Kilka miesięcy temu prosiłam o pomoc w interpretacji wyników badań kotki w stanie przed-PNN-owym. Sytuacja została na razie opanowana, próbujemy wdrożyć nowe, zdrowsze nawyki do żywienia obu futer. Opór jest niestety ogromny. Zastanawiamy się, czym karmić obie kotki - jedną młodą i zdrową, a drugą ze szwankującymi nerkami.
CFF, Granata i inne fajne karmy nie mają zupełnie wzięcia. Próbowaliśmy pakietów mieszanych, NIC im nie podeszło. Obie zjadają W SUMIE RAZEM 70 g dziennie - potwornie mało. Szaleją za Purizonem, nawet podlanym wodą, ale suchej w ogóle teraz nie trzymamy w domu. Saszetki Animondy, Miamora czy Winstona są hitem, wtedy potrafią wychlipać po 100 ml rozwodnionego sosu na głowę 2x dziennie, ale do tej pory to był przysmak weekendowy. Dziewczyny nie piją wody same z siebie, mimo trzymiesięcznych eksperymentów ze zmianą rozstawienia misek, typów naczyń itp. Może ze dwa razy na dzień chlipną 10 ml i koniec. Wchodzi im za to nieźle mleko bezlaktozowe albo śmietanka UHT 12% odrobinę rozwodniona, czasem rozcieńczona woda z puszki tuńczyka, chociaż to już nie są takiej ilości jak przy sosikach. Rosołu, specjalnie dla nich gotowanego, nie ruszyły - może zawinił typ mięsa, gotowałam na kurzej nodze.
Opcje są takie:
1) rozwodniona saszetka + namoczony Purizon + trochę skubnięte z dobrej puchy = szczęśliwe koty, które sporo piją, ale czy to wystarczy, żeby zniwelować szkodliwość chrupek? No i jednak raz dziennie dostają fastfood...
2) rozwodniona saszetka + trochę skubnięte z dobrej puchy = koty w miarę zadowolone z życia i nadal nieźle nawodnione, ze zdrowotnością takiej diety już nieco gorzej, bo nie znam żadnych saszetek bez zbóż i/lub cukru i/lub niewiadomego pochodzenia odpadów
3) dobra pucha i basta = koty, które prawie nie jedzą i nie piją, bo rozwodnionej karmy typu CFF nie ruszą przez prawie cały dzień... Bez wody też im nie podchodzi
Doradźcie proszę, którą opcję wybrać. BARF nie wchodzi w grę przy naszym trybie życia.