Kota jest nerkowcem. mam ją od jej siódmego dnia życia i to właśnie dzięki temu forum Kota żyje. dzięki wam dowiedziałam się co zrobić żeby odchować taką odrzuconą przez matkę bidę. niestety Kota od zawsze była ciężko chora. choroby przychodziły i odchodziły, a ona nadal jakoś żyła. urodziła się z jedną nerką. ma chroniczne zapalenie pęcherza i kamienie wielkości 6 mm. przeszła ropomacicze i mnóstwo innych poważnych chorób. jest też najinteligentniejszym zwierzęciem jakie kiedykolwiek znałam. zżyłyśmy się strasznie, w końcu to ja ją odchowałam. zawsze przychodziła do mnie po pomoc.
tym razem pomocy zabrakło. musiałam wyjechać na święta na jeden dzień, ale koty (mam dwa) zostawiałam w bardzo dobrym stanie. Kota w trakcie leczenia nerkowego dostała większą kroplówkę na zapas. kiedy wychodziłam z domu biegała z podniesionym ogonem. jadła. była wesoła. w nocy, albo następnego dnia rano coś się stało. kot dostał ataku padaczki i spadł ze sterty ubrań, gdzie spał. długo musiał leżeć w jednym miejscu nie mogąc się podnieść. potem przeczołgał się pod moje łóżko - szukając mnie i pomocy. mnie nie było.
Kotę znalazła siostra, która miała dać zwierzakom jeść. niestety Kota była już w stanie katatonii, przerywanej tylko atakami drgawek. odwodniona, wychłodzona, z podniesionym mocznikiem, potasem, praktycznie bez glukozy. szybko została przewieziona na Gagarina, gdzie przebywa nadal. dziś udało się już opanować mocznik i potas, ale ataki wciąż trwają. wetka powiedziała, że nawet jeśli okaże się że przyczyna jest uleczalna (ergo nie siadła druga nerka albo nie był to wylew) to zmiany neurologiczne na skutek ataków mogą być tak duże, że kot nie odzyska kontaktu ze światem.
rokowania są znikome.
nie wiem co ze sobą zrobić, jak się zachowywać, jak pogodzić z sytuacją. walczymy do końca, do ostatniej opcji. w domu jest pusto. Klemens (drugi kot) szuka Koty i głośno nawołuje. ja boję się, że będę musiała podjąć decyzję o uśpieniu, a tej nie jestem w stanie podjąć. po prostu nie mogę zrobić tego zwierzęciu, które tak bardzo kocham
