bardzo mi przykro z powodu Twojej kotki. To bardzo smutna historia. Cukrzyca prawdopodobnie jest posterydowa. Przykro czytać, w jak nieumiejętny sposób weci diagnozują i leczą. Sterydy jako złoty i niezmiernie tani środek na wszelkie dolegliwości jest w weterynarii bardzo popularny. Z konsekwencji tak bezmyślnego leczenia mało kto zdaje sobie sprawę. Liczy się doraźny efekt, a jest on piorunujący. Tylko że poprzedni stan najczęściej znów powraca, w dodatku siadają też inne organy. Długotrwałymi szkodami wet się jednak nie przejmuje. Sterydy na zapalenie pęcherza to niewybaczalny błąd. Piszesz jeszcze o zastrzyku z antybiotykiem. Czy był to jednorazowy zastrzyk? Czy wet zlecił dokładne badania moczu z osadem i antybiogramem? Agnieszka Neska-Suszyńska napisała dobry artykuł na temat zakażenia układu moczowego kotów. http://www.nerkiwet.com/cms1/images/moc ... 5B1%5D.pdf
Piszesz o lekach moczopędnych. Jak nazywał się ten lek?
A teraz trochę o glukometrach i samej cukrzycy. Niektóre glukometry w wysokich przedziałach mierzą strasznie niedokładnie (za wysoko lub za nisko). Dlatego nie każdy glukometr nadaje się do mierzenia poziomu glukozy we krwi u kota. Nota bene granica błędu, nawet w tych dokładnych glukometrach, wynosi ok.10-15 proc. Tak więc, jeśli odczytujesz wynik 400 mg/dl, to może on w rzeczywistości wynosić od 350 do 450 mg/dl. Takie przyrządy są wprawdzie w jakiś sposób skalibrowane, ale świadectwa wzorcowania nie mają. Podobnie jest z ciśnieniomierzami. Mój szwagier, lekarz ludzki, mówił mi, że np. te z mankietem nadgarstkowym nie są tak dokładne jak te z ręcznie pompowanym mankietem.
Sheridan, do wyrównania cukrzycy potrzebna jest cierpliwość i konsekwencja. Trwa to tygodniami, czasem nawet miesiącami. Cukrzycy nie da się w zasadzie opanować w ciągu kilku dni. Takie przypadki należą do wyjątków. Wierz mi, że od właściciela zależy dużo więcej niż od prowadzącego weta. Na początku insulinoterapii nie powinno się zwiększać dawki o duże kroki w krótkich odstępach czasowych. Organizm potrzebuje trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do konkretnej dawki. Najlepsze byłoby zwiększanie dawki o 0,25 jednostki, co oczywiście przy pomocy penu jest niewykonalne. Peny nie nadają się w insulinoterapii u kotów. Zajrzyj proszę na 1. stronę naszego wątku. Tam o penach napisałam dosyć obszernie. Nie powinno się też podawać zimnej insuliny, a ty piszesz, że pen trzymasz w lodówce. Po pierwsze zimna insulina gorzej się wchłania, po drugie brzydko piecze i sprawia kotu dyskomfort (ból). Pen przechowuje się oczywiście w lodówce, bo wtedy taka insulina o wiele dłużej się trzyma, ale tylko wtedy, gdy naciągamy ją do strzykawki. Wtedy strzykawkę ogrzewamy, a pen leży sobie w lodówce.
Mam nadzieję, że Liwia najpóźniej jutro doczyta Twoją prośbę o namiary na krakowską aptekę, w której można kupić strzykawki U100 - 0,5 ml. Strzykawki U40 są przy tej insulinie bardzo niedokładne. Zastanawiam się tylko, czy może jednak dokładniejsze niż pen. Przelicznik wynosi 0,4. Musiałabyś wtedy do strzykawki U40 nabrać 0,4 kreski, by odmierzyć 1 jednostkę insuliny Lantus.
Na pewno się zmasakrujesz kotu uszu kłuciem. Monitoring glukometrem ratuje życie i wiele kotów doprowadził do remisji. Ja kłułam Tinkę codziennie po kilka razy przez ponad 5 lat. Inne dziewczyny z tego wątku też tak robią. Początkowy stres i niepewność właściciela budzi wiele wątpliwości. Jest to zrozumiałe. Każda z nas to przechodziła. Nie mamy jednak alternatywy, jeśli zależy nam tak naprawdę na życiu swojego kota. Zobaczysz, szybko się nauczysz i nabierzesz wprawy. Ucho musi nauczyć się krwawić. Spróbuj nakłuwać w różnych miejscach na brzegu ucha. Jest tam taka dosyć gruba żyłka, bardzo dobrze ukrwiona. Po nakłuciu zatamuj krew, biorąc nakłute miejsce ucha w dwa palce. Potrzymaj je trochę, lekko zaciskając. Tak ominiesz tworzenie się siniaków. Nakłucie igłą jest rzeczywiście o wiele bardziej precyzyjne niż strzelanie nakłuwaczem. Niektórzy jednak wolą nakłuwacz. Ja robiłam to zawsze cieniutką igłą. Podkładałam palec pod miejsce, gdzie chciałam nakłuwać. Jak kiedyś przedziurawiłam sobie palec, szybko się nauczyłam, jak to robić, żeby nie nakłuwać za głęboko. Może masz za grube igły?
Karma: Sucha karma jest dla kota cukrzycowego najgorszym złem. Sucha karma jest też dla kota struwitowego najgorszym złem. Zwierzęta z nawrotami struwitów powinny dostawać karmę wyłącznie mokrą.
Wkleję Ci swój post, który napisałam ponad rok temu jednej dziewczynie. Zresztą to dosyć pouczający wątek. Jak będziesz miała wolną chwilę przeczytaj go.
Koty jedzące głównie suchą karmę mają o wiele częściej do czynienia z problemami urologicznymi niż koty jedzące mokrą. To stwierdzono i udowodniono już 1997 r. Okazało się również, że sucha karma dietetyczna (zakwaszająca) powoduje o wiele częściej nawroty choroby niż karma mokra. Moi weci nigdy nie polecają suchej karmy zakwaszającej.
viewtopic.php?f=1&t=56213&start=285
Sheridan, na sam koniec może jeszcze jedna wskazówka. Proś zawsze weta, żeby Cię informował, jakie leki podaje. Zapisuj sobie nazwy lub poproś o wpisywanie czytelnie do książeczki.
Fruktozaminy pewnie nie zrobiono? Pamiętaj proszę o ketonach. Nie wiadomo, czy Twoja kotka na te świństwa jest podatna. Masz w domu przypadkiem paski do sprawdzania ph w moczu?
Pozdrawiam serdecznie
Tinka