Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Serniczku... rozumiem, bardzo mi przykro.
Wiecie co, najgorsze jest to poczucie bezsilności, że ludzie, którzy mieli pomóc, do których zaniosło się zwierzątko szukając ratunku - zawiedli...
A przecież kot trafił do weterynarza, nie do szewca - do kogoś, kto kończył studia, ma dyplomy, powinien mieć wiedzę...
Pierwszy weterynarz zdiagnozował u Filusia zapalenie dróg moczowych, podał mu antybiotyk, po tygodniu leczenia antybiotykiem kotek dostał Furosemid... Moja mama przeczytała ulotkę tego leku, pytała nawet, czy kotek nie potrzebuje dodatkowego nawodnienia, lekarz zaprzeczył...
Drugi weterynarz (mama była zaniepokojona stanem Filusia) stwierdził, że nic mu nie jest i kazał zostawić go w spokoju - zrobił mu cewnikowanie i nie podał żadnego antybiotyku...
Trzeci weterynarz - dzień po drugim - nie mógł już nic zrobić. Kotek odszedł wieczorem, nie zdążyłam się z nim pożegnać, bo gdy wróciłam do rodzinnego miasta, było już za późno.
Jest mi tak strasznie ciężko.
Weci byli z polecenia, absolutnie nie pierwsi-lepsi z ulicy, polecani nawet tutaj, na forum - i innych stronach w necie.
No i jak tak można??? Przecież to lekarze, do cholery!
Zawiedli kompletnie. A ja czuję, że zawiodłam mojego kochanego Filunia ;(