Kot, kastrat, 12 lat, waga 8 kg. Bardzo proszę o radę, o info, poniżej opisuję naszą sytuację.
Tydzień temu we wtorek pojawił się problem z oddaniem moczu, chodził i kropelkował. Ruszyliśmy do weta, ale była 20.30, więc trafiliśmy do ekovetu (Wrocław ul. Metalowców). Od małego naszym weterynarzem jest dr Molenda, ale o tej porze tam już zamknięte Dlatego pojechaliśmy do ekovetu. Tam miał nieudane cewnikowanie, mocz wyciągnięto robiąc punkcję pęcherza (pod kontrolą usg). Dostał antybiotyk, nospę. Wyraźnie poczuł się lepiej, miał apetyt, w domu zrobił siusiu w nocy,
Rano kolejnego dnia (środa) badania krwi w ekovecie (na czczo oczywiście), moczu. W moczu glukoza, we krwi glukoza, bardzo podwyższona fruktozamina - diagnoza cukrzyca. Mocz zbadano w ekovecie, krew w vet-lab. Podwyższona też lipaza, więc coś nie tak z trzustką. W kwestii cukrzycy zalecono dietę, dalsze decyzje mają być podjęte po ustabilizowaniu pęcherza, za tydzień po kontrolnych badaniach krwi i moczu. Do tego czasu codziennie kroplówka, antybiotyk, nospa. Codziennie przyjmuje go inna Pani weterynarz, ale informacje są przekazywane.
Zamieniamy mokre gastro intestinal na diabetic (RC) - Morfiemu smakuje, ma apetyt, cieszymy się.
W nocy z niedzieli na poniedziałek pojawiła się krew w moczu, zauważona podczas kropelkowania (a siusiał już normalnie). Podaliśmy nospę dopyszcznie, poprawiło się, rano siusiał.
W poniedziałek 23.01 robimy usg na klinikach uw - ogólnie nie jest źle, w pęcherzu nie zauważono osadu, kamieni, po prostu nic. Trzustka nie jest taka zła. Nie jest idealna, ale nie ma dramatu. Dostaliśmy info, że lipaza nie jest do końca wiarygodna, że tu warto zrobić tli. Po usg na klinikach jedziemy do ekovetu z wynikiem i na krplówkę z antybiotykiem. Pytamy skąd krew w moczu - słyszymy odpowiedź weterynarza: "nie wiem". Tylko tyle. Pani weterynarz bardzo młoda, sympatyczna, ale.... po prostu nie wie. Dostał antybiotyk, nospę, kroplówkę, jedziemy do domu. Siusia dobrze. Apetyt ma.
Wtorek 24.01 - sami w domu podajemy kroplówkę. Od rana do ok. 15,30 zachowanie normalne, trochę nawet rozmawia z nami, robi siusiu dużo, qpkę, je z apetytem. Ok. 16.30 zauważamy kropelkowanie z krwią. Chodzi do kuwety, w której pomiałkuje (nigdy się to nie zdarzyło) i napręża się. Z wysiłku robi ze trzy małe qpki, ale siusiu kropelki....
Decyzja - jedziemy do weterynarza, ale raczej nie tam, gdzie nie wiedzą. Jest ok. 17.20, dr Molenda miał na rano, z samochodu dzwonimy na ul. Energetyczną. Doktor Niedzielska (jeszcze nie znamy) mówi, że będzie na nas czekać (pomimo, że pracuje do 18.00, a my mamy ze 25 km do niej). Oczywiście mamy ze sobą komplet badań. Pani Doktor zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie, wiele nam wyjaśniła, spokojnym głosem, została po godzinach, aby nam pomóc. No i nie powiedziała "nie wiem" rozkładając ręce, ale szukała przyczyny.
W gabinecie dostaje narkozę (tzw. głupi jaś), zostaje zacewnikowany. Pani doktor na usg widzi sporo unoszących się rzeczy i coś przyklejonego jakby do ściany pęcherza. Ściana pęcherza lekko świeci. Wszystko nam pokazuje i omawia. Pobiera mocz do zbadania osadu, następnie przepłukiwany jest pęcherz. Sporo krwi i trochę skrzepów. Pani doktor idzie badacz mocz, po powrocie dowiadujemy się, że jest sporo kryształków (nie pamiętam, czy to szczawiany, czy co, opis wczorajszej wizyty mamy dostać przy okazji dzisiejszej).
Ponadto kilka niepokojących nabłonków, które trzeba wysłać histopatologowi do zbadania, jaka to zmiana, a jeśli nowotworowa to jaki on.....
Cewnik zostaje wszyty, dostajemy informację, że na dwa dni, aby nie dopuścić znowu do przytkania cewki skrzepami krwi.
Dostaje między innymi antybiotyk (Convenia), bo ten co miał, to nie bardzo na pęcherz pomaga (dano go w ekovecie i pomimo pogarszającego się stanu pęcherza nie zmieniono).
Zakładamy kołnierz, umawiamy trzy kolejne wizyty kontrolne i jedziemy do domu.
Morfi w domu walczy z kołnierzem, denerwuje się, z cewnika cały czas cieknie, na podkładach nie chce leżakować, chodzi po domu, obijając się o różne rzeczy, ja chodzę za nim, pomagam omijać przeszkody, wycieram z podłogi to co wycieknie co chwilę za nim ze szmatką. Po kilku godzinach kołnierz troszkę zaakceptowany, Morfi nieszczęśliwy. Cała noc na zmianę z mężem dyżurujemy, ale generalnie nikt z nas oka nie zmrużył. Rano ok. 6.30 dostaje RC diabetic, je z apetytem.
Opisując to wszystko proszę o radę, ale sama nie wiem o co. Może ktoś z was ma podobne doświadczenia. Później wpiszę wyniki badań, bo teczka została w samochodzie.
Co zrobić? Jakie badania? Wiemy, że nie ma tragedii, bo krwiomocz nie jest najgorszy jaki może być, trzustka nie jest taka zła. Podleczymy pęcherz, zabierzemy się za ustawienie insulniny. Boję się tego wszystkiego, naryczałam się już jak bóbr... chcę mu pomóc najlepiej jak mogę. Kupiliśmy feliway w sprayu, do kontaktu, żeby zmniejszyć maksymalnie stres.
Na ile maksymalnie może być wszyty cewnik?