, antybiotyk na dwa dni (do powtórzenia jeszcze 2 razy) i lek przeciwzapalny, ale nie powiedziała jaki. A okazało się, że było to steryd i to działający 2 tygodnie (w drugim gabinecie powiedziano nam, ze takiego sterydu nie daje się kotu, który ma 10 lat, nie miał zbadanej krwi i nie wiadomo, w jakim stanie są jego nerki).
Kicia po powrocie do domu domagała się jedzenia, była w świetnej formie. Chciała jeść swoje chrupki (RC Indoor), ale dostałyśmy zakaz od weta (miałyśmy czekać 2-3 godziny, aż leki zaczną działać).
Po tym czasie kicia zaczęła lekko słabnąc, stała się apatyczna, nie chciała jeść chrupek. Rano (była to sobota) zjadła trochę chrupek, ale już dziwnie leżała na krześle (była dziwnie rozmiękczona). Zawołałam ją do saszetki z ryba (zawsze lubiła), ale ona zjadła tylko trochę, odeszła kawałek, usiadła i zaczęła się lekko kiwać (na siedząco). Od razu poszła do kuwety, zrobiła siku i zaczęła robić wreszcie kupkę, ale szlo jej to dosyć wysiłkowo. Wyszło parę suchych kawałków, kicia nie dokończyła się załatwiać, wyszła szybko z kuwety, poszła w swoje miejsce, gdzie zawsze wymiotuje - zwymiotowała karmą, odeszła parę kroków i położyła się na boku z szeroko otwartym pyszczkiem i szerokimi źrenicami - zaczęła dyszeć. Myślałam, ze ona już umiera
Położyłyśmy ją na łóżku pod kocem i zaczęłyśmy się zbierać do weta. Kicia była słaba, ale widać było, ze trochę jej już lepiej. Gdy zaglądałyśmy pod koc, reagowała na nasz widok mruknięciem.
Wet (ten sam gabinet, co w piątek, ale inny lekarz) nie widział nic strasznie niepokojącego. Kazał się kici przespacerować po podłodze (dala radę, bo stres i adrenalina zrobiły swoje - kicia jest ogromnym wrażliwcem, potem w szpitalu powiedziano nam, że stresuje się dużo bardziej od innych zwierząt i nawet jak jest słaba to walczy przy zabiegach ). Kicia znowu miała dostać 2 zastrzyki i do domu Odmówiliśmy i pojechaliśmy do kliniki.
Tam stan kota został oceniony jako ciężki - powiedzieli, ze jest skrajnie odwodniona. Nie mogła normalnie utrzymać głowy, leżała i miała nieobecny wzrok (jakby była splątana). Jej stan pogarszał się zaskakująco szybko.
Pobrali krew, zrobili rtg (o wynikach pisałam wyżej) i zabrali na laparotomię. Powiedziano nam, ze stan jest ciężki i kicia może nie przeżyć operacji. Po wybudzeniu (długo się wybudzała) była w jeszcze gorszym stanie - przeciekała przez palce, jakby nie miała władzy nad ciałem.
Kicie ostatecznie postawili na nogi i dali nam ją do domu (to tak w wielkim skrócie, bo oczywiście mam historię leczenia, ale nie wiem, co jest naprawdę ważne). Mogę tu zamieścić dzień po dniu, ale nie wiem, czy ktokolwiek przez to przebrnie.
Ostatecznie stwierdzono, że kicia ma najprawdopodobniej pnn (wyszło to przy okazji niedrożności). Diagnoza wg weta nie jest jeszcze ostateczna.
Ostatnie wyniki mocznika i kreatyniny:
mocznik 13,6 (82,01) - 5,00-11,3 (30,2 - 68,1)
kreatynina 322, 9 (3,65) - 1,00 - 168,0 (0,011-1,90)
Fosfor był w dwóch poprzednich badaniach w normie laboratoryjnej, ale teraz niestety już jest wyższy (ktoś ma pomysł czemu nagle wzrósł?) i wynosi 1,97 (6,11) - 0,800-1,90 (2,48-5,89). Czytałam gdzieś, ze to wynik kroplówek (chyba tej z aminokwasami). Dostawała tez pastę z potasem i tam w skaldzie też był chyba fosfor.
Pierwsze wyniki były takie:
mocznik 209 - 25 - 70 (norma)
kreatynina 5,8 - 0,6 - 1,8 (norma)
fosfor 4,2 - 3,0 - 6,8 (norma)
Kicia obecnie ma dostawać w domu 250 ml natrium chloratum (wcześniej był ringer, ale potas jest juz przy gornej granicy, przed operacja miała jego niedobór) i dwie kapsułki nefrokrilla. Badanie za niecałe dwa tygodnie.
Miała usg nerek, badanie moczu, 3 razy morfologię z jonogramem. Napiszcie, co jest szczególnie ważne, to wpisze wyniki badan.
Kicia nie chce jesć renala, schudla, najlepiej jej wchodzi surowy kurczak Widać, że jest zestresowana, nie mruczy. Co ciekawe nie chce jeść swoich starych chrupek, ktore je juz od długich lat i domagała się ich nawet tuż po operacji. Zawsze po chrupkach pila wodę,a teraz skoro nie czuje pragnienia (po kroplowkach), to może nie je chrupek, bo zawsze jadla je w towarzystwie wody? Widac, ze chce się napić, ale mało pije z miseczki (co jest podobne normalne po kroplowce).
Czy 250 ml na dzień, to nie jest za dużo płynu w kroplowce? Jak ją zachęcić do jedzenia? (psychotrop podziałał 3 godziny).
Czy steryd mógł jej bardzo zaszkodzić (pogorszenie nastąpiło po podaniu sterydu)? Działał potem aż 2 tygodnie Kiedyś po zastrzykach w tym samym gabinecie tez tak dyszala, ale na siedząco. Czy to nagle załamanie zdrowia mogło nastąpić po samym sterydzie?
Co zrobić, żeby psychicznie odżyła?
Proszę o wszelkie rady i wskazowki.