Jak pisałam nie robię wcale od lat. Nie ma potrzeby robić kroplówek, kotu który ma wyniki zdrowego kota

. Może moim szczęściem w nieszczęściu było to, że Hrupka zachorowała jak była bardzo młoda - dostała silnej mocznicy jak miała z tego co kojarzę 9 m-cy. Ważyła 2,3 kg i nagle straciła władzę tylnych łapkach i zaczęła wymiotować żółcią. Nerki wówczas nie chciały na początku podjąć pracy, ale podjęły. Ale po 2 miesiącach i seriach kroplówek. To były straszne dni i dla nas już bardzo odległe. Jakimś cudem (może właśnie dlatego, że kotka była tak młoda), nam się udało ją ogarnąć, tylko, że trwało kilka lat. Zazwyczaj z tego co kojarzę koty są diagnozowanie trochę lub znacznie później.
Poza tym głównym atutem był fakt, że mieliśmy bardzo dobrą lekarkę (dr Urszulę Szewczyk z Limanowskiego), która postawiła sobie za punkt honoru dociągnięcie jej wyników do normy i utrzymanie ich na tym poziomie. O tym zawsze myśleliśmy lecząc Hruptaka, to był nasz cel (choć nie wydawał się realny, ale trzeba mieć marzenia).
Poza leczeniem, które ordynowała lekarka, nieustających wizyt w lecznic, leków i kroplówek, Hrupka przez wiele lat jadała wyłącznie dietę niskobiałkową i nic innego. Zawsze bardzo skrupulatnie stosowaliśmy się wszystkich zaleceń. Noi dr Szewczyk wyprowadziła nam kota do wyników w normie, mimo choroby.
Po za tym Hrupka przyszła do nas bardzo chora i oprócz nerek trzeba było ogarnąć w ciągu 2-3 lat inne poważne zaburzenia (m.in. brak perystaltyki przewodu pokarmowego - kotka prawie nie trawiła, więc i nie przyswajała). Te różne "dodatki" utrudniały bądź miały wpływ na główne leczenie. Trzeba było ogarnąć całego kota, żeby nerki nie były ciągle obciążane dodatkowymi historiami. Np. z powodu problemów z trawieniem, wymiotowała wiele razy w tygodniu i nie dość, że się kot odwadniał, to nie mieliśmy pewności czy to od nerek czy od żołądka.
Dlatego nie znam i nie podam cudownych rozwiązań, bo co kot to historia

Nasza dziewczynka jest kotem mutantem, szczęśliwie trafiła do nas.
Poza Ulą Szewczyk, którą wspaniale wspominam, Hrupkę obecnie prowadzi dr Marta Posim (lecznica Kajman), młoda lekarka, ale bardzo zaangażowana w swoją pracę. Ona kontynuuje, to co zostało u nas wyprowadzone na prostą. Nie zmieniam lekarzy, kiedy widzę efekty ich pracy

Dlatego u dr Neski nigdy nie byliśmy, ale wiem, że jest bardzo polecana.
Na konowała niestety trafiłam

Kiedy Hrupka miała pierwsze objawy już w pierwszych miesiącach życia i poszliśmy do lecznicy na Bielanach, tuż obok mieszkania, które wynajmowaliśmy, prosząc o badania krwi. Wówczas usłyszałam, ze tak małemu kotu nie są potrzebne badania krwi, bo na co on może chorować. Jako, że byłam wtedy naiwna, młodsza i przekonana o tym, że każdy wet to specjalista, to wróciłam z niczym.
Potem 3 m-ce później przeprowadziliśmy się do naszego mieszkania na Mokotów i Hrupka 3 dni po przeprowadzce dostała tej zapaści. I tak trafiliśmy do dr Szewczyk, która nam dziewczynkę uratowała.