Zmieniamy weterynarza. Nie mamy wyjścia. Dzisiaj moja mama była w nowym miejscu (zasugerowałyśmy się opiniami znajomych) i wygląda to jak na razie obiecująco (odpukać!)
Wizyta trwała ponad godzinę. Miał długie badanie neurologiczne, wetka przeprowadziła dokładny wywiad, przyjrzała się dotychczasowemu leczeniu i zaleca dodatkową diagnostykę - jutro jeszcze raz RTG, ale z nastawieniem na klatkę piersiową, węzły chłonne, dokładne USG. Dzisiaj miał pobraną krew na kolejne badanie krwi i jeszcze raz miał mierzone ciśnienie - znowu 240. Tym razem dostał jakiś lek na zmniejszenie, ale nie wiem jaki. Wrócę do domu to dowiem się więcej.
W badaniu neurologicznym wyszło, że nie ma odruchu "grożenia"(?), ale nie minęły jeszcze 72 godziny od ostatniej padaczki.
Na jutro jest umówiony konkretnie z nefrologiem.
A co do poprzednich postów dot. zaparcia, to w niedzielę poszło 20 cm

zawartości jelit. Czyli atak parafiną z dwóch stron i Gaspridem przyniósł efekt.

Ale znowu od niedzieli nic nie ma. Wczoraj próbował uskutecznić to w kuwecie, ale nie udało się.