pixie65 pisze:Kiedyś, komuś AlkaM przy takiej okazji napisała coś, co mnie w pewnym momencie też się bardzo przydało - musisz pogodzić się z tym, że Twój kot jest chory i wymaga wykonywania przy nim rozmaitych zabiegów, które niekoniecznie muszą mu się podobać. Ale wszystko co robisz - robisz dla jego dobra. Jeśli się z tym pogodzisz - będzie Wam łatwiej.
To oczywiście nie jest dosłowny cytat ale mniej więcej o to chodziło.
Ja sama zauważyłam, że jeśli podchodzę do chorego kota z nastawieniem iż mam do wykonania konkretne zadanie, nie użalam się nad nim, nie dręczę się myślą, że mu dokuczam - zwykle nawet mniej przyjemne zabiegi łatwiej mi wykonywać.
mnie to napisala. Jak chorowala Marchewa.
AlkaM pisze:aga9955 pisze:Alka ja sie obchodze z nia jak z jajkiem bo ona ledwo zyje....ma nadwrazliwa skore wszedzie i naprawde nie mam sumienia przypinac jej spinaczy......pamietaj ze ona walczy od 6 tygodni i w sumie miała bardzo mało przerwy w kroplokach podskornych.......dlatego ja boli, tłoczymy w nia ilosci płynow nieskonczone i cierpi. Nie sadze zeby ja to zrelaksowało.
Aga, wiekszosc kotow z PNN dostaje kroplowki codziennie, moj Rudy juz 9 miesiecy. Marchewka, po wyjsciu z tego kryzysu, najprawdopodobniej nadal bedzie musiala dostawac kroplowki, do konca zycia. Niestety prawda jest taka, ze stan nerek kota z PNN nigdy sie nie poprawi. Mozna walczyc z obnizeniem kreatyniny i mocznika, kot moze czuc sie bardzo dobrze, ale nerek nie wyleczymy.
Ja widze jak sie miotasz i wykanczasz i mam wrazenie, ze czekasz kiedy to sie skonczy i nie bedzie trzeba podawac kotu kroplowek, lekarstw i wszystko bedzie tak jak kiedys. Kazdy z nas kto ma kota "nerkowego" wie co przez co przechodzisz, ale dopoki sie pogodzimy z tym, ze PNN to choroba nieuleczalna, wykonczy nas to . Ja wierze , ze w duzej mierze stres Marchewki jest reakcja na twoje zdenerwowanie. Koty sa na to bardzo wrazliwe. Sprobuj na to wszystko spojrzec innaczej, wiem, ze trudno ale uwazam , ze powinnas dla siebie przede wszystkim, Marchewki i swojej rodziny. Wiem po sobie, ze kiedy w koncu pogodzilam sie z sytuacja tak jakby ogromny ciezar spadl mi z barkow i moj Rudy przestal sie stresowac przy podawaniu lekow i kroplowek.