Daaaaawno mnie tutaj nie było, ale na prośbę kolegi zakładam wątek, bo jest już załamany sytuacją zdrowotną swojego kota i szuka pomocy gdziekolwiek tylko się da....
Przeklejam wysłany przez Niego opis z prośbą o pomoc/radę. Weterynarze z Krakowa obeznani w temacie również na wagę złota.
"Plamkowi wysiada (od dawna) lub już wysiadła pewnie 1 nerka, co niestety skutkuje podwyższonym mocznikiem i kreatyniną w organizmie, a to w efekcie powoduje stany zapalne (głównie jamy ustnej). W związku z powtarzającymi się problemami z pyszczkiem weterynarz nr 1 już kiedyś proponował wyrwanie zębów, ale temu sprzeciwił się weterynarz nr 2 (który stale leczy kota), bo nie ma pewności że to zadziała a może kotu uprzykrzyć do końca życia jedzenie. Weterynarz nr 2 zaproponował, aby zminimalizować efekty w postaci stanów zapalnych, więc zaczął regularnie dostawać lekki steryd w mniejszej dawce (bo długie okresy zażywania mogą skutkować rozpuszczeniem skóry itd.). Niestety ostatnio na podstawie kolejnego badania mocznika, zobaczyliśmy że jego poziom non-stop rośnie (co daje efekty w postaci drgawek - odkłada się w mięśniach - i stanu apatycznego - siedzi z głową opuszczoną do ziemi). Zgodnie z wcześniejsza propozycja weterynarza nr 2, sprowadziliśmy z Warszawy Azodyl który jest bardzo dobrym lekiem na neutralizowanie mocznika i dało to bardzo dobry efekt na około 2 tygodnie. Niestety od pewnego czasu stan apatii wrócił, część drgawek również i również przestał prawie w ogóle jeść. Po kolejnych badaniach wyszło że mocznik dalej jest na wysokim poziomie, mimo chwilowej poprawy oraz że zaczął się jakiś większy (kolejny?) stan zapalny (co widać po zaczerwienionych dziąsłach i co tłumaczy brak apetytu), w związku z czym po awaryjnej wizycie w środę u weterynarza nr 1 dostał mocniejszy steryd działający ok tygodnia, co go faktycznie od razu ożywiło i z końcem środy i w czwartek apetyt wrócił ze zdwojoną siłą. Niestety w niedzielę wróciliśmy do punktu wyjścia - przestał jeść, zaczął chudnąć i stał się ospały, słaniał się itd.). W poniedziałek znowu pojechaliśmy do weterynarza nr 2 i podjedliśmy decyzję, że po zakończeniu efektów tego mocnego sterydu wrócimy do tego standardowego który zażywał wcześniej, ale z większą dawką. Dodatkowo ocenił że jama ustna wygląda nawet ok, ale dlatego prawdopodobnie mogą być stany zapalne w innych częściach układu pokarmowego. Aby nie umarł z głodu, bo nic innego nie dostał (steryd powinien dalej działać) wczoraj tj. we wtorek i dzisiaj moja mama zdecydowała się pójść z nim na kroplówkę z glukozą, ponieważ dalej nic nie je. Zrobili mu badania po pierwszej kroplówce i mocznik spadł w dół, ale dalej jakoś apetyt mu nie wraca i tutaj pojawiła się ponownie propozycja wyrwania zębów (przez weterynarza nr 1).
I tutaj dochodzimy do meritum - zepsute nerki zwiększają mocznik, który skutkuje stanem zapalnym w różnych częściach. Azodyl nie zwalcza tego mocznika wystarczająco szybko, a steryd pomaga tylko chwilowo. Dodatkowo stan zapalny może pogarszać sytuacje z nerkami, w efekcie koło się zamyka. W czasie tego wszystkiego kot nie je, wiec już waży 2,85 kg (a 1,5 tygodnie temu było ok 3 kg) i pojawia się propozycja wyrwania zębów co ma pomóc na stan zapalny, ale dodatkowo spowoduje że przez 2 tygodnie będzie miał jeszcze bardziej utrudnione jedzenie (tylko że teraz zaledwie skubie coś zaraz po kroplówce, której też nie można przecież podawać w nieskończoność) i może nic nie dać
Co mamy robić z wyrwaniem zębów? Jak weterynarze i ludzie to oceniają? Jest to niestety nietypowa sytuacja.
I tak, wiem, że to może być bliski koniec, ale nie chcę go narażać na niepotrzebne męczarnie"
Z góry dzięki za wszelką pomoc.