Pomasowalam jej delikatnie pecherz,wlasciwie glaskalam ja w tym miejscu i wstawilam do kuwety.Zrobila piekne duze siusiu,takie jak zawsze

.Zucilam sie potem do tej kuwety jak glupia,rozgarniajac zwirek.Nie bylo tam zadnych niepozadanych zabarwien.Dostala swoj antybiotyk,sprawdzilm skore czy sie nie odwadnia czasami znowu i kicia zasnela sobie smacznie umeczona.Mi znowu o pol kilo mniej na sercu,ba jak narazie wszystko idzie caly czas w dobrym kierunku.
Dzisiaj juz niczym kici nie bede meczyc.Dzisiaj pojadla,popila(co prawda ze strzykawki,ale zawsz)i zrobila siusiu.Teraz czekam na cos grubszego niz siusiu,moze jutro sie pojawi

.Moze dzisiaj wkoncu pospie w nocy,bo juz wygladam jak cien,no i popracowac wkoncu troche musze.O i musze cos pozywnego zjesc wkoncu,by miec sily do opieki nad kocia.Dzisiejszy dzien byl dobrym dniem,mam nadzieje ze jutrzejszy bedzie rownie dobry.
Dzisiaj pierwszy raz widzialam kocie lzy,prawdziwe kocie lzy.U psa je juz widzialam,lecz nidgy u kota.Jak mi dzisiaj przyniesli kotke i zajrzalam do transportera,zobaczylam ze Milce lzy ciekna z oczu i cala sie trzesie.Nie umiem opisac jak ja sie wtedy poczulam.Na szczescie kicia juz w samochdzie przestala plakac.Przywital ja czekajacy pies i odrazu poczula sie lepiej.Po drodze do byla juz przeszczesliwa i nawet nie stresowala sie jazda.Wiedziala ze jedziemy do domu
Przepraszam ze tak sie rozpisuje

,nie na temat wlasciwie.Ja tu nie mam znajomych kociazy.To forum to tez troche jak terapia dla mnie,bo moge sie wygadac i wiem ze Wy to wszystko rozumiecie co przezywam.