Strona 1 z 4

Umarł mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 20:22
przez zyraffa
witam. rzadko piszę na forum, najczęściej wtedy kiedy z moimi kotami dzieje się coś poważnego. teraz piszę bo tak zwyczajnie po ludzku potrzebuję wsparcia. moja najukochańsza kotka Kota umiera. od wczoraj leży w szpitalu na Gagarina w Warszawie. od wczoraj ma ataki padaczkowe, które pojawiają się co kilka minut. źrenice Koty nie reagują na bodźce, zwierzę nie ma kontaktu ze światem, ożywia się tylko kiedy słyszy mój głos, kiedy jestem obok. wtedy próbuje nawet pełznąć w moją stronę, ale potem znów traci świadomość.

Kota jest nerkowcem. mam ją od jej siódmego dnia życia i to właśnie dzięki temu forum Kota żyje. dzięki wam dowiedziałam się co zrobić żeby odchować taką odrzuconą przez matkę bidę. niestety Kota od zawsze była ciężko chora. choroby przychodziły i odchodziły, a ona nadal jakoś żyła. urodziła się z jedną nerką. ma chroniczne zapalenie pęcherza i kamienie wielkości 6 mm. przeszła ropomacicze i mnóstwo innych poważnych chorób. jest też najinteligentniejszym zwierzęciem jakie kiedykolwiek znałam. zżyłyśmy się strasznie, w końcu to ja ją odchowałam. zawsze przychodziła do mnie po pomoc.

tym razem pomocy zabrakło. musiałam wyjechać na święta na jeden dzień, ale koty (mam dwa) zostawiałam w bardzo dobrym stanie. Kota w trakcie leczenia nerkowego dostała większą kroplówkę na zapas. kiedy wychodziłam z domu biegała z podniesionym ogonem. jadła. była wesoła. w nocy, albo następnego dnia rano coś się stało. kot dostał ataku padaczki i spadł ze sterty ubrań, gdzie spał. długo musiał leżeć w jednym miejscu nie mogąc się podnieść. potem przeczołgał się pod moje łóżko - szukając mnie i pomocy. mnie nie było.

Kotę znalazła siostra, która miała dać zwierzakom jeść. niestety Kota była już w stanie katatonii, przerywanej tylko atakami drgawek. odwodniona, wychłodzona, z podniesionym mocznikiem, potasem, praktycznie bez glukozy. szybko została przewieziona na Gagarina, gdzie przebywa nadal. dziś udało się już opanować mocznik i potas, ale ataki wciąż trwają. wetka powiedziała, że nawet jeśli okaże się że przyczyna jest uleczalna (ergo nie siadła druga nerka albo nie był to wylew) to zmiany neurologiczne na skutek ataków mogą być tak duże, że kot nie odzyska kontaktu ze światem.

rokowania są znikome.

nie wiem co ze sobą zrobić, jak się zachowywać, jak pogodzić z sytuacją. walczymy do końca, do ostatniej opcji. w domu jest pusto. Klemens (drugi kot) szuka Koty i głośno nawołuje. ja boję się, że będę musiała podjąć decyzję o uśpieniu, a tej nie jestem w stanie podjąć. po prostu nie mogę zrobić tego zwierzęciu, które tak bardzo kocham :-(

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 20:38
przez marzena81
Bardzo Ci współczuję... Przede wszystkim nie obwiniaj siebie, że jak potrzebowała pomocy to Ciebie nie było. Jestem pewna, że kotka jest Ci wdzięczna za to, że uratowałaś jej życie kiedy była mała i za to co do tej pory dla niej zrobiłaś. Nie wiem co poradzić, ale mocno trzymam kciuki, żeby nie było tak źle... Zawsze jest przecież jakaś szansa, że będzie lepiej prawda? I tego życzę. Nie poddawaj się i miej wiarę...

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 20:41
przez Slonko_Łódź
Trzymam kciuki, żeby to jeszcze nie było teraz, żebyście nie musiały się żegnać. Czasami cuda się zdarzają- okazuje się, że coś co wyglądało na bardzo poważne okazywało się przejściowe. Mogę tylko myśleć o Was i trzymać kciuki, żeby to była ta druga opcja.... Zdarzało się już, że ataki padaczki pojawiały się albo bez uchwytnej przyczyny albo z jakiejś nienerkowej i koty wychodziły z tego bez żadnego uszczerbku.

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 20:48
przez zyraffa
dziękuję wam bardzo za wsparcie. nie wiecie jak bardzo to dla mnie ważne mieć z kim o tym porozmawiać :-(

ja też staram się mieć nadzieję. po prostu nie wierzę, że jest tak źle. nawet wetka była zdziwiona kiedy Kota zaczęła pełznąć w moim kierunku, reagując na mój głos. niestety - emocje z tym związane powodowały kolejne ataki...

chciałabym żeby to były np. pasożyty. to jest możliwa opcja. nie odrobaczałam jej ostatnio. kotka nie jest wychodząca, nie ma styczności z innymi kotami (prócz Klemensa, odrobaczonego). możliwe, że to zaniedbałam :-( walczyłam ostatnio o jej nerki i pęcherz, udało się to wszystko jakoś wyprowadzić, było lepiej. Kota przechodziła drugą młodość. bawiła się, pokazywała brzuszek, zwracała na siebie uwagę. i nagle coś takiego...

chcę wierzyć, że to uleczalne. ale co jeśli nie?! widziałam ją w różnym stanie, ale w takim nie widziałam nigdy. to naprawdę pozbawia złudzeń...

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 20:54
przez bombel.od.r
3maj sie wszystko bedzie dobrze!twoja kota wroci do domku szybciej niż myslisz

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 21:26
przez Miodalik
Zyraffa trzymam kciuki za Ciebie i kote - chcialabym zeby bylo dobrze i bardzo Ci tego zycze.
Tzw. "cuda" zdarzaja sie czesciej niz myslimy - trzeba wierzyc i walczyc, a jesli sie nie uda.... trzymac kota za lapke i pomoc mu odejsc. To tez jest pomoc - nie zabojstwo, nikt nie powinien umierac w cierpieniu tylko dlatego, iz my nie mamy odwagi ;(
Dzwon do lecznicy - pytaj, pojedz jutro od rana. Obawiam sie, ze teraz nie mozesz nic zrobic - modl sie jesli wierzysz, ze to pomaga... ja targuje sie z Bogiem - blagam go i obiecuje...
Bede z Toba myslami - moze to choc mala odrobine pomoze...

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 21:37
przez zyraffa
dziękuję wam... do lecznicy jeżdżę i dzwonię. niestety nie mogę tam ciągle siedzieć, bo przeszkadzam innym pacjentom. godziny odwiedzin też są ściśle określone 12-14/ 16-19.30. tak też można dzwonić. gdyby nie to zamieszkałabym tam.

Kota wyraźnie reaguje na moją obecność, ale też bardzo się przez to męczy. jakby całą sobą próbowała się zmusić do reakcji, ale nie może przebić się przez barierę drgawek i ataków. nie panuje nad własnym ciałem, nie kontroluje go. to wywołuje kolejne ataki.

jestem zdeterminowana żeby walczyć do ostatniej opcji. tak długo jak da radę. nie chcę jej torturować, ale wiem, że jest w niej ogromna wola życia, zawsze była. zawsze wychodziła z najgorszych nawet stanów, szybko stawała na nogi, cieszyła się. nie mogę się poddać i po prostu tego skończyć. tak długo jak będzie jakakolwiek, nawet śladowa poprawa, będę miała nadzieję. najbliższe dwa dni są kluczowe. boję się straszliwie. niezależnie od tego co będzie nie zostawię jej. wiem, że ona na mnie liczy.

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 21:40
przez bombel.od.r
zawsze wychodziła z najgorszych nawet stanów,


sama tak napisałaś więc wierz w to że znów tak będzie.

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 21:46
przez ruda32
Trzymam kciuki aby udało się

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 21:49
przez Miodalik
A Kota jest "podekscytowana" przez cala Twoja wizyte czy tylko na poczatku ?
Bo jesli tylko na poczatku - to ja bym ublaga zeby pozwolili mi tam siedziec w kacie albo obok kici. Jesli ona zyje troche dla Ciebie - to moze bedzie sie czula mniej samotna? Moze bedzie miala wiecej sily do walki? A jesli sie boi to bedzie bala sie mniej ?


Czy ona ma zdrowe serce ? U psow objawy padaczkowe pojawiajace sie w stanach poniecenia, radosci itp. sa uznawane za objaw typowo kardiologiczny... Nie wiem niestety jak jest u kotow :(

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 22:03
przez zyraffa
Miodalik pisze:A Kota jest "podekscytowana" przez cala Twoja wizyte czy tylko na poczatku ?
Bo jesli tylko na poczatku - to ja bym ublaga zeby pozwolili mi tam siedziec w kacie albo obok kici. Jesli ona zyje troche dla Ciebie - to moze bedzie sie czula mniej samotna? Moze bedzie miala wiecej sily do walki? A jesli sie boi to bedzie bala sie mniej ?


Czy ona ma zdrowe serce ? U psow objawy padaczkowe pojawiajace sie w stanach poniecenia, radosci itp. sa uznawane za objaw typowo kardiologiczny... Nie wiem niestety jak jest u kotow :(



ożywia się na dźwięk mojego głosu. kiedy ją wołam po imieniu bodziec jest na tyle silny, że Kota ma drgawki. kiedy ją głaszczę, albo trzymam jej rękę na karku - jest spokojniejsza. wiem, że powinnam być przy niej, jutro spróbuję pobyć tam dłużej. niestety jej klatka jest w środkowym rzędzie weterynaryjnego oiom-u i nie bardzo da się tam przebywać. są tam przeprowadzane zabiegi, zakładane kroplówki, zmieniane opatrunki. po prostu nie ma miejsca dla kogoś z zewnątrz. inna sprawa gdyby Kocie się poprawiło na tyle, że można by ją przenieść. na Gagarina jest taki pokój, w którym podawane są kroplówki. znam go dobrze - bywałam tam z Kotą, czasem tak długo, że tam np. jadłam kolację. tam mogłabym z nią siedzieć. tyle że nikt w obecnym stanie jej nie przeniesie :/

jeśli chodzi o serce to przyznam się, że nie mam pojęcia. wiem o nerkach, pęcherzu, wątrobie. serce nigdy nie było badane. istnieje jednak podejrzenie nadciśnienia. ostatnio była bardzo intensywnie nawadniania (skok mocznika przed świętami) i może właśnie to sprawiło, że tak bardzo wzrosło jej ciśnienie, że zaczęła się padaczka. jest też możliwość, że padaczka idiopatyczna była od zawsze, ale ukryta. hipotez jest wiele, tylko nie wiadomo która najbliższa prawdy :-(

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 22:12
przez Miodalik
Wiem jak jest w szpitalikach... ale wiem tez, ze uporem mozna zdzialac wiele - ja plakalam i uprosilam przeniesienie kocia do klatki z brzegu, tak zebym moga siedziec z reka w klatce - na najbardziej "trudne" momenty typu zabiegi przy innych kotach - wychodzilam.
Mysl pozytywnie i o tym co mozesz zrobic dla Koty... Moze Twoje ubranie do klatki ? Zeby czula zapach ? Ulubiony kocyk ?

Trzymam kciuki, zeby bylo lepiej - jak najszybciej.

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Nie kwi 08, 2012 22:31
przez zyraffa
Miodalik pisze:Wiem jak jest w szpitalikach... ale wiem tez, ze uporem mozna zdzialac wiele - ja plakalam i uprosilam przeniesienie kocia do klatki z brzegu, tak zebym moga siedziec z reka w klatce - na najbardziej "trudne" momenty typu zabiegi przy innych kotach - wychodzilam.
Mysl pozytywnie i o tym co mozesz zrobic dla Koty... Moze Twoje ubranie do klatki ? Zeby czula zapach ? Ulubiony kocyk ?

Trzymam kciuki, zeby bylo lepiej - jak najszybciej.



Miodalik - masz rację. w tym wszystkim przestałam myśleć logicznie. jutro zawiozę jej kocyk. spróbuję też ponegocjować dłuższe wizyty. wetka widzi, że Kota jest wrażliwa na moją obecność. może się zgodzi.

na razie przede mną noc w opustoszałym mieszkaniu. jesteśmy w takim szoku, że przenieśliśmy się z sypialni (Kota została znaleziona pod łóżkiem po mojej stronie) do salonu na kanapę. nie jesteśmy na razie w stanie spać tam gdzie to się wszystko stało. tamten pokój wydaje mi się zimny i obcy. na myśl o tym, ze Kota spędziła tam kilka długich godzin leżąc bezsilnie na zimnej podłodze (parkiet) chce mi się wyć :-(

Klemens też przygnębiony. nie gada, nie biega. śpi tylko przy nas...

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Pon kwi 09, 2012 8:58
przez zyraffa
Kota odeszła dziś nad ranem. przed chwilą dzwonili z Gagarina. nie wiadomo co się stało, ale nagle poleciały jej wszystkie parametry. była nieprzytomna, zmarła bezgłośnie.

czuję się jakby mi ktoś odkroił kawałek serca. zaraz jadę ją odebrać, pochowamy ją koło innego rodzinnego kota, w ogrodzie.

jest mi tak strasznie przykro, a jednocześnie wiem, że nic się już nie dało zrobić. walczyłam o nią prawie 6 lat. 6 długich lat z Kotą, moim najukochańszym, pierwszym w życiu kotem...

[*]

Re: Umiera mi kot, nie wiem co robić

PostNapisane: Pon kwi 09, 2012 9:02
przez ruda32
przykro mi :(
śpij maleńka [*]