Już jestem, ale tylko na chwilkę, bo zaraz jedziemy ze Shruthy znowu do weta. Przepraszam, że na bieżąco nie odpowiadałam na Wasze wiadomości - przeczytałam wszystko uważnie i dzięki wielkie za tyle zainteesowania i serca...
Miałam bardzo ciężki wieczór i noc bo kiteczka po prostu ma chyba dość tych wszystkich machinacji przy niej: jeżdżenie, kroplówki, zastrzyki,karmienie strzykawką - znosi to fatalnie
Obawiam się, że nie przeżyje dializy i dojazdu na nią - to daleko i ciężka sprawa

a nie ma nic w Kraku

Przez całą noc próbowałam przekonać ją jednak do życia tuląc i masując obolały brzuszek, uwierzcie mi, że medycyna to jedno a psychika to już zupełnie inna sprawa...
Teraz jakoś troszeczkę się ożywiła i jedziemy na usg - jak wrócę to na pewno się odezwę, wtedy będzie wiadomo co się dzieje, ale nadal nie sika.
Co do zatkania, to na prawdę nic podobnego nie widać było na usg czy rtg. Napisałam że trochę moczu przesącza się do pęcherza, bo to znaczy że nie są one zupełnie bezczynne - po kroplówce objętość pęcherza zwiększyłą się dwukrotnie - ale to jest stan na dzień wczorajszy

Po dzisiejszym badaniu napiszę Wam coś więcej i podepnę wyniki. Zapytam też o ,leczenie operacyjne o którym ktoś pisał.
Raz jeszcze dziękuję że tyle osób próbuje nam pomóc - to bezcenne...
Do zobacznia po powrocie od weta