Dzięki za podesłanie kilku ciekawych propozycji. Powiem szczerze, że nie brałem wcześniej pod uwagę wymienionych przez Ciebie kocich posiłków. Włączę je w obiekt zainteresowania
Ciekawie prezentuje się jeszcze ZiwiPeak oraz Moonlight Dinner w wersji pełnowartościowej. Z pewnością coś z tego wybiorę. W przyszłym tygodniu poleci zamówionko.
Póki co, zamówiłem na szybko taki oto mały, próbny pakiecik startowy
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharingZdaję sobie sprawę, że nie jest to pokarm najwyższych lotów, ale nie jest też najgorszy. Szczególnie posmakowała mu mokra wersja "Thuna with Prawns". Ponadto kurczaka z królikiem też chętnie wcinał (pozostała reszta jeszcze nie przetestowana). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kotek garnie się do jedzenia, widać że chcę zjeść, ale za bardzo biedak nie może z uwagi na problemy szczękowe. Poliże kilka razy i odchodzi od misek. Niemożność gryzienia mimowolnie wymusiła spadek zainteresowania surowizną (nawet bardzo drobno pokrojone mięsko ciężko idzie), ale faktycznie, zmielone maszynką podchodzi o niebo lepiej. Dzięki za dobrą radę.
Nie chciałbym rezygnować całkowicie z suchej karmy ponieważ stanowiła ona dotychczas jedynie dodatek do pozostałej diety, tak więc, nie spożywał jej nigdy w zbyt dużych ilościach. Zazwyczaj było to około 30-40 gr/24h (max. 300 gr/1 tydzień). Obecnie jeszcze mniej bo jakieś 10-20 gr na dobę. Nie mam wyjścia, niech już je co chcę byle cokolwiek jadł. Bardzo polubił suche chrupki "Lands Cat & Kitten. Widać, że bardzo mu smakują, ale uwaga - nie każdemu kociakowi przypadną do gust ze względu na małe rozmiary kuleczek. Wersja "Salmon"+"Chicken" czeka na wypróbowanie. Nie wiem czy dobrze robiłem do tej pory czy też źle, ale zawsze starałem się pilnować aby dieta pupila była mocno urozmaicona i tak pozostało do dnia dzisiejszego. W szczególności są to suche chrupki, mokre puchy/saszetki, spora ilość surowizny (drób and wołowina), dodatkowo gotowane mięsko oraz podroby, czasami jest to morska oraz rzeczna rybka (kocur przepada za smażonym karpiem - niezdrowy tłuszczyk! nie można z tym przesadzać). Ponadto przepada za swojskim pasztecikiem i nigdy nie potrafię mu odmówić. Swojska kiełbaska czy też pasztetowa też czasami podpasi. Średnio raz w tygodniu dostawał od domowej kurki sparzone, surowe żóteczko (polecam! same witaminki). Obok swojskiego rosołku nigdy nie przeszedł obojętnie, zawsze musiał pochlipać itd./itp. Przeraża mnie trochę jeżeli słyszę, że ktoś karmi swojego kotka wyłącznie suchą karmą. Nie miałbym sumienia i serca dawać zwierzakowi na okrągło tego samego jedzonka.
Tylko na co to się wszystko zda i na co ten cały wysiłek skoro kocurek nosi w sobie takie straszne paskudztwo?
Podsyłam kilka poszczególnych wyników badań diagnostycznych (PNN):
badania ponad miesiąc temu -
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharing-
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharingbadania pod koniec stycznia-
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharing-
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharing-
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharingświeżutkie badania z PW Białobrzeska-
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharingChciałbym jednak zaznaczyć, że choroba PNN nie stanowi aktualnie priorytetu. Nereczkami będziemy zajmować się w trakcie. Po trzech miesiącach tułaczki po lecznicach oraz pozostałych pseudo ośrodkach pomocy weterynaryjnej, dotychczasowe leczenie kocurskiego jak się okazuje było niepotrzebne i zbędne. Nie chcę mi się opisywać całej jego historii i przedstawiać pozostałych jego badań, gdyż zajęłoby to zbyt dużo czasu. Ręce człowiekowi opadają! Poruszyłbym oddzielny wątek na temat poziomu lecznictwa weterynaryjnego w naszym kraju, ale jaki to ma sens i po co się dodatkowo denerwować? Nie sądziłem, że jest aż tak źle dopóki nie przekonałem się na własnej skórze. W przeciągu 2-óch miechów futrzak aż czterokrotnie poddawany był narkozie, kilkadziesiąt dawek antybiotyków, liczne ekstrakcje zębów, usuwanie kamienia, czyszczenie zatoki, wyciąganie pozostałości szczątków pozostawionych przez wcześniejszych partaczy, etc. Cisną się same niecenzuralne wyrażenia! W najbliższych dniach szykujemy się na piąte z rzędu znieczulenie bo wspaniałomyślni lekarze z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie pobrali zbyt mały fragment wycinka do badań histopatologicznych, z których nie można jednoznacznie stwierdzić, że jest to rak płaskonabłonkowy. Powiem wam ciekawostkę: wyniki z lab. Katedry Epizootiologii i Kliniki Chorób Zakaźnych UP wykazały w posiewie bakteriologicznym liczne ogniska bakterii o nazwie
"Ochrobactrum intermedium" (poniżej wgląd do badań z wymazu). Z uwagi na to, że dolegliwość kocurka związana jest głównie z jamą ustną i szczęką, całą sprawę prowadził nie kto inny jak pani dr Iza P., która kazała na własną rękę zainteresować się i poszukać informacji na temat szczepu tej bakterii. Jak sama stwierdziła po raz pierwszy spotyka się z jej obecnością i nie posiada w związku z tym żadnej wiedzy. Nie odesłała nas również z tym problemem do lekarzy innych specjalizacji, dlatego też wydawało mi się to co najmniej dziwne? Konsultowała to jedynie z jakąś koleżanką z Krakowa, która rzekomo była podobnie mocno zaskoczona obecnością bakterii u kota i nic poza tym? Zgodnie z jej zaleceniami zacząłem szukać różnych informacji w sieci i z treści kilku artykułów jakie udało mi się znaleźć i przeczytać, wywnioskowałem, że są to gram ujemne pałeczki oportunistycznego patogenu z grupy "Ochrobactrum", blisko spokrewnionego z "Brucella" i "Anthropi". Bakterie te występują głównie w skażonej glebie, ponadto pojawiają się przypadki u zwierząt (bydło, krowy, owce) oraz ludzi - zwłaszcza w szpitalach (po przeszczepach, przy cewnikowaniu i skażonych wenflonach), czy też u pacjentów z upośledzeniem systemu immunologicznego i chorobami nowotworowymi. Zdążyłem również wywnioskować, że skutecznymi antybiotykami w walce z tym szczepem są beta-laktamowe medykamenty karbopenemowe (tzw. karbapenemy - lekarstwa z przeznaczeniem dla ludzi o szerokim spektrum zastosowania). Okazało się, że wszystkie dotychczasowe antybiotyki jakie zostały zaaplikowane kotkowi były zwyczajnie nieskuteczne i oporne. Cała sprawa wyglądała według nas trochę jak jakaś "partyzantka". Sami widzicie jak zostaliśmy potraktowani...Pani doktor kazała z pomocą jakiegoś weterynarza poszukać na własną rękę odpowiednich lekarstw na tą przypadłość. Udało się, antybiotyk został sprowadzony, jego nazwa to MERONEM 500 mg (AstraZenecea/UK). Oczywiście o wszystkim poinformowaliśmy szanowną panią doktor, która telefonicznie skonsultowała to z naszym miejscowym wetem i ustaliła dawkowanie. Ten z kolei miał zastrzeżenia co do wielkości dawek i słusznie. Stwierdził, że Pani Iza P. nie ma z tym ant. żadnego doświadczenia i trzeba zachować ostrożność. W necie, jakimś cudem natrafiłem na publikację pt."Farmakologia Kliniczna Małych Zwierząt" T. Maślanki, dzięki której dowiedziałem się o właściwym dawkowaniu subst. czynnej "meropenem" dla psiaków i kotów. Super! Decyzja o podjęciu leczenia zapadła. Kotek wybrał całą serię i na co to się zdało...hmmm? Jesteśmy po wczorajszej wizycie w przychodni Wet. "Białobrzeska". Dr Jagielski został oczywiście o tym fakcie poinformowany. Stwierdził, że to było niepotrzebne ponieważ kotek poradziłby sobie z tą bakterią. Jaka jest tego konkluzja? Zostaliśmy niepotrzebnie naciągnięci na kolejne koszty. Był to bardzo drogi antybiotyk. Powoli zaczynamy sumować wszystkie koszty związane z leczeniem. Liczby nie kłamią, jest już ponad 3k i wychodzi na to, że leczenie trzeba zacząć od początku.
Pan doktor wyglądał wczoraj na co najmniej mocno zdziwionego, kiedy dowiedział się, że posiadamy wyłącznie sam opis tomografu jamy ustnej. A co z kliszą i płytą, i dlaczego nie została wydana do Państwa dyspozycji?
Wyniki badań wymazu:
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharing Nie potrafię pojąć na tym świecie pewnych zachowań, a może pewnych zjawisk społecznych bo w takiej kategorii należy to chyba rozpatrywać. Do czego zmierzam? Otóż pani dr Iza P. z UP w Lulinie zadała nam pytanie dlaczego za wszelką cenę i w tak dużym stopniu angażujemy się w leczenie i pomoc naszego kotka? Była tym faktem najzwyczajniej zniesmaczona, wręcz poirytowana, zażenowana i delikatnie mówiąc zaskoczona. Trudno to dokładniej określić, a jeszcze trudniej było w jednej chwili cokolwiek odpowiedzieć. Nie potrafię dokładnie zacytować i przytoczyć fragmentu tej rozmowy, ale wydźwięk był identyczny z powyższym. Powiedzcie mi jak tu nie pomóc kochanemu futrzakowi skoro biedaczysko wyrażenie cierpi, a jego zachowanie wyraźnie odbiega od normy i wskazuje na problemy zdrowotne. Zwierzak nie powie nam co mu dolega i nie będzie płakać, ale w tym przypadku kotek daje jasny i klarowny sygnał swojemu właścicielowi, że dzieje się z nim coś niedobrego i niepokojącego. Pomimo, że na przestrzeni trzech miesięcy kocur stracił na wadzę około 1,5 kg, organizm w dalszym ciągu walczy i wykazuje chęć do życia, kotek wskakuje i zeskakuje z metrowych szafek (siła fizyczna w dalszym ciągu funkcjonuje na dobrym poziomie, oprócz zwiększonego spania i tego nieszczęsnego odruchu... nie ma mowy o innych słabościach), więc o czymś to musi świadczyć i jak tu odpowiednio nie zareagować? Całość uwidacznia się głównie podczas spożywania posiłków oraz po ich zakończeniu. Próba pobierania pokarmu kończy się często bólem i urażeniem. Kotek w tej sytuacji próbuje wspomagać się łapkami, operuje dziwnie językiem po czym ucieka zazwyczaj od misek, mruży oczka i podkulając łapki przykuca na brzuszku. Był okres, kiedy podrażniony jedzeniem uciekał w jego trakcie i chował się do ciemnej szafy. Obecnie jest już trochę lepiej, ale wyłącznie w tym sensie, że już nie kryje się po ciemnych kątach. Ostatnio zauważyłem, że jakoś tak dziwnie pomlaskuje sobie i częściej myje łapkami pyszczek.
Zresztą zobaczcie sami:
https://drive.google.com/file/d/0BxWk_q ... sp=sharingNie można przejść wobec takiej sytuacji obojętnie i skoro pani dr twierdzi i zapewnia, że z jego uzębieniem jest już wszystko w porządku, nic tam już nie widzi, dziąsła różowe i czyste, plazmocytarne zapalenie wykluczone, a kotek w dalszym ciągu przejawia takie zachowanie jak na załączonym filmie no to do cholery jasnej nadal coś jest nie w porządku i trzeba dalej szukać przyczyny wspomagając się innymi dodatkowymi badaniami. Czysta logika, nieprawdaż? Jednak jak się okazuje takie podejście do swojego zwierzaka może w dalszym ciągu dziwić, nawet uznanych lekarzy weterynarii
Jeżeli osobiście nie wyszedłbym z inicjatywą przeprowadzenia podstawowych badań, w tym tomografu, wymazu, pobrania wycinka etc., w dalszym ciągu nie zrobili by nic w kierunku dokładniejszego diagnozowania. To jest jakieś kuriozum i barbarzyństwo w biały dzień. Inaczej nazwać tego nie można. Brak słów! Zwierzak jak zwierzak, ale to wciąż żywa istota, która cierpi i odczuwa ból, więc szacunek jak najbardziej się należy.
Dziwiłoby mnie gdyby ktoś nie chciał i nie próbował pomóc choremu zwierzęciu, ale to, że ktoś stara się w większym lub mniejszym stopniu reagować na krzywdę swojego pupila to co w tym kutwa dziwnego? Nie potrafię tego pojąć i opisać słowami! Nie wiem jak dla was, ale dla mnie jest to normalny ludzki odruch, i podejrzewam, że każdy inny mocno przywiązany do swojego zwierzaka, patrząc jak codziennie doznaje cierpienia i nie wiedzieć czemu żadne zabiegi oraz medykamenty nie przynoszą wyraźnej poprawy - postąpiłby podobnie, tzn. najzwyczajniej pojechałby z kotkiem na kolejną wizytę w cel dalszego diagnozowania.
Wiem, ze jest to temat dla onkologii, ale jak już zacząłem, muszę dokończyć. Mam do was pytanie, a mianowicie kocurskiemu przypisano środek przeciwbólowy/przeciwzapalny Bunondol (buprenorfina) 2x dziennie/0,3ml (w razie potrzeby zwiększyć do trzech dawek na dobę). W przychodni powiedzieli, że senność to typowy efekt towarzyszący. Kotek po jednej dawce jaką u nich dostał długo musiał odsypiać, ale po wybudzeniu było już normalnie, zero dziwnych objawów. Zaniepokoiła mnie jego reakcja na drugą dawkę tego leku, którą wstrzyknąłem po pływie 12h. Kotek dosyć szybko się położył, dostał wytrzeszcz oczu i powiększonych źrenic (podobne zachowanie jak po narkozie), zastygł w jednej pozycji na kilka godzin i patrzył się głównie w jeden punkt. Oczywiście po kilku godzinach zaczął zmieniać pozycję, ale przespał w tym samym miejscu całą nockę (dopadła go jakaś bezsilność). Na dobre wstał dopiero nad ranem, wyglądał i zachowywał się całkiem normalnie. Może to były jakieś omamy i haluny? Mam wrażenie, że to za duże dawki, co o tym sądzicie? Dzisiaj w ciągu dnia obniżyłem do 0,2ml. Było już trochę lepiej tzn. dużo mniejsze źrenice, oczka na wpół otwarte, ale spać za bardzo nie mógł. Zerwał się po dwóch godzinach, wyszedł na dworek, a jak wrócił było już w miarę normalnie. Z drugiej jednak strony, kotek odkąd wrócił z przychodni coraz gorzej zaczyna jeść. Po zmniejszonej dawce sięgał dzisiaj jedynie po mleczko, a każdorazowe złapanie małego kąska czy też chrupka kończyło się taką reakcją jak na filmie. Domagał się w ciągu dnia jedzonka i niestety nie radził sobie. Powrócę może na noc do normalnej dawki, ale wątpię żeby coś pomogło. Jutro z rańca koniecznie muszę skontaktować się z przychodnią. Szkoda, że od początku do nich nie trafiłem, tylko kto to wiedział?
@Ola1211
Nie odbiegając za daleko od tematu, doskonale Cię rozumiem, również jestem w patowej sytuacji. W przeciwieństwie do piesków, koty są dużo cięższe w diagnozowaniu, leczeniu, nie wspominając już o karmieniu. Istnieje wiele przypadłości dla których nie ma jednej, skutecznej metody leczenia, a jedynie obrazowe i ogólne zalecenia
Cóż mogę doradzić? W przypadku diety Renal zdania i opinie są mocno podzielone. Jeżeli o mnie chodzi, jestem przeciwnikiem faszerowania zwierzaka czymś co nie jest przez niego przyswajalne w naturze. Spróbuj za wszelką cenę przemycać jak największą ilość dobrej jakości wody do jego diety (dobrze przefiltrowana, ew. heksogenalna woda ożywiona). Pozostaje jeszcze nawadnianie podskórne lub dożylne. Nieuniknione częste, kontrolne badania. Dla przykładu moje futro nie ruszy za cholerę pitnej wody. Nie i koniec! Kapiąca woda z kranu na nic się nie zdaje, sporadycznie sięga jedynie do różnych naczyń wypełnionych po brzegi wodą np. garnki, konewka na zewnątrz. Z fontanną jeszcze nie próbowałem. Jeżeli jest to ostry i przewlekły stan PNN i decydujesz się na pokarm stricte typu Renal spróbuj przerzucić kota na inną firmę. Wiem, że jest to często dosyć trudne i uciążliwe zarówno dla niego jak i opiekuna, ale stopniowo wprowadzając i mieszając małe dawki nowej karmy z podstawową można czasem osiągnąć zamierzony sukces. Przyda się dużo cierpliwości. Tak więc wody nie tyka, ale za to mleczko to ta cwana bestia uwielbia od małego. Nie wiem czy to coś daje, ale zawszę serwuję z domieszką wody w ilościach 1/3 objętości. Wypija bez zająknięcia
Aktualnie spożywa około 200ml/24h + mokre puchy. Na tyle mam szczęście, że jest to pierwsze stadium choroby i nie muszę stosować wyłącznie Renala co nie oznacza, że nie zmniejszyłem ilość spożywanego białka. Ograniczyłem przede wszystkim ilość surowego mięska (max. 2x/1tydzień).
No i jak zwykle musiałem się rozpisać...
Pozdrowienia dla wszystkich borykających się z problemami zdrowotnymi swoich małych towarzyszy.