Sytuacja wygląda tak: w niedzielę kot był dość drażliwy, w poniedziałek rano okazało się, że kuweta sucha a kota ewidentnie boli i nie może się wysikać. Zapakowany od razu do weterynarza (klinika Lupus, na Gajkowicza w Warszawie). Tam się okazało, że kota trzeba zostawić, bo jedna pani weterynarz nie jest w stanie założyć cewnika i trzeba czekać na drugiego weta. Kot miał mieć zrobione badania. Dostał kroplówkę (z jakimś antybiotykiem? czymś, co miało rozpuścić mu piasek) i cewnik. Na drugi dzień - znowu, kot pół dnia w klinice, dostał "głupiego jasia", bardzo źle się po tym czuł, wymiotował żółcią. Na trzeci dzień znowu pół dnia w klinice - cewnik musiał zostać usunięty. Kot znowu nie może się wysikać. Dziś też ląduje w klinice - okazuje się, że z badań miał robiony tylko mocz (chociaż pobierano mu krew), trzeba było podpisać zgodę na kolejnego "głupiego jasia", dostał zastrzyk z nospy. Podobno trzeba będzie poszerzać mu cewkę.
Powiedzcie mi, czy kot jest właściwie leczony? Jak mu pomóc, bo cierpi biedaczysko strasznie

