Oj z tym czasem to rzeczywiście krucho ...
Pierwszą kroplówke Mysia (bo tak czasem na nia mówie) dostała w niedzielę... ale nie obyło sie bez problemów....
U weta Pinia zastrachana jest pod kroplówka najgrzeczniejszym kotem pod słońcem... leży i sie nie rusza... ale w domu wykorzystała chwile mojej nieuwagi i gdy do pokoju weszło dziecko i cos zaczeło głosno mówic, próbowała zwiac mi z kolan.... zaczęła tanczyc na podłodze na rurce od kroplówki a ja spanikowałam...... Złapalismy ją no ale wenflon wyszedł z łapki no i tu zaczęło sie przerazenie, gdzie jest igła.... czując sie ja bandyta zapakowałam małą do plecaka (niestety nie mam transportenerka i chyba szybko sie nie dorobie

) i dawaj do weta.. była niedziela, mój miał zamknięte, ale obok jest lecznica, gdzie maja dyżury w niedziele.... Pedze do weta niedowierzając ze Mała jeszcze zyje....
No oczywiście wyprowadzili mnie z błedu... (widzicie jaka głupiutka jestem) a przy okzaji założyli drugi wenflon na druga łapkę....
Troche nieporadna jestem z tymi kroplówkami , bo np nie zakrece kóleczka a wyciagne rurke z wenflonu i sika płynem po pokoju, ale coraz lepiej sie ucze... dzis bedzie trzecia kroplówka... musze miec troche czasu i chyba najlepszy jest wieczór... Wczoraj dawałam małej kroplówke po 22 po powrocie z fundacji... tak że widzicie, ze nie mam za bardzo czasu aby pisac...
Od dzis jestem sama na chorobowym bo mnie jakas grypa dopadła...

ale z czasem wcale nie lepiej...
Co do jedzenia, to nie jest az tak rózowo... mała zje z 4-5 ziarenek mokrego (to takie małe ziarenka) i odchodzi od miseczki... I w końcu zawsze jedzenie pada ofiara Misia (drugiego kota). Mam nadzieje że już jutro dostane te animonde co jej smakowała...
Malutka jest na razie w porzadku... dośc żywa.... troche interesuje sie jedzeniem (jak obierałam kurczaka

) ale nie tym swoim...
Przychodzi sie łasic (choc to płochliwy kot) jak zapomni o tym ze jej krzywde robie...
Choć w nocy z niedzieli na poniedziałek narzygała troche...
Zaraz bede podawac jej kroplówke... furosemid tez dostaje...
(radze sobie coraz lepiej, takze dzieki radom Gagatki.... - dzieki za tel.

)
Acha... co to ten poprawiacz apetytu? Widziałam tez na krakvecie jakiś proszek do dosypywania do potraw tych normalnych.... który jakoś wiąze mocznik... wiecie coś na ten temat? Jak dam kroplówke małej to poszukam go jeszcze i podam nazwe, może macie z nim jakies doświadczenia?