» Wto wrz 12, 2017 16:04
Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze
To znowu ja. Chciałam Wam opisać historię mojego ukochanego Zdziśka. Pamiętam jak dziś, gdy na swoje urodziny przyniosła mi go koleżanka zapakowanego w pudełko po butach z kokardką na szyi. Od razu widać było jego charakterek. Totalnie zniszczył mi mieszkanie: pozbył się tapet w czterech pomieszczeniach, zasikał dywany, porwał firanki, tłukł naczynia, zasikał cztery klasy sprawdzianów z historii, zjadł kawałek ulubionej książki i tak można wyliczać i wyliczać. Był momentami nieznośny, budził mnie w nocy, drapał i gryzł. A przy tym wszystkim miał jedną ogromną zaletę: BYŁ ZAWSZE OBOK. Kiedy chorowałam, nie opuszczał mnie na krok, kiedy miałam doła- mobilizował mnie, żebym wstała i coś ze sobą zrobiła. Zachorował 1,5 roku temu. Diagnoza- niewydolność nerek. Z powodu swojego charakterku dwie przychodnie odmówiły leczenia. Na szczęście została jeszcze jedna w mieście. Kroplówki pomogły, wrócił do normy na trzy miesiące, potem znowu seria i kolejny powrót do zdrowia. W styczniu tego roku był wielki kryzys, wyniki katastrofalne, mocznik i kreatynina wysoko ponad normę, białko w moczu. Już wtedy usłyszałam, że warto pomyśleć o eutanazji. Walczyliśmy jednak dalej. Steryd, antybiotyk i Zdzisiek- ku ogólnemu zdumieniu- stanął na nogi. Kroplówki już co drugi dzień i tak było do lipca. Kolejny kryzys, kiciuś siusiał pod siebie, nie jadł, płakał, kiedy braliśmy go na ręce. Kroplówki dwa razy dziennie, sterydy, witaminy, karmienie strzykawką, leki na apetyt- walka wygrana. Do dziś. Dziś przegrałam. Musiałam go uśpić. Woda w płucach, zaczynał się dusić, nie nie pomagało. I nie umiem przestać płakać...