pixie65 pisze:Bo generalnie kocie i ludzkie krwinki nieco się różnią.
Analizatory hematologiczne w ludzkim laboratorium nieprecyzyjnie wykonują pomiary elementów morfotycznych krwi zwierzęcej, bo są "skalibrowane" na krew ludzką - mogą na przykład źle zliczać krwinki ponieważ różne są (między innymi) średnie objętości krwinek czerwonych.
Może się też zdarzyć, że automat w ludzkim labie źle zliczy pałeczkowate.
No i trochę różne są słynne wartości referencyjne dla człowieka i kota oraz niektóre procedury. Wet, który takie wyniki badań dostaje musi umieć je "zinterpretować".
Biochemia wychodzi bardziej "znośnie", natomiast hormony - najczęściej zupełnie "od czapy". Dlatego, moim zdaniem, badania lepiej robić w dobrych labach weterynaryjnych.
Krzywo zrozumiałem, że badanie nie ma sensu w wyniku nie poinformowania zakładu, że to krew kocia. Tak, jasne - każda metoda pomiarowa jest niedoskonała, ale często błąd z tego wynikający nie stanowi istotnej różnicy diagnostycznej. Być może w przypadku hormonów jest inaczej. Nie wiem - tego zagadnienia nie rozkminiałem.
Natomiast co "wartości referencyjnych", to one zwyczajnie nie istnieją dla kociego gatunku. (Przynajmniej ja się nie spotkałem.) Normy są wyznaczane dla całości gatunku. Wartości referencyjne, sa to normy wyznaczone dla grupy referencyjnej, stanowiącej podzbiór całego gatunku wydzielony dodatkowymi kryteriami, np. wieku, płci, czegokolwiek - może być kolor futra. Można się na upartego umówić, że cały gatunek jest szczególnym przypadkiem grupy referencyjnej, ale wprowadza to jedynie nieścisłości terminologiczne, co mnie osobiście, jako zajmującego się zwykle bardziej deterministycznymi dziedzinami, drażni okrutnie.
Przykładowo prywatne wartości referencyjne WBC Olka, szacuję obecnie na przedział 8-10. Każde przekroczenie tych wartości wywołuje u mnie niepokój graniczący z paniką. Najlepiej jak jest < 9.