Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Czw sie 10, 2017 17:46 Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

Drodzy Forumowicze,
zarejestrowałam się tu w nadziei, że przynajmniej pośmiertnie pomożecie mi poznać przyczynę zgonu mojego kota. Lektura Waszych cennych postów niestety nie przyniosła skutku, jedyne, na co mnie w tej chwili stać, to płacz, i zwyczajnie nie rozumiem, co czytam (ba, dziś w pracy nie umiałam skleić dwóch plików w wordzie w jeden, więc co dopiero myśleć...) Jeśli komuś z Was nasuną się jakieś wnioski i zechce się nimi ze mną podzielić, będę bardzo wdzięczna i zrewanżuję się, jeśli tylko będę mogła.

Funio był z nami od 4 lat, gdy zmarł, miał 8. Przygarnęliśmy go ze schroniska, gdzie trafił lekko pogryziony przez psy. Co roku odrobaczany i szczepiony, niewychodzący, w domu brak roślin i niebezpiecznych substancji, ludzkiego jedzenia nie tykał, kuweta sprzątana od razu po każdym użyciu. Tuż po adopcji przeszedł anginę (wymiotował, ale jadł, miał gorączkę, pod koniec choroby kichał jak szalony), co nie trwało długo i od tamtej pory nie miał żadnych problemów zdrowotnych. Z rzadka w kale pojawiała się krew - lekarz stwierdził, że "taka jego uroda" i nie przedsięwziął żadnych kroków, zresztą od ok. roku problem zniknął całkowicie. Dieta: filtrowana woda, sucha karma Royal Canin Sterilised 37 (z polecenia weterynarza), mokre Gourmet Gold, Sheba i Whiskas (kot wybredny, wielu rzeczy nie tykał z zasady, a nowości najczęściej dojadały po nim okoliczne bezdomne mruczki).

Problemy zaczęły się od polecenia lekarza i mojej nadgorliwości (wyrzucam sobie, że gdyby nie zabieg, może kot byłby nadal z nami w dobrym zdrowiu). Na zębach Funia było sporo kamienia, a zapach z mordki nie należał do najprzyjemniejszych. Czy był to mocznik? Nie wiem, bo nie znam tego zapachu, obstawiałabym jednak, że nie, bo nie był odpychający. Weterynarz (P. Moderski z Arki w Częstochowie) zaproponował usunięcie kamienia i jednego złamanego zęba, który podobno powodował ból. Zabieg przeprowadzono 6.07, w narkozie, z której Funio szybko się otrząsnął i stanął na łapy... Na kilka dni. Dziąsła smarowaliśmy Dentiseptem. Nic nie zwiastowało nieszczęścia.

Początkowo zmniejszony apetyt zrzucaliśmy na falę upałów, jednak wkrótce Funio przestał jeść w ogóle. Podchodził do misek, od których go odrzucało (zapach mocznika?) Pił umiarkowanie, jak to zwykle on, zachowanie się nie zmieniło. Szybko dołączył problem z wypróżnianiem, oddawanie moczu pozostało w normie. Pierwsza wizyta u weta: przeziębienie, może angina, bo gardło obolałe, antybiotyk w zastrzyku raz dziennie przez tydzień. Bez poprawy. Peritol na apetyt (pół dziennie), podawanie oleju dwa razy dziennie, w końcu aplikacja parafiny przez odbyt... Koszmar. Obolały kot miauczał (nigdy tego nie robił) po tych zabiegach, parafina wypływała z niego z nieprzyjemnym zapachem, brudził wszystko - nieważne, byle pomogło. Nie pomogło. Wróciła gorączka, gorące uszy, kot z trudem wskakiwał na meble, tylne łapy sprawiały wrażenie, że odmawiają posłuszeństwa. Wizyty u weta 2x dziennie, zastrzyki przeciwbólowe, przeciwzapalne, po badaniu stwierdził, że masa kałowa jest miękka, nie wiedział, czemu nie wychodzi. Gorączka spadała i rosła, kot ogólnie nie był w złym stanie - osłabiony, ale miewał chwile, że był dawnym sobą, przeplatane osowiałością i izolowaniem się. Stawiałam na FIP - weterynarz zaprzeczył. Nie wykonał RTG ani USG, kroplówkę zdążył podać przez wenflon może 4 razy. Kot sam z siebie zwymiotował raz, wymiotował też 2x podczas prób karmienia, ale niewykluczone, że to przez nasze nieumiejętne podejście. Badanie krwi zostało zrobione ostatniego dnia - wyniki przyszły pośmiertnie. Funio odszedł wczoraj (9.08) rano. Wieczorem nie mógł sobie znaleźć miejsca, rano leżał z obniżoną temperaturą i problemami z oddychaniem, przestał reagować na bodźce, weterynarz podał jeszcze kroplówkę. Zostaliśmy z kartką, której treść załączam, i diagnozą: "Prawie nie miał nerek, może rok wcześniej dałoby się go jeszcze uratować, później już tylko uśpienie. Ale badania krwi nie robiłem, bo był za młody na chore nerki."

Wydaje mi się, że moja ignorancja i nadmierna wiara w wiedzę lekarza zabiła najlepszego przyjaciela, jakiego miałam... Czy według Was można było zrobić coś więcej? Czy to konsekwencje samego zabiegu, czy rzeczywiście niewydolne nerki, które dały po nim o sobie znać w błyskawiczny sposób? Czy prawidłowa diagnoza postawiona od razu po (albo nawet przed - czy nie wykonuje się wtedy badań?) czyszczeniu zębów mogłaby coś zmienić? Wiem, że żadne z Was nie udzieli mi jednoznacznej odpowiedzi, ale proszę, dajcie znać, co o tym sądzicie. Mam wrażenie, że nie do końca dobrze trafiłam z wetem, a przy tym sama nie miałam niezbędnej wiedzy o kocich chorobach, co w konsekwencji zabiło Funia, który liczył, że pomogę mu w chorobie... Czuję, że zawiodłam najlepszego przyjaciela w najgorszy możliwy sposób, a teraz on leży w ziemi w ciemnym pudełku i mogę tylko sobie wyrzucać, że jestem idiotką, która nie powinna była w ogóle mieć kota. Funio chciał żyć i mimo osłabienia i bólu nierzadko zachowywał się jak zupełnie zdrowy okaz, co tylko uśpiło moją czujność - do wczorajszego ranka nie miałam ŻADNYCH wątpliwości, że w końcu z tego wyjdzie...

Poniżej pod linkiem załączam wyniki, dziękuję za wyrozumiałość i przepraszam, jeśli coś jest niejasne. Pytajcie, jeśli czegoś ważnego nie uwzględniłam. Dziękuję Wam z góry za sugestie.
https://drive.google.com/open?id=0Bx9i5w25sNDpUkY5cVFxT05zZkU

j.lsn

 
Posty: 5
Od: Czw sie 10, 2017 16:52
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt sie 11, 2017 0:56 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

czy ogladalaś kota po zejsciu ?
nie mial plam czerwonych ,sinych na ciele ?
nie wiem co sie stalo ale podejrzewam ,
ze siadla wątroba,plytki niskie ,nastąpilo skrwawianie
nerki podejrzewam pozniej
narkoza ,leki ,zatkanie kupa ale moglo cos jeszcze byc
przez dluzszy czas problemy z krwią w kupie robaki albo jelita
dla mnie odrobaczanie nawet nie wychodzącego kota raz na rok to malo.
moze ktos ci wiecej podpowie.

anka1515

 
Posty: 4065
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pt sie 11, 2017 6:24 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

Dziękuję za odpowiedź. Kot wyglądał, jakby spał... Żadnych zmian skórnych, plam, nic. Nawet w chorobie nie wypadała mu sierść bardziej niż zwykle, tyle tylko, że przestał się myć.

Mam pretensje do lekarza, że nigdy nie zbadał krwi, moczu, nie sprawdził stanu zdrowia przed narkozą, ignorował problemy ze śladami krwi w kale. Również stereotypowe myślenie "kot nie jest jeszcze stary, wiec to na pewno nie nerki" nie pomogło. Dziś już wiem, że powinnam była iść gdzie indziej, bardziej dbać o szczegółowe coroczne kontrole, czytać i edukować się na własną rękę. Tyle że teraz już na nic mi się ta wiedza nie zda. Naiwnie liczyłam, że opieka specjalisty zwolni mnie z obowiązku jej posiadania.

j.lsn

 
Posty: 5
Od: Czw sie 10, 2017 16:52
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt sie 11, 2017 11:31 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

"Prawie nie miał nerek, może rok wcześniej dałoby się go jeszcze uratować, później już tylko uśpienie. Ale badania krwi nie robiłem, bo był za młody na chore nerki."

Nie da się stwierdzić, że kot "nie ma nerek" na podstawie badania krwi :roll: Azotemia może wynikać nie tylko z uszkodzenia nerek, choć zazwyczaj najczęściej tak jest, ale też z przyczyn przed i zanerkowych. Co więcej - na forum koty leczące się na przewlekłą niewydolność mają czasem wyniki kreatyniny koło 10, Twój kot ma ponad połowę mniej :(
Usprawiedliwienie braku badań krwi, bo kot za młody na chore nerki? 8O Przecież w badaniach krwi bada się stan ogólny wielu narządów, nie tylko nerek. I badanie to kot powinien mieć zrobione już na wstępie problemów (najlepiej przed zabiegiem, ale nie jest to jeszcze standardem...). Ponadto nerki dotyka nie tylko ich przewlekła niewydolność, ale także stany ostre - zatrucia, zakażenia - w każdym wieku.

Trudno teraz stwierdzić co było przyczyną takiego stanu, a co skutkiem. Nie wiemy, czy znieczulenie doprowadziło do ukazania się choroby będącej w zalążku, czy ją wywołało. Spadek ciśnienia mógł uszkodzić nerki, ale też np. trzustkę - bez innych badań krwi i usg teraz tego nie stwierdzimy.
Wzrost AST może występować przy pierwotnej chorobie wątroby, ale też trzustki, jelit, albo przez dlugotrwałą głodówkę.
Niskie płytki trzeba by diagnozować dalej - zrobić powtórne badanie i rozmaz krwi, u kotów często występuje pseudotrombocytopenia, płytki się zlepiają albo występują płytki olbrzymie i nie są przez analizator zliczane prawidłowo. Poza tym, krew była pobrana w dzień śmierci kota, kiedy jego stan był juz wyjątkowo zły - mógł się rozwinąć wstrząs, DIC - wtedy taki wynik plytek nie jest zaskoczeniem.

Przed lewatywami kot powinien mieć też zrobione usg/rtg żeby sprawdzić, czy tam w ogóle coś zalega. Chyba, że dało się to wyczuć rektalnie lub przez powłoki. Bo jeśli nie jadł, to może zwyczajnie nie miał co wydalać....


Bardzo mi przykro, nie wyobrażam sobie jak cierpisz :( Oby czas uleczył rany...

Yocia

 
Posty: 1597
Od: Sob sie 01, 2009 10:48

Post » Pt sie 11, 2017 12:31 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

Chyba pora na założenie oddzielnego wątku o popisach niedouczonych, a pewnych siebie weterynarzy...
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pt sie 11, 2017 19:16 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

"Prawie nie miał nerek, ale badania krwi nie było", że tak luźno zacytuję ... brak mi słów. :(

bea3

 
Posty: 4143
Od: Śro cze 26, 2013 12:23
Lokalizacja: opolskie

Post » Pt sie 11, 2017 23:41 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

Moderski przewinął się tu przez wątek polecanych wetów z jedną opinią pozytywną i jedną negatywną, wygląda na to, że mogę mu dopisać tę drugą.

Dziękuję Wam za opinie i słowa otuchy. To dla mnie naprawdę ważne, bo w moim otoczeniu jest zaledwie parę osób, które rozumieją miłość do zwierząt. Większość pyta za to, czy mam już nowego kota, ew. stwierdza "tak to bywa, wszyscy umrzemy". Doprawdy, nie domyśliłabym się tego bez ich pomocy.

Zupełnie nie umiem sobie poradzić z faktem, że skazałam (w dobrej wierze, ale co z tego?) najlepszego przyjaciela, który czekał na mnie pod drzwiami, ocierał się o moje nogi i spał ze mną w łóżku na powolną śmierć w męczarniach. To ja powinnam się przekręcić, nie on. Skoro w przypadku "ludzkich" lekarzy trzeba się edukować i domyślać samemu, co nam jest, czemu założyłam, że w przypadku zwierzęcych miałoby być inaczej? Mam nadzieję, że wpadnę pod autobus, mieszkam pomiędzy przystankami, więc to znowu nie aż takie nieprawdopodobne.

Co prawda zdobyta dzięki Waszemu forum wiedza mogłaby mi bardzo pomóc w przypadku kolejnego kota, ale po pierwsze, drugiego kota pewnie też bym wykończyła, po drugie, zwyczajnie sobie tego nie wyobrażam. Funio był jedyny i najlepszy, nie przypominał żadnego innego znanego mi kota, a jest ich trochę. Chodziliśmy z nim do tego tzw. "weta", a obcy ludzie zatrzymywali nas i go komplementowali. Sprzedawałam coś przez OLX, nabywca był tak zachwycony kotem, że aż zrobił mu zdjęcie, żeby pokazać żonie... Wiem, wiem, brzmię jak typowa matka, która jest święcie przekonana, że jej dziecku nawet ulewa się piękniej niż innym dzieciom... Ale ufam, że mnie rozumiecie.

Przepraszam za ten potok słów, ale w tzw. realu zwyczajnie nie mam się komu wygadać.

j.lsn

 
Posty: 5
Od: Czw sie 10, 2017 16:52
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Sob sie 12, 2017 8:56 Re: Prośba o pomoc w diagnozie - niestety pośmiertnie...

Fatalne podejście lekarza, innych słów nie użyję bo z reguły nie przeklinam. Przykro. A i przykro to mało powiedziane.
Tak, my się tutaj rozumiemy. Trzymaj się.

bea3

 
Posty: 4143
Od: Śro cze 26, 2013 12:23
Lokalizacja: opolskie




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości