» Nie kwi 24, 2011 14:33
Re: Wątek cukrzycowy - IV
Witam Wszystkich!! Dziękuję Wam za szybką reakcję na moje wołanie o pomoc.
"Kociara" dziękuję za link do stronki sklepu ze strzykawkami już zamówiłam U100.
Jeszcze raz zagłaszam do Słodziaków moją kotkę. Zgodnie z pytaniami z 1 strony wątku.
Kotka-Margo- lat 10- waga 4 kg (chyba chuda, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość kupowanych przeze mnie saszetek, Pani kasjerka zawsze robi wielkie oczy myśląc, że mam stado kotów do wyżywienia).
Zdiagnozowana cukrzyca 05.04.2011 r., ale po przeczytaniu Waszego wątku podejrzewam, że jest chora co najmniej od pół roku.
Panowanie nad chorobą: wnikliwa obserwacja zachowania kici + od dwóch dni przeraźliwe próby pomiaru cukru za pomocą glukometru.
glukometr ACCU-CHEK GO
insulina LENTE WO-S 80m.j/ml
strzykawki do tej pory U40 ale już zamówiłam U100
Dawkowanie: 2 jednostki rano i 1 jednostkę wieczorem (tzn. ok. pół kreski ze strzykawki U40)
Ostatni pomiar cukru: wczoraj wieczorem tzn. 23.04.2011 r. po całym dniu podawania pokarmu suchego i mokrego i po porannej dawce ins. WYNIK 440mg/dL
Margo chorowała w zeszłym roku (czerwiec 2010 r.) na zapalenie pęcherza. Podawano jej zastrzyki, niestety nie wiem co to było, nie mogę odczytać nazw w książeczce zdrowia. Prawdopodobnie sterydy. Wet po tej kuracji nie zalecił wykonania badania krwi i poziomu cukru.
Nie wykonano badań tarczycowych.
Podejrzewam nauropatię- czasami kicia nie może doskoczyć na szafkę, do tej pory tłumaczyłam to sobie, że jej wiek już na to nie pozwala- oczywiście byłam w błędzie.
Podawana karma: zgodnie z zaleceniami weta po ostatnich problemach z pęcherzem sucha karma Hills s/d zamiennie z c/d oraz ze względu na lęki i rozdrażnienie Royal Calm + mokra karma Whiskas kurczak w galaretce (pisałam o tym sczegółowo wcześniej, wybaczcie ale brakuje mi obycia z kopiowaniem tekstu z poprzednich wpisów, postaram się nadrobić zaległości techniczne).
Pomimo licznych prób zmuszenia mojego futerka do zmiany upodobań kulinarnych, próbowałam udowodnić jej że karma mokra Hills w/d (zalecana dla cukrzyków przez weta) jest smaczna, prawie sama ją zjadłam
na jej oczach, nie dała się jednak przekonać. Więc nadal zajada się mokrym Whiskasem od 3-4 saszetek dziennie + sucha karma, stale dostępna w miseczce.
Z obawy przed spadkiem cukru karmię kocię przed podaniem insuliny.
Brak innych chorób i chciałabym żeby tak już zostało.
Brak badań laboratoryjnych. Nie jestem pewna czy w tym pyt. o to chodzi ale piszę wszystko co wiem podczas wizyty 05.04. 2011 wet wycisnął mocz i po jego zbadaniu powiedział, że jego ciężar właściwy jest w normie.
Stolec: Chyba jest ok. tzn. codziennie oddawany i jeżeli mogę tak powiedzieć jest średniego koloru i w odpowiednim kształcie, dość mocno "zwarty". Tylko na początku podawania insuliny przez pierwsze 3 dni był z tym problem kupcia baaardzo "lekko" się trzymała kupy. Delikatnie rzecz ujmując.
Martwi mnie natomiast kolor moczu - jest biały praktycznie niewidoczny, zwłaszcza że Margo notorycznie odmawia załatwiania swoich potrzeb w kuwecie. Upatrzyła sobie wannę i tam jest teraz jej kuweta.
OPIS MOJEGO PROBLEMU:
1. Przeraźliwy stach, nie wim czy podawane przeze mnie dawki insuliny są odpowiednie. Za każdym razem kiedy podaję jej zastrzyk umieram ze strachu, że zrobię jej krzywdę - tzn. doprowadzę do spadku cukru. Wychodzę do pracy i cały czas jestem myślami przy niej. Wchodząc do domu natychmiast rozglądam się nerwowo gdzie ona jest?? Dlaczego mnie nie wita?? Okropne uczucie. Wiem, że mam mierzyć cukier przed podaniem insuliny niestety jak na razie stać mnie na wykonanie pomiaru tylko wieczorem. Mam wtedy więcej czasu niż rano przed wyjściem do pracy. Poza tym po pierwszej nieudanej próbie nakłucia uszka ręce trzęsą mi się niemiłosiernie, po czym następuje głośne miałczenie kici i moje serce wyskakuje z klatki piersiowej. Mam problemy z odczytaniem i interpretacją wyniku tzn. czy cukier 440mg/dl wymaga podania 2 jednostek insuliny czy tylko 1 jednostki. Niestety wet nie poinformował mnie o takich sprawach. Z drugiej strony wyniki dotychczas wykonanych pomiarów u weta były zawsze powyżej 500 mg/dL i w domu (za pierwszym razem 520 mg/dL i wczorajszy 440 mg/dL) skłaniają mnie by sądzić, że to dawkowanie jest złe, nic nie daje poza męczeniem kici. Reasumując wiem że nic nie wiem, i to mnie przeraża.
2. Drugi problem spędza mi sen z powiek. Za miesiąc muszę wyjechać na 6 dni (bez Margo). Do tej pory jak tylko było to możliwe podróżowałam z kicią (niechętnie się z nią rozstaję) jeżeli nie mogłam jej zabrać zostawała w domu pod opieką sąsiadki tzn. opieka sprowadzała się do dwóch wizyt w ciągu dnia, wyczyszczenia kuwety i podania jedzenia + picie (wymiana wody w miseczkach, które były porozstawiane w każdym możliwym miejscu w mieszkaniu, z tym też był problem bo Margo gustuje tylko w bieżącej wodzie puszczanej z kranu prosto do pyszczka), ale jakoś dawała radę- przynajmniej tak sądzę, próbowałam zaoszczędzić jej stresu związanego ze zmianą otoczenia, była u siebie ale bardzo samotna. Po moim powrocie kotka była w nienajlepszym stanie, po kilku dniach mojej opieki powracała jednak do normalności. Co mam zrobić teraz kiedy okazało się, że jest chora?? Za każdym razem kiedy o tym pomyślę oblewa mnie zimny pot. Próbowałam poszukać na necie płatnej opiekunki, znalazłam nawet kilka z jedną dziewczyną rozmawiałam telefonicznie, zgodziła się przyjeżdżać do kotki ale jak mogę powierzyć jej opiekę nad "słodką" kicią, skoro nie ma żadnego doświadczenia w podawaniu zastrzyków i podobnie jak ja nic nie wie o cukrzycy, nie mówiąc już o tym, że nie wyobrażam sobie dokonania pomiaru cukru glukometrem przez obcą osobę. Kolejny pomysł to hotel, przeszukałam neta w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, niestety w mojej okolicy pomimo tego, że to duże miasto nic takiego nie istnieje- jeżeli są, to przyjmują psy. Po obejrzeniu kilku stron z hotelami i zdjęć psów stojących przy kracie do kojca, wypatrujących swoich właścieli doszłam do wniosku że nawet gdybym ubłagała o przyjęcie mojej kici to nie byłoby to dla niej dobre rozwiązanie. Martwię się, że jeżeli "wyniosę" ją z jej domu to przestanie jeść co jak się zdążyłam zorientować ma fatalny wpływ na zdrowie i życie cukrzyków. Jeżeli zostawię ją w domu na jej terenie to kto poda jej insulinę i kto będzie ją obserwował czy aby nic złego się nie dzieje.
Proszę napiszcie jak rozwiązujecie podobne sytuacje.
Do basi40
dziękuję Ci z całego serca za słowa otuchy, pokrzepiłaś mnie. Ja też walczę z cukrzycą prawie miesiąc 26.04. będzie pełny. Glukometr wraz z paskami kupiłam w aptece, natychmiast po odwiedzeniu tego forum, przyznam że jestem zaskoczona tym, że napisałaś że otrzymałaś go bezpłatnie. Jakieś cuda czy co?? Moj wet nie poinformował mnie o konieczności posiadania tego aparatu, ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że mam co parę dni odwiedzać klinikę w celu dokonania pomiaru cukru. Oczy otworzyły mi się baaardzo szeroko już po przeczytaniu pierwszej strony z wpisem Tinki 07 i czym prędzej pomknęłam do apteki. Paski do badania ciał ketonowych, kupiłam po kolejnej wizycie u weta, któremu natarczywie zadawałam pytania skąd będę wiedziała jaki jest cukier u mojego kota pomiędzy kolejnymi wizytami w klinice. Polecił wówczas bym kupiła paski i badała cukier w moczu. Oczywiście zostałam wprowadzona w błąd bo z moczu wyniki są niemiarodajne nadają się jedynie do wykrywania ciał ketonowych - tego też dowiedziałam się od Tinki07. Biegam z paskami za każdym razem kiedy Margo da mi sygnał dźwiękowy (drapanie pazurami po wannie), że właśnie się wysiusiała. Jest to jedyny sygnał bo jak pisałam wcześniej mocz jest niewidoczny na białej wannie, więc trochę po omacku wtykam pasek w mokrą plamę licząc na to, że to właśnie są siki mojej kici. Jak do tej pory nie wykryłam na szczęście ciał ketonowych.
Pozdrawiam