moja Kicia ma chorą nerkę

nie wiem po co piszę.. w sumie wszystko wiem od weta, ale chyba muszę się wygadać, bo nie chce mi się już żyć.
moja Kicia od ok. roku choruje na nerki. do tej pory miała jedynie badania krwi, sytuacja została opanowana i przez ten niecały rok było ok. ostatnio znowu miała gorsze wyniki. dzisiaj pojechałyśmy na usg. okazało się, że to (nie pamiętam dokładnie nazwy tej choroby) diaplaza? coś w tym stylu; choroba wrodzona, lewa nerka juz przestaje pracować, prawa będzie więc pracowała za dwie, a to znaczy, że w końcu też wysiądzie...
czytałam o przeszczepach... ale po 1. choćbym chciała się zapożyczyć itd. to nie nazbieram kilku tysięcy euro
a wierzcie mi, że byłabym w stanie żyć o suchym chlebie, żeby tylko ją uratować.. a po 2. z tego co wyczytałam to tylko niszczymy życie innemu kotowi a naszemu niewiele to pomoże... chociaż jeśli jedna nerka mojej Kitki działa prawidłowo, to może gdyby przeszczepić tą chorą, mogłaby żyć normalnie? ale co z kotem-dawcą? zostanie z 1 nerką, więc skracamy mu życie. nie zrobię tego...
jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, zdaje sobie sprawę, że kiedyś (oby jak najpóźniej) może dojść do sytuacji, że trzeba będzie moją Kicię uśpić
nie wiem czy będę umiała podjąć taką decyzję.. jesli będzie bardzo źle, nie chcę jej męczyć, kiedy już bedzie wiadomo, ze nie ma szans...nie wyobrażam sobie życia bez niej
kocham ją, jest moją przyjaciółką, moim kochaniem, sensem mojego życia
jest taka mądra, taka grzeczna, tyle już wycierpiała w życiu (zanim ją przygarnęłam była potrącona przez samochód, ledwo ją uratowano). oddałabym jej swoją nerkę gdyby to było możliwe...
mamy drugą kotkę, one się tak kochają.. Kicia jest dla niej jak mama... nawet nie mam z kim pogadać... mój facet stwierdził, że takie jest życie.. przed mamą udaję twardą.. inni w ogóle nie rozumieją jak można tak się martwić o kota...
może ktoś z Was coś doradzi? nie wiem co będzie dalej, boję się, nie chcę jej tracić
moja Kicia od ok. roku choruje na nerki. do tej pory miała jedynie badania krwi, sytuacja została opanowana i przez ten niecały rok było ok. ostatnio znowu miała gorsze wyniki. dzisiaj pojechałyśmy na usg. okazało się, że to (nie pamiętam dokładnie nazwy tej choroby) diaplaza? coś w tym stylu; choroba wrodzona, lewa nerka juz przestaje pracować, prawa będzie więc pracowała za dwie, a to znaczy, że w końcu też wysiądzie...
czytałam o przeszczepach... ale po 1. choćbym chciała się zapożyczyć itd. to nie nazbieram kilku tysięcy euro

jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, zdaje sobie sprawę, że kiedyś (oby jak najpóźniej) może dojść do sytuacji, że trzeba będzie moją Kicię uśpić



mamy drugą kotkę, one się tak kochają.. Kicia jest dla niej jak mama... nawet nie mam z kim pogadać... mój facet stwierdził, że takie jest życie.. przed mamą udaję twardą.. inni w ogóle nie rozumieją jak można tak się martwić o kota...
może ktoś z Was coś doradzi? nie wiem co będzie dalej, boję się, nie chcę jej tracić
