Nie pamietam, czy na poczatku podawalam Dyziowi No-spe codziennie, czy tylko wtedy gdy widzialam, ze jest np. mniej aktywny, wiecej spi. Zawsze przed masazami ją dostawał. a jak kamien zaczal schodzic to na pewno podawalam 2x dziennie. Dopytywalam sie czy No-spa nie zaszkodzi nerkom (wyniki graniczne), to nefrolog twierdzila, ze nie. Nie wiem jak w przypadku pnn...
Tez dawalam 3 do 4 tabl. Shillingtona dziennie.
Nie wiem co Ci doradzić
nie widzac kota ani wynikow. Wszystko zalezy od tego na ile poszerzona jest ta miedniczka i czy powstalo juz wodonercze (u Dyzia byla nieznacznie, bez wodonercza). Jesli piszesz, ze miedniczka lewa nadal poszerzona ale mniej, to moze idzie to w dobrym kierunku...? Czy są jakies przeslanki, zeby podejrzewać, że kamien zaczal schodzić? Jakiej wielkosci on jest (ile mm)? Nawet jesli teraz nie ma wodonercza, to w kazdej chwili moze sie zrobic, a to juz jest bezposrednie zagrozenie zycia. Musicie czesto monitorowac ten kamien i nerki bad. USG, żeby w razie czego nie bylo za pozno na pomoc. Wazne, zeby to badanie wykonywal wet, ktory specjalizuje sie w ultrasonografii. Wet, ktory nie zna sie na tym dobrze, moze cos przeoczyc.
Jesli narkoza to tylko wziewna przy pelnym monitoringu pacjenta i obowiazkowo echo serca przed jakimkolwiek zabiegiem.
Czy ja dobrze rozumiem, ze oprocz tego kamienia w moczowodzie, to jest jeszcze jeden w pecherzu? Jesli skladają sie one ze szczawianow wapnia, a takie najczesciej tworzą sie w nerkach, to sie nie rozpuszczą i predzej czy pozniej moze dojsc do zatkania cewki. Musisz byc przygotowana na taką ewentulaność. Dyzio tydzien przed zatkaniem mial kontrolne USG i widac bylo, ze kamien znajdowal sie juz w poblizu ujscia do pecherza. Jeszcze w nocy zalatwial sie bezproblemowo, a wczesnie rano nie mogl sie juz wysiusiac. Byl to pierwszy dzien majowki. Szybko telefon do wetki i wizyta w przychodni. Wspomne, ze dzien wczesniej walczylam o zycie mojego drugiego kotka - ś.p.Kacperka, ktory mial chore serduszko
Cudem udalo sie go wtedy ustabilizować, a zaraz nastepnego dnia Dyzio...
Czy u Twojego kotka kamien widoczny jest na RTG? U mojego Dyzia na RTG nic nie bylo widac. Malo tego, ten kamien na USG widziala tylko jedna wetka. Musialam ja prosic, zeby zgrywala na plytke filmiki/zdjecia, bo nikt do kogo szlam na konsultacje (w Trojmiescie) nie uwierzylby, ze kot ma kamien w moczowodzie.
Moim zdaniem, jak najbardziej warto skonsultowac sie z dr. S. Lew z Olsztyna.
Do Vetspecu mam obecnie mieszane uczucia. Coraz czesciej czytam niezbyt pozytywne relacje z wizyt i jakos tak mam wrazenie, ze już cos nie bardzo sobie radzą z tego typu przypadkami...
Co do wetow to skad ja to znam... szkoda słów
Tak, najwazniejsze, zeby nie cierpial i jak najdluzej cieszyl sie zyciem bez bolu. Niestety, kolka nerkowa potrafi byc bardzo bolesna, wiec trzeba uwaznie obserwować kota i w pore reagować.
Ta bezsilność, bezradność jest najgorsza, kiedy zostajemy sami z cierpiacym ukochanym zwierzaczkiem i znikąd pomocy
Mocne kciuki za koteczka!!!
EDIT: Dobrze, ze ma wiekszy apetyt, ale jesli chodzi o nadzerki w pysiu, to wszystko zalezy od wrazliwosci kazdego kota. Pamietam jak moj pierwszy koci rezydent - ś.p. Gucio (niestety juz go z nami nie ma
) przestal jesc i dziwnie mlaskal. Nikt nie wiedzial co sie dzieje. W tamtym czasie wyniki badan niezle. Zęby tez mial ladne jak na swoj wiek. Ja zauwazylam na jezyczku malutką nadzerke. Wet ze smiechem stwierdzil, ze niemozliwe, ze to jest przyczyna. A jednak byla. Po zagojeniu kot zaczal normalnie jesc.