Dzięki Kociarze za wsparcie, tak mi strasznie pusto bez mojego Malucha
Mam wyrzuty sumienia, że może za mało z nią byłam podczas tej choroby, choć ją karmiłyśmy z mamą, poiłam ją, dawałam jej te kroplówki, grzałam ciągle wodę do butelki, przykrywałam, kiedy się odkrywała, głaskałam, tłumaczyłam, że musi jeść, przekonywałam, że będzie dobrze, położyłam ją w swoim pokoju, bo tu najchętniej przychodziła.. Tylko raz ją tak na dłużej i mocniej przytuliłam, położyłam ją sobie na piersi i przykryłam kocem, żeby się rozgrzała, prawie wtedy w końcu zasnęła - więcej nie chciałam jej ruszać, bo wydawało mi się, że to ją boli i że potrzebuje spokoju. I to mnie bardzo męczy, może potrzebowała więcej? Może by ją mniej bolało?
Myślę o tym ciągle, bo ta kotka mi pomogła wyjść z choroby, kiedy ja potrzebowałam pomocy. Swoją obecnością dała mi chęć do życia. Boję się, że ją zawiodłam