Moderator: Moderatorzy
mikela pisze:Mój 2,5 letni Tymoteusz zachorował. Kot mieszka w innym mieście z moją mamą, wszelkie informacje o nim przekazuje mi ona telefonicznie. Mama niestety nie ma dostępu do internetu.
Wczoraj jeszcze jadł, jedyne, co zaobserwowała to to, że porusza się jakby ostrożniej niż zwykle. Dziś po południu zwymiotował, wręcz wychlustał z siebie masę wody. Brany na ręce popiskiwał, jakby go coś bolało. Mama pobiegła do weta. Ten stwierdził, że ma nerki jak dwie banie, powiedział, że takich nerek jeszcze nie widział . Pęcherz pusty. Zaaplikował mu no-spe, furosemid, antybiotyk i kroplówkę. Prosiłam mamę, by nalegała na badanie krwi, ale wet stwierdził, że to niepotrzebne, bo po samym badaniu palpacyjnym czuje, że nerki nie pracują.
Od pewnego czasu walczymy ze struwitami. Tymek jest na RC Urinary, wcześniej jadł Hillsa Urinary, żadna z karm nie obniżyła wysokiego ph (9), ani nie usunęła struwitów. Nigdy jednak nie zatkał się tak, by była konieczność cewnikowania, bywało, że kuwetkował czasami zbyt często i przysiadał, mama podawała mu wtedy nos-pę, poiła wywarem z pietruszki bądź żurawiną i problem mijał na jakiś czas. Niestety nie miał robionych badań krwi- wiem, kardynalny błąd . Mama ma jednak pod opieką dość liczne stadko, w tym 6 kotów struwitowych, porobiła badania tym w cięższym stanie i starszym, bo też weci w naszym mieście nie są zbyt chętni do współpracy w tym zakresie
Wysikał się pół godz. temu na sweter, w którym był wieziony. Napił się wody. Jest obolały, ale w miarę aktywny. Ja cała roztrzęsiona, o mamie nie wspomnę. Boimy się, że jest już za późno .
Co jeszcze można zrobić w takim wypadku?
mikela pisze: (...) jedyna lecznica całodobowa, to rzeźna, w której jedyne, co mogą zrobić, to zasugerować uśpienie. Do najbliższego większego miasta jest 70 km. Mama jest niezmotoryzowana. Jest noc. Proszę, weźcie pod uwagę te okoliczności, TO NIE JEST TO, ŻE NAM SIĘ NIE CHCE! Sytuacja jest bez wyjścia.
Mama dzwoniła do weta, u którego była po południu. Nic nie doradził.
Szejbal pisze:Skoro:mikela pisze: (...) jedyna lecznica całodobowa, to rzeźna, w której jedyne, co mogą zrobić, to zasugerować uśpienie. Do najbliższego większego miasta jest 70 km. Mama jest niezmotoryzowana. Jest noc. Proszę, weźcie pod uwagę te okoliczności, TO NIE JEST TO, ŻE NAM SIĘ NIE CHCE! Sytuacja jest bez wyjścia.
Mama dzwoniła do weta, u którego była po południu. Nic nie doradził.
to przygotujcie się na odejście kota... Może to i brutalne, ale prawdziwe. Nic innego nie da się doradzić. Sytuacja bez wyjścia = Nie da się, to się nie da. Pewnie wiele jest takich kotów, które nie mają szans.
mikela pisze:(...) Temperatura się podniosła.
Szejbal pisze:mikela, to nie jest atak na Was. Znam realia małych miejscowości. A jeśli nie ma pomocy w transporcie - to dla większości jest nie do przeskoczenia odległość. I wiele jest takich kotów, które przez kretyńskich wetów małomiasteczkowych (czyli "rzeźnię" mają, a nie lecznicę) nie mają szans. Dlatego Twoja mama ma sytuację bez wyjścia, czyli nie da się EDIT: ta emotikonka nie sugeruje ironii, tylko autentyczne wywrócenie oczami z powodu bezradności właścicieli, bo ktoś zaniedbał/zaniedbuje logiczne podejście do tematu leczenia -> czyli u podstaw są zidiociali weci.
Bardzo mi przykro.
pixie65 pisze:mikela pisze:(...) Temperatura się podniosła.
To dobrze. Mam w takim razie nadzieję, że jutro się uda dotrzeć tam, gdzie trzeba
mikela pisze:Ta bezradność jest najgorsza. Tak bardzo bym chciała, by był tu ze mną, w Krakowie. Tu możliwości są inne, poza tym jak mi jeden wet nie pomoże, mogę iść do następnego.
Szejbal pisze:Może przemyślcie, żeby go zawieść do Ciebie? Stres dla kota stresem, ale może być w coraz gorszym stanie bez sensownego leczenia. Bo lepiej teraz to zrobić, przewieść go do Ciebie, niż później nie mieć wyjścia. Dla ratowania kota warto to zrobić jak najszybciej.
pixie65 pisze::ok:
Tylko...o ile da się tego uniknąć, niech mama nie zostawia go w tamtejszym szpitalu...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 129 gości