agamalaga pisze:Ja powiem Tobie szczerze że też odwlekam te badania....boję sie....koty są radosne...biegają,gonią się...apetyt mają.....wizyta u weterynarza to dla nich stres.....Kiciuni nawet drugi raz nie zaszczepiłam są to koty wychodzące tylko na balkon......wyczytałam że niewychodzących kotów lepiej nie szczepić ...mają swój system odpornościowy....potem jak zacznie się leczyć to nie raz potem jest jeszcze gorzj...choroba goni chorobe.......też nie wiem czy dobrze robie...... :cry
Nie chciałbym, żeby to co napiszę było dla Ciebie wyznacznikiem, bo każdy kiciuś jest inny, a i nasza historia może być wyjątkowo szczęśliwa. Moja Zuza w tym roku kończy 24 lata. Oczywiście kotek niewychodzący, bardzo przywiązany do właścicieli, kiedyś cholernie agresywny nawet wobec gości (zwłaszcza dzieci), a teraz po prostu nieobsługiwalny. Co prawda nie z wyboru, ale przez kosmiczny temperament kocurka, Zuzik nigdy nie był szczepiony, nie odwiedzał weterynarzy profilaktycznie (miał tylko dwie operacje jak spadł z piątego piętra). Żył jak chciał, żarł whiskasa, po nocach kradł z lodówki szynkę (potrafiła wielki kawał soczystej, słonej szynki wciągnąć na raz), parówki, PRZYPRAWIONE mięso na obiad, a wszystko zapijał mlekiem, kakao, jogurtami (zwłaszcza owocowym) o zagryzał słodkim - zwłaszcza czekoladą, ciastkami z lukrem. Wychodząc na parapet gdy okno było otwarte, wspinała się na dach i tam urzadzała sobie polowanie. Znosiła mi do łóżka nietoperze, różnej maści ptaki i robactwo. Nigdy nie zachorowała (chyba ). Trwało to naprawdę wiele lat, dopóki moja świadomość była taka jak teraz - naprawdę nie wiedziałam jak bardzo sobie szkodzi. Poza tym jak ją dostałam miałam dwa latka, dzieliłam się z nią każdą pysznością.. cały szereg grzechów był oczywiście nagminny, taki styl życia, a "dopiero" w tamtym roku w czerwcu usłyszeliśmy diagnozę pnn. Cóż.. nie da się zupełnie zmienić przyzwyczajeń kota. Przez pierwsze pół roku jadła normalnie, teraz mieszamy smieciowe żarcie z alugastrinen. Wyjątek od reguły? Nie wiem. Ale jej historia pokazuje, że dbanie właścicieli to pół sukcesu. Druga połowa to wola i chęć życia kotka, a przede wszystko jego indywidualne uwarunkowanie. Nigdy się nie obwiniaj ani nie zastanawiaj, dlaczego nie postąpiłaś inaczej, lepiej. W tamtej sytuacji na pewno zrobiłaś to, co mogłaś najlepiej dużo zdrówka dla kotka, a dla Ciebie miłości i cierpliwości jakimi go darzysz - one to naprawdę czują!