Koty cukrzycowe- ABC- cudny słodziak szuka domu str.86

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Czw lip 19, 2007 11:14

Hi dziewczyny
U mnie wczoraj wiele się działo, ale po kolei:
Wróciłam do domu z pracy o godz. 18.00. Matylda była lekko przymulona, taka bez wigoru. Zauważyłam, że musiała już rano, po moim wyjsciu do pracy zwrócić całe śniadanie (połowa zawartości to kłaki), w ciągu dnia być może zjadła niewiele suchej obesity. Zmierzyłam cukier pre wieczór 143 mg/dl. Matylda zjadła 100 gr. puszki dostała dawkę 1,4U insuliny i od razu poszła spać. Zaczęłam ją obserwować bo wyraźnie źle się czuła, ziewała i długo utrzymywała wzrok w jednym punkcie. Nie reagowała na swoje imię.
O godz. 23.00 (+4) zmierzyłam cukier - wynik 67 mg/dl 8O
Włożyłam ją do transportera i poszłam na ostry dyżur do kliniki. Była ta sama Pani doktor, kiedy Matylda miała pobieraną krew na powtórkową analizę krwi.
Wynik poziomu cukru ok. 1.00 z żyły był 74 mg/dl; temperatura w normie; następnie Matyldę podłączono dożylnie za pomocą wenflona na 1,5 godziny do kroplówki z płynem Ringena i coś zostało strzykawką wstrzyknięte do butelki (może potas ?). W czasie kroplówki 2 x dostała dyżylnie dużą strzykawką glukozę i jakiś czas po nich pobierana była krew z ucha: wyniki godz. 1.00 75 mg/dl, ok.godz. 2.00 108 mg/dl.
Po powrocie do domu Matylda jakby odżyła, do rana zrobiła 3 x siusiu i kupciała, polowała na muchy, a o godz. 6.30 zaczęła miauczeć, chodzić po mnie i prosiła o jedzenie. Uznałam, że skoro otrzymała w nocy glukozę to mogę schować miskę z suchą obesity.
Zmierzyłam krew godz. 8.00 - 36 mg/dl. Matylda zjadła 100 gr puszki Animondy i była dość żywotna. Zupełnie nie ten sam kot co wieczorem, mruczała, bawiła się ze mna, łasiła, kręciła wokół moich nóg.
Zmierzyłam jeszcze krew o godz. 9.30 - 47 mg/dl, podałam łyżeczkę past bezo-calopet i niestety musiałam iść do pracy.

Dziewczyny co się dzieje. Nie rozumiem tych wyników. :? Płyn Ringera nawodnił Matyldę (podano w klinice na moją wyraźną prośbę zamiast soli fizjologicznej). Pokazałam wyniki krwi i uzgodniłam co można podać - przede wszystkim nawodnić. Rano trudno mi było pobrać krew, była jakby za rzadka, pomimo uzyskanych dużych kropli krwi, glukometr dwa razy pokazał mi err. Uszy były zimne przy wynikach 36 i 47mg/dl.
Czy możliwe jest, że u Matyldy doszło do hipoglikemii i cały czas trwa ? Albo działała jeszcze rano wieczorna dawka insuliny ?

Hi
PS. nowe doświadczenie oby tylko dobrze się skończyło. :?

Tinka, ja też trzymam kciuki za kocicę, żeby i tym razem się udało. Twoja determinacja jest dopingiem dla mnie i moich działań z Matyldą.
Gdybym nie dokonywała ostatnio częstych pomiarów .............................

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Czw lip 19, 2007 19:05

Biedna „Kociaro” :cry:

wyobrażam sobie, jaki horror wczoraj przeżyłaś. Czytałam już wiele razy na temat podawania glukozy przy niskich wynikach. Okazuję się, – to potwierdza również Wasz wczorajszy przypadek – że glukoza podawana zewnętrznie wprawdzie podnosi szybko poziom glukozy we krwi, ale ma dosyć krótkie działanie i nie zawsze potrafi zażegnać niebezpieczeństwo niedocukrzenia. O takich doświadczeniach słyszy się lub czyta przede wszystkim przy podawaniu insuliny o przedłużonym czasie działania, dlatego ja osobiście wolę w takich sytuacjach podawać Calo-Ped. CHO-S i moja Insulina (Hypurin Lente) działają również długo na organizm, ale nadir następuje najczęściej przy + 4 - +6. Insulina Lantus działa zupełnie inaczej: Spadek poziomu glukozy we krwi zaczyna się trochę później niż przy innych długodziałającyych insulinach, trwa jednak najczęściej dużo dłużej i czasem trudno ten spadek zatrzymać. Jeszcze przed kilkoma dniami pisałam ku przestrodze o naszych niskich wynikach (str. 56).

Kochana „Kociaro”, wszystko jedno, jak do tej pory reagowałaś na poszczególne wyniki PRE Matyldy. Od jutra radziłabym na razie reagować zmniejszoną dawką o mniej więcej 1/3 na PRE 160-140 (PRE 160 - 1,1; PRE 150 – 1,0; PRE 140 – 0,9), przy 130-110 podawałabym jedynie ok. ½ normalnej dawki (PRE 130 – 0,8; PRE 120 – 0,7; PRE 110 – 0,6). Poniżej, tj. 100-90 podałabym tylko większą kroplę (0,30-0,35). Gdyby PRE znów było na poziomie 200 i wyżej podawałabym 1,4 U. Przy PRE 190-170 zmniejszyłabym też nieco dawkę (PRE 190; 1,3; PRE 180-170 – 1,2). Musisz to wypróbować. Ja w taki sposób dopasowuję dawki u Tinki, żeby zapobiec za dużym skokom.

Czy możliwe jest, że u Matyldy doszło do hipoglikemii i cały czas trwa? Albo działała jeszcze rano wieczorna dawka insuliny?

Wydaję mi się, że u Matyldy działała jeszcze rano poprzednia wieczorna dawka insuliny. Tak już bywa z insulinami o przedłużonym czasie działania jak Lente, PZI i Hypurin Bovine Lente. Jeśli Tinka zwymiotuje, a insulina siedzi już w brzuchu, to mamy duuuuuuży problem. Ja jednak jestem najczęściej do południa w domu i mogę w każdej chwili odpowiednio zareagować. Moja Tygrysica wymiotowała dotychczas jednak najczęściej na czczo.

Pozrdrawiam ciepło
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Czw lip 19, 2007 19:48

Witajcie Dziewczęta!

Widzę, że atmosfera zrobiłą się lekko gęsta :( Nie fajnie, że w obliczu chorób naszych kotów, chce nam się bawić w przepychanki słowne, osądy innych itd. Przepraszam, może nie powinnam tak pisać ale jakoś mi się zrobiło przykro.

Heidi, ja wiem, że Ci nie jest łatwo. Nikomu w takiej sytuacji nie jest. Sama przeżyłam już tyle razy śmierć zwierzaka i wiem, że nie można się do tego ani przyzwyczaić, ani nabrać dystansu. No i sama miałam sytuację, że pewne decyzje podjełam za póżno. Jeśli mogę coś osobistego od siebie napisać to: walcz o Kocicę póki będziesz widziała u niej wolę życia. A ta czasami jest nawet wtedy kiedy coś boli. A czasami nie ma. To trzeba wyczuć.
Znam tę bezradność, kiedy nie ma możliwości pojechania do dobrej kliniki. Sama mieszkałam kilka lat na wsi, gdzie autobus był dwa razy dziennie. Naprawdę Cię rozumiem. Próbuj póki możesz. Może ta homeopatia coś pomoże.

Heidi ja mam bardzo ciekawą książkę "Dusza zwierząt" - to w temacie o którym pisałaś. Może czytałaś a jeśli nie to polecam.

Kociara, biedna jesteś z tą insuliną. Przecieranie szlaków bywa trudne. Niedługo naprawdę będziesz specjalistką od lanusta. Mam nadzieję, że sytuacja się unormuje.

Tinka jak nasza mała Cwaniara?

Magicmada i Paulinkaminka pozdrawiam Was serdecznie i Paulince życzę udanego wyjazdu.

Flores

 
Posty: 201
Od: Wto mar 20, 2007 12:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 19, 2007 20:10

Flores, dziekuje. U naszej Heidi nie widac woli zycia. Wycofuje sie . Nie spawia wrazenia jakby walczyla. (Walczy raczej z nami przy probach karmienia, czy pojenia.)
Czy mozesz podac mi autora ksiazki jaka wymienilas?
Pozdrawiam :(

Heidi15

 
Posty: 33
Od: Pt lip 13, 2007 7:56

Post » Czw lip 19, 2007 20:17

Heidi, a dajesz już Kocicy ten lek homeopatyczny? Jeśli tak to poczekaj. To nie działa od razu. Jeszcze te upały, skoko ciśnienia. Ja mam suczkę ciężko chorą i też czasmi jest tak, że już nam się wydaje, że to koniec. A po dwóch, trzech dniach wszystko wraca do "względnej normy". W jej wieku i przy jej chorobach normy już nie ma, niestety. Każdy miewa gorsze okresy. Mam nadzieję, że homeoptia coś pomoże.

A jeśli chodzi o ksiązki: Jean Prieur "Dusza zwierząt". Naprawdę ciekawa lektura.

Pozdrawiam i specjalne buziaczki dla Heidi Kocicy.

Flores

 
Posty: 201
Od: Wto mar 20, 2007 12:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 19, 2007 20:44

Dziekuje Flores. Chyba czytalam o tej ksiazce.
Wiem, ze homeopatia potrzebuje czasu. U Heidi jednak wszystko bylo ok i lawinowo zaczelo postepowac wyniszczenie. To tak krotki czas, ze wiele spraw nagle stanelo w miejscu. Gdybysmy mieli cien podejrzenia, ze cos jest nie tak, zaczelibysmy stosowac taka homeopatie duzo wczesniej. Szczerze mowiac jestesmy tym zaskoczeni :( Kotka zdaje sie jednak... kontrolowac wszystko. Jest mila i nawet wychodzi do nas, ale tylko do momentu, gdy jej do niczego nie przymuszamy. Dziekuje za pocieszajace slowa.

Heidi15

 
Posty: 33
Od: Pt lip 13, 2007 7:56

Post » Czw lip 19, 2007 22:08

Kochana Kasiu,

z tą wolą życia u zwierząt to tylko nasza interpretacja. Opiszę Ci pokrótce nasze zdarzenia z przed pięciu laty. Tinka miała we wrześniu 2002 roku zaawansowaną kwasicę ketonową. Moje stworzenie wyglądało okropnie. Przez pierwszych 10 dni dostawała codziennie godzinami kroplówki dożylne w gabinecie weterynarii. Zabierałam ją co wieczór do domu, bo przecież nie mogłabym jej tam tak zostawić. Po kilku dniach zaczęłam karmić moją Kocicę strzykawką, bo sama nie przyjmowała pokarmu. Miała rozwolnienie i wymiotowała. To były dla mnie bardzie ciężkie chwile, bo wtedy jeszcze niewiele wiedziałam o cukrzycy, choć Tinka chorowała już na tę chorobę dokładnie 4 lata. Badania krwi, moczu, rentgen i USG niczego nie wykryły. Tinka jednak nie chciała samodzielnie przyjmować pokarmu. Mój wet stwierdził wtedy (cytat): "Zwierzę, które nie chce samodzielnie jeść, nie ma już więcej ochoty na życie."

Był to dla mnie przełomowy moment, gdyż przekonałam się, że na tego lekarza nie mogę liczyć. Przejęłam wtedy terapię Tinki w swoje ręce, i dzięki pomocy osób, do których w dalszym ciągu mogę się zwrócić z naszymi problemami (nikt z nich nie jest wetem), pokonałyśmy kryzys. Zmieniłam jednocześnie weterynarza. Dodawał mi on przez te ciężkie chwile otuchy i powiedział, żebym jeszcze się nie poddawała, choć nie mógł zrobić więcej niż poprzedni. Tinka wyglądała wtedy upiornie, ważyła 2,8 kg, nie mogła o własnych siłach wchodzić do toalety. Biedactwo wchodziło do niej tylko przednimi nóżkami, ogonek zostawał zadarty poza kuwetą, bo nie miała już siły, żeby wciągnąć tam tylne łapki. Po dwóch miesiącach nastąpiło coś, czego nie potrafię do dziś zrozumieć. Tinka zaczęła samodzielnie zmiatać ze swojej miseczki karmę. Od listopada do początku stycznia przytyła 500 g, w następnych miesiącach doszła do wagi 4,2-4,5 kg. Przez następne 4 lata do lipca 2006 było wszystko w najlepszym porządku. Kocica pięknie jadła, cieszyła się życiem i chodziła czasem do nocnej kociej dyskoteki.

Kasiu, piszę to tylko dlatego, że sugestie mojego tamtejszego weta w 2002 r. skróciłyby życie mojej przyjaciółki o co najmniej cztery lata. On woli życia wtedy nie widział, ja też jej "subiektywnie" nie widziałam. Jestem szczęśliwa, że było to wtedy tylko moje subiektywne odczucie. Wiem, że 12 lat to nie 15, ale i ten wiek nie oznacza jeszcze w moim przekonaniu fizycznej śmierci, podobnie jak u ludzi. Jedni żyją 50, inni 60, 70, a nawet o wiele dłużej.

Pozdrawiam ciepło

PS: Kasiu, na co konkretnie jest ten lek homeopatyczny?
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Czw lip 19, 2007 22:28

Hi "Kociaro"

jeszcze raz przeczytałam Twój dzisiejszy post. Pytaj zawsze, co i ile jest podawane. Masz do tego prawo. 1,5 godziny dożylnych kropówek jest w moich oczach wielką przesadą. Wystarczyłoby na jeden raz 120-150 ml. Tam musiały przetoczyć się chyba litry. Nic dziwnego, że dziś rano z krwi zrobiła się woda :? :?
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Czw lip 19, 2007 22:49

Hej Flores,

moja Cwaniara dała dziś znów popis. Jak przyszłam ok. 18.00 do domu, to zauważyłam po pewnym czasie, że Tinki lewa łapka jest dwa razy grubsza niż prawa. Zadzwoniłam zaraz do moich znajomych wetów i zapytałam, czy to może od kroplówek lub od EPO. Obie możliwości od razu wykluczyli. Łapka nie boli, Tinka na nią stąpa. Macałam ją, nie widzę, żeby odczuwała jakiś ból. Mała dziś nie wychodziła na dwór, więc nie mogła ukąście jej ani osa, ani pszczoła. Nie wiem, co tego mogło być powodem. Zaraz zaczęłam robić zimne okłady i mam nadzieję, że opuchlizna szybko zejdzie, Oby. Okiem detektywa dojrzałam tylko kilka kamyków (żwirku) z kuwety na parapecie w sypialni. A może ten Kadfi wskoczył na parapet i potem z niego spadł :?: :?: :?: Nie wiem, ale te kamyczki wydawały mi się w tym miejscu bardzo podejrzane.

Pozdrawiam ciepło
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Pt lip 20, 2007 8:26

Dzien dobry Tinko.
Ten lek to R17, ktory jest p/nowotworowy ogolnie.
Wczoraj dostala pierwsze dawki. Bronila sie bardzo przed podaniem go do pyszczka, ale to samo robi z woda. Po tym jednak nie wycofala sie do swojej kryjowki za kanape, ale po chwili zjadla troche Sheby, jak zwykle zlizujac gl. galaretke i drobiazg wolowiny.
Czy moze wiecie, ktore miekkie karmy maja szczegolnie duzo galaretki?....


Wiesz, jak mysle, ze gdy Twoja kotka czula sie zle, to faktycznie nie miala woli zycia. Nabrala ja, gdy poczula sie lepiej, a stalo sie tak, bo doprowadzilas ja do stanu, ze lepiej sie poczula.
(Znalam kogos, kto smiertelnie chory prosil o zastrzyk jakis, aby sie juz dluzej nie meczyc, gdy byl w bolu, ale kto, gdy poczul sie lepiej, zaraz robil plany na swieta.)
Mysle, ze "wola zycia" znika na jakims poziomie
odczuwania 'dyskomfortu'. Gdy ten dyskomfort pozostaje, to wola zycia juz nie wraca.
Ja mysle tak, ze poki jest zycie poty jest nadzieja.
Staramy sie minimalizowac kotce dyskomfort do minimum, choc troche robimy "na sile", jak podawanie lekow, czy plynow.
Chcemy z nia byc, ale gdy widzimy, ze woli sobie lezec i nie byc glaskana, dajemy jej spokoj. Caly czas mamy na uwadze, ze to jej ma byc dobrze, a nie nam.

Heidi15

 
Posty: 33
Od: Pt lip 13, 2007 7:56

Post » Pt lip 20, 2007 8:46

Hi, Hi, Hi
Pożar ugaszony, ale co do zaproponowanej modyfikacji dawek to rzeczywiście problem, bo nie mogę odpuścić sobie żadnego pomiaru. :( Co dzień to inna dawka, jak się to ma do konieczności przyzwyczajania się organizmu kota do dawki. Muszę to przemyśleć. Może uda się wypośrodkować, tak jak piszą o tym w instrukcji, żeby ustalić "mądrą" dawkę. Cytat "try to find a way to dose as consistently as possible, time-wise and dose-wise: sliding scales don't work" i inny "należy ustalić taką dawkę dla kota, gdzie glukoza we krwi utrzymuje się pomiędzy 50 i 200 mg/dl przez tak dużą część dnia jak to możliwe". :roll::roll::roll:
Wczoraj wieczór pre - 426 mg/dl - dałam dawkę 1,25U (rano była pasta u,b,c).
Dzisiaj rano pre 179 mg/dl - dałam dawkę 1,25U. Jeśli 179 to nadir i pre, to wieczorem może być grubo poniżej 100 mg/dl.
Zrobię pomiar wieczorem i od tego uzależnię dawkę pre wieczór.
Nie wiem do końca, ale zastanawiam się, czy u Matyldy nie "ruszyła" trzustka i potrzebuje tylko niewielkiej dawki ok. 1U.
Jeśli chodzi o kroplówkę, to było tego coś 250-200 ml, krople schodziły powoli, stąd trwało to ok 1,5 godziny. No i w między czasie były dwie duże strzykawki z glukozą i dwa pomiary z ucha.
Wyczytałam w internecie pod hasłem "niedocukrzenie", że pomimo podania glukozy, powinnam po powrocie z kliniki do domu, nakarmić Matyldę wysokowęglowodanową karmą. :?:
Teraz muszę zwalczyć biegunkę u Maćka. :? Ca jakis czas, szczególnie po zjedzeniu mokrej karmy ma luźne kupki, przechodzące w wolne. Wet poradził mi, że o ile biegunka nie jest wynikiem pasożytów - zrobić wywar z suszonych jagód (można kupić w sklepie zielarskim) i dodawać 1 łyżkę płynu do karmy albo pyszczka. Dotychczas metoda ta sprawdzała się. Dzisiaj Maciek dostał tylko suche obesity i ciężko się na mnie obraził, nie przyszedł pod drzwi żeby pożegnać mnie jak wychodziłam do pracy. :evil:
Ucałowania w słodkie futerka

"Kociara"

 
Posty: 936
Od: Pt kwi 13, 2007 9:55
Lokalizacja: Warszawa Mokotów Dolny

Post » Nie lip 22, 2007 23:03

Kochane Dziewczyny,

moja najdroższa Przyjaciółka odeszła w piątek 20.07. ok. godz. 23.00. Nie potrafię opisać swoich uczuć. Wiem tylko jedno: kochałam, kocham i będę ją kochała ponad życie. Tinka pozostanie w moim sercu na zawsze: moje Złotko, moja Kruszynka, moja najsłodsza Tygrysica.

Obrazek
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Pon lip 23, 2007 0:22

Cały czas to do mnie nie dociera. Spij kochana Tygrysico w najpiękniejszym miejscu ogrodu. [']
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pon lip 23, 2007 0:26

Tinko :(
nie wiem, jak wyrazic, jak bardzo mi przykro :( bo nie ma takich slow ...
myslalam o Was w piatek ...

spij Tineczko spokojnie, nie zapomnimy o Tobie nigdy, cudowna Tygrysiczko
[i]

tig_ra

 
Posty: 823
Od: Śro maja 24, 2006 16:03

Post » Pon lip 23, 2007 7:09

Ostatnio tak dużo kotów odchodzi... Smutne to wszystko...
:cry:

(')
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości