hahhym pisze:Ja nie uważam, że to jest proste i że działa cuda.
A ja nie napisałam, że to Ty tak uważasz.
hahhym pisze:Tylko zastanawiam się, czy jest w stanie trochę chociaż pomóc i czy może z założenia (bo badania, jak rozumiem są wciąż niepewne) pomóc przy przewlekłym zapaleniu nerek.
Badania powinny być prowadzone albo w jakimś ośrodku naukowym albo we współpracy z nim.
To co się odbywa u nas, w Polsce, to - śmiem twierdzić - jest partyzantka.
To znaczy wiem, że u nas też są prowadzone rozmaite badania nad komórkami macierzystymi, są nawet jakieś patenty ale mam na myśli to co się dzieje w weterynarii.
Owszem, obiecujące są efekty stosowania komórek macierzystych w niektórych schorzeniach ortopedycznych, kiedy np. podaje się te komórki dostawowo. Ale to są można powiedzieć - mało skomplikowane tkanki. Regeneracja nerek jest nieco bardziej złożoną sprawą.
hahhym pisze:Być może działa to tylko w określonych przypadkach przy zniszczeniach nerek na jakimś tam poziomie i jeszcze nie jest to do końca zbadane, ale coś to chyba daje, skoro przeprowadza się takie badania. No, u nas, to lekarze na tym zarabiają, ale w Stanach płaci się pacjentom za udział, ktoś daje kasę na takie badania. Z tego, co widziałam, to ostatnie wpisy w tym wątku były z zeszłego roku, dlatego zastanawiam się, czy coś nowego o tym wiadomo.
No właśnie - nie zastanowiło Cię, że od ubiegłego roku nie ogłoszono ani jednego uzdrowienia?
Nie pojawiają się tabuny zachwyconych opiekunów, którzy zastosowali tę "terapię" i chcieliby podzielić się swoją radością z wyzdrowienia pupila? A doktor Neska ma nadal pełne ręce roboty...
hahhym pisze:Każda metoda leczenia była kiedyś pionierska i w fazie testów, a jednak pomagała pacjentom. Podejrzewam, że nie da się tego tak szybko przenieść na ludzkie leczenie, bo to wymaga bardzo wiele czasu, trzeba mieć pewność, że działa i nie szkodzi, poza tym prawo jest chyba bardzo wymagające, jeśli chodzi o to, co robi się, czy podaje ludziom.
Otóż to.
Prawo w odniesieniu do ludzi jest bardziej wymagające. A i tak pojawiają się rozmaici cudotwórcy, uzdrawiacze i ich niezwykłe terapie, cudowne środki i produkowane na skalę przemysłową "suplementy diety", które nie są lekami a jednak mają leczyć...
I tak samo praktycznie bezkarnie (wiem, bo się dowiadywałam) można naciągnąć opiekuna zwierzaka na zastosowanie niesprawdzonej "terapii", która przecież "nie jest leczeniem" jak mi to wyjaśniła pewna Pani Doktor zajmująca się tym w praktyce, ponieważ "nie podaje się zwierzęciu żadnej obcej substancji [np. leku] tylko jego własną, odpowiednio spreparowaną tkankę",co akurat nie do końca jest/może być prawdą, bo to zależy od metody/labu z którym współpracuje lecznica.
I tak się składa, że akurat metoda allogeniczna jest (u nas, w Polsce, w weterynarii, w praktyce) bardziej bezpieczna niż metoda autologiczna, stosowana przez wspomnianą Panią Doktor, z którą wiąże się większe z jakiegoś powodu ryzyko powikłań, np. zakażenia (rozmawiałam z wetem, który mi opowiadał jak obie metody sprawdzały się w praktyce).
Byłoby cudownie gdyby dożylne podanie komórek macierzystych regenerowało nerki (przy okazji również inne organy w miarę potrzeby) ale...to jeszcze nie teraz.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zafundować swojemu zwierzakowi taką "terapię".
On nie ma nic do gadania. Jednak po raz kolejny powtórzę: czasu zmarnowanego na wyczekiwanie efektów cudownej "terapii", zamiast nudnego, żmudnego wprowadzania w życie lepiej sprawdzonych sposobów postępowania z pnn nic nie wróci.
I po kilku miesiącach można się obudzić z przysłowiową ręką w nocniku.